[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Pewnie, chciałbyś, żebym zabrał takiego, którego można łatwo dogonić.Jużja dobrze wiem, co knujesz.- Nie! - zaryczał Mons.- Nie o to chodzi, przysięgam! Musisz miuwierzyć, Johan! On cię zabije!Kiedy Johan ponownie obrócił się z niepewnością w oczach, Johannapomyślała, że wziął w końcu ostrzeżenia Monsa na poważnie.Ale onroześmiał się triumfująco i poszedł szybkim krokiem w kierunku wielkiegoogiera.- Nie! Nieeee!Ale Johan nie słuchał żadnych ostrzeżeń.Wszystko wydarzyło się błyskawicznie.Johan-Zboczeniec zamachnął sięlejcami na konia.W tejże sekundzie Ikar stanął dęba i kopnął przedniminogami.Pierwsze kopnięcie trafiło Johana w ramię, zakrzyczał z bólu iupadł na kolano.Następne kopnięcie trafiło w jego głowę.Trzaskmiażdżonej czaszki przyprawił Johannę o mdłości.Mons zamknął oczy i bełkotał w jakimś niezrozumiałym dla niej języku.Johanna wpatrywała się z przerażeniem w scenę, która rozgrywała się przedjej oczami.Ogiera wypełniało przerażenie i wściekłość.Raz za razem unosił się natylnych kończynach i kopał bezwolne ciało na ziemi.Duża, ciemna kałużarozprzestrzeniała się po kamiennej podłodze.Kopyta były mokre odpołyskującej krwi.Widok był nie do wytrzymania.Zaczęła się modlić.- Dobry Boże! Niech to się już skończy.- Zamknęłaznowu oczy i przycisnęła policzek do ziemi.Mdłości paliły jej żołądekniczym ogień, walczyła z całych sił, żeby nie zwracać.Gdyby to zrobiła,udusiłaby się własnymi wymiocinami.RS 84- Na Boga! - Donośny głos wypełnił stajnię.- Uspokój się! Stój!Johanna otworzyła oczy.Wysoka męska postać w wilczej skórze zbliżałasię do boksu Ikara z uniesioną ręką.Ogier cofał się, szarpiąc i wywracając oczami.Całe zwierzę parowało odpotu.Rżał głośno, ale nie wyglądało na to, żeby się miał dać złapać.Bez chwili wahania nieznajomy złapał zmasakrowane zwłoki i odciągnąłje z zasięgu śmiercionośnych kopyt.Następnie zamknął drzwi stajni iuklęknął obok Johana.Szybko dotknął zmasakrowanej piersi i głowy, poczym opuścił ramiona i podniósł się.- Tutaj! - zawołał donośnie Mons.- Leżymy tutaj!- Rany boskie!Kiedy knebel został zerwany z jej ust, poczuła się jakby przez całąwieczność trzymała głowę pod wodą.Próbowała łapać powietrze i kaszlała.Rzemienie zostały zerwane.Następnie usłyszała, że nieznajomy poszedłpomóc Monsowi.W następnej chwili obcy człowiek wybiegł z magazynu,odwrócił się do nich plecami i pochylił nad zakrwawionym ciałem leżącymna podłodze.- Obawiam się, że jemu już nie da się pomóc.Obrócił się w ich kierunku.Johanna próbowała odzyskać czucie wkończynach.Uszkodzone ramię pulsowało bólem, uklękła więc i ciężkooddychała.Język był suchy, spuchnięty i kleił się do podniebienia.Monszłapał ją za przedramię, żeby pomóc jej wstać, ale wrzasnęła głośno, takbardzo była obolała.- Czy jesteście ranni?Po raz pierwszy ogarnęła się na tyle, że spojrzała na niego dokładnie.Przez mgłę szoku i bólu rozpoznała tajemniczego mężczyznę, którywyciągnął ją z zaspy śnieżnej.- Czy on nie żyje? - wydusiła z siebie.- Tak - odpowiedział krótko.- Co was boli?- Ramię.Chyba coś złamałam.Próbowała stanąć na osłabionych nogach, ale mężczyzna pokręcił głową.- Siedzcie.Zobaczyła, że jego dłonie były ubrudzone krwią martwego.Delikatniedotknął ramienia Johanny, a ona skurczyła się z bólu.- Czy mógłbyś tutaj podejść? - nieznajomy skinął głową w kierunkuMonsa.Spora rana w głowie stajennego wciąż krwawiła.Jego oczy byłymatowe.- Czy dasz radę trochę pomóc? - Nieznajomy wskazał jej ramię.Mons przytaknął i równocześnie wykręcił twarz w grymasie.RS 85Spod gęstych brwi spoglądały na nią bystre oczy.- Czy to pani jest Johanna Guldberg?- Tak - odparła cicho.Przed oczami tańczyły jej czerwone kropki.- Nastawię pani ramię, ale to zaboli.- Nastawię? - spytała przerażona.- A co to znaczy?- Nie jest złamane, ale się przemieściło i trzeba ją wsunąć na miejsce.Robiłem to już kiedyś.Mons wmieszał się w rozmowę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl