[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odszedł,zanim weszła do środka, ale tym razem zatrzymał się na chwilę, jakby chciał jejcoś powiedzieć.* Dobranoc, Meredith - szepnął, patrząc na nią w napięciu.A ona niespodziewaniepochyliła się i pocałowała go w policzek, po czym zrobiła krok do swojegopokoju.84" " ^ff85* Dobranoc, Cal - odparte cicho, a kiedy odszedł, delikatnie zamknęła drzwi.Przez chwilę siedziała w fotelu, patrzyła w okno i myślała o nim.Przez teostatnie tygodnie wydarzyło się wiele rzeczy.Miała nadzieję, że bez względu nato, czy się znowu spotkają, Cal pozostanie jej przyjacielem.Rozdział ósmyL ot do Nowego Jorku minął im zbyt szybko.Cal spał, Meredith pracowała.Tużprzed opuszczeniem Paryża dostała z biura stertę faksów.Kiedy wylądowali, nadalbyła pochłonięta pracą.Cal obudził się, spojrzał na nią z sennym uśmiechem iwyjrzał przez okno.Koła samolotu właśnie dotknęły płyty lotniska.* Która to godzina - spytał, tłumiąc ziewnięcie.* Druga lokalnego czasu.O czwartej czekają na nas w biurze.- Podróż do miastamiała im zająć właśnie tyle.- Wszyscy chcą ci pogratulować.* Powinni gratulować tobie.Mam nadzieje, że zdają sobie z tego sprawę.-Czasami szczerze się o nią martwił.Wyraznie widział, że Paul Black jej niedocenia.Być może inni byli równie głupi.* Oczywiście, że tak - zapewniła go z uśmiechem i schowała dokumenty do aktówki.Ale podczas spotkania w biurze wszyscy ściskali dłoń Cala pracownicy firmygratulowali tylko jemu.Meredith została prawie całko- rf wicie pominięta.PaulBlack nie zapomniał jej powiedzieć, że dobrze |ś.się spisała, ale inni chcielirozmawiać tylko z Callanem i co bardziej szacownymi udziałowcami firmy.Meredithbyła do tego przyzwyczajona.To środowisko nadal wyglądało jak męski klub, doktórego kobiety nie miały prawa wstępu.Dlatego sam fakt, że udało się jejwtargnąć do tego świata, stanowił wielki sukces.Ale, jak słusznie zauważyłCallan, powinna sobie zadać pytanie, jak wysoko zdoła zajść w firmie i kiedyuderzy w szklany sufit.Na razie nie chciała o tym myśleć.* To z Meredith powinniście rozmawiać - powtarzał Callan z naciskiem.- Toczarodziejka, dzięki której wszystko się udało.Jest niewiarygodna.- Ale niktnie wydawał się szczególnie zainteresowany, co go coraz bardziej drażniło.Wdodatku co chwila przeszkadzały im telefony od przedstawicieli wszystkich firm zsyndykatu, usiłujących zakończyć ostatnie formalności.Meredith oznajmiławszystkim, że komi-sja zatwierdziła prywatyzację i od jutra można rozpocząć sprzedaż akcji.Przekroczyli liczbę planowanych subskrypcji i teraz pozostało im tylko określićrozmiary oferty i cenę akcji.Callan zgodził się ograniczyć do liczby udziałówwymienionych w prospekcie i ustanowić cenę wyższą jedynie o dwadzieścia procentod pierwotnie proponowanej, dzięki czemu akcje miały gwałtownie pójść w górę.Meredith nazwała to  zostawieniem czegoś na stole dzięki temu każdy miał siępoczuć usatysfakcjonowany, syndykat zaś mógł się natychmiast rozwiązać.Była to idealna transakcja zakończona idealnym rozwiązaniem.Callan nie miałnajmniejszych wątpliwości, że brawa za ten sukces należą się wyłącznie Meredith.Dwie godziny pózniej, kiedy odwoził ją do domu wynajętą limuzyną, wspomniał oswoich spostrzeżeniach.Ich związek należał już do przeszłości.Subskrypcjeprzekroczyły planowaną kwotę w stosunku jedenaście do jednego, następnego dniaakcje miały znalezć się na rynku, a  Wall Street Journal z oficjalnymobwieszczeniem miał ukazać się w czwartek.Misja wykonana.Mimo to Callan niemógł zapomnieć, że Meredith nie zaznała należnej jej chwały.* Przecież oni cię dosłownie ignorowali - rzucił z irytacją.- O co im chodzi* Tacy już są.To nic nie znaczy.Wiedzą, co zrobiłam, tylko nie palą się dopochwał.* Akurat Wykorzystują cię i dobrze o tym wiesz.Dałaś z siebie wszystko, choćwcale nie musiałaś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl