[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ToGervase przeprowadzi ich przez następny etap, pomagając stać sięmężczyznami.Cieszyła ją ta perspektywa - nie było bowiem dlamłodych ludzi lepszego wzorca niż jej mąż.Ona zaś.powędrowała spojrzeniem ku Anna-bel, Jane iBelindzie nadal przekomarzającej się wesoło z ewidentnieoczarowanym nią młodym człowiekiem - zajmie się dziewczętami.Choć nie przepada za Londynem, dla nich stawi czoło towarzystwu iprzetrwa sezon po to, by zostały jak najlepiej zaprezentowane.Sybil iMuriel, oczywiście, pomogą, Madeline zdawała sobie jednak sprawę,że tak jak w przypadku braci, to jej przypadnie rola ich mentorki iopiekunki.Ciekawe, czy Gervase potraktuje lekcje walki i obrony jakozajęcia nieprzydatne damom.Ona uważała te umiejętności zaniezbędne przygotowanie do wejścia w świat.%7łycie toczy się dalej.Jedna rola się kończy, inna zaczyna.I jest coś jeszcze, o czym nikt dotąd nie wie: jeśli wszystkodobrze obliczyła, minie osiem miesięcy, a w ich rodzinie pojawi sięktoś.Jest więc jeszcze dość czasu, by przygotować się także do tejroli.Spojrzała znów na Gervase'a i uśmiechnęła się.Nie powiedziałamu na razie, co podejrzewa.Postanowiła zaczekać z nowiną, aż będą607RSsami.Nie nastąpi to zapewne wcześniej, niż póznym wieczorem, aletrudno, wytrzyma.Gervase poczuł, że Madeline mu się przygląda.Odwrócił się ipochwycił jej spojrzenie.Dostrzegł ów tajemniczy, cokolwieknieobecny uśmieszek, który gościł od jakiegoś czasu na jej wargach.Była ostatnio niezwykle spokojna i zrównoważona.Zorganizowaławesele tak sprawnie i bez wysiłku, że aż go to zadziwiło.Jemu odkonieczności podejmowania natychmiastowych decyzji kręciło się wgłowie, więc wymykał się niekiedy do biblioteki.Ona na topozwalała, z uśmiechem podejmując kolejne wyzwania.Dzięki Ci, Boże, że miałem dość rozumu, by ją poślubić,pomyślał.Opuścił swoich rozmówców, podszedł do Madeline, ujął jej dłońi skłonił, by wstała.Widząc, że spogląda na niego pytająco,uśmiechnął się i powiedział:- Zatańczmy walca.Poprowadził ją na parkiet i porwał w ramiona.Zaczęli wirować,a delikatna rezerwa, jaką zmuszeni byli prezentować wobec siebieprzy innych, zniknęła.Uśmiechali się odprężeni do siebie,rozkoszując się tą chwilą.Tym zadziwiającym, bajecznym,nieskończenie cennym uczuciem radości istnienia i bycia razem.Tańczyli walca dość często, byli więc doskonale zgrani.Popierwszym tańcu przyszedł czas na następne i na parkiet ruszyłykolejne pary.608RSMadeline rozejrzała się po sali, a potem westchnęła ipowiedziała, zadowolona:- Chyba poszło dobrze.- Rzeczywiście.Odczekał, póki nie spojrzała mu w oczy.- Leczpomijając wszystko inne, ja i tak dostałem to, czego najbardziej dziśpragnąłem: ciebie.Madeline już się uśmiechała, lecz teraz spojrzenie jejszarozielonych oczu złagodniało, rozjaśnione wewnętrznym blaskiem,w którym miał nadzieję pławić się przez resztę życia.Zawirował,trzymając ją mocno w objęciach i poddał się chwili.Uczucie zadowolenia, nieokreślone ciepło w okolicy serca,pozostało w nim długo po tym, jak skończył się walc.Pózniej, kiedy przyłączył się do kolegów i Jacka Hendona, costało się już tradycją w ich kręgu, Christian uniósł brwi i zapytał oskarb zdrajcy.- Władze w Falmouth wysłały oddział marynarzy następnegodnia po tym, jak wyjechaliście.Przeszukali plażę i znalezli jeszczetrzy przedmioty, stosunkowo niewielkich rozmiarów - diadem,naszyjnik i zdobione filigranem jabłko, symbol władzy królewskiej.Kiedy marynarze się wycofali, nadciągnęli miejscowi.Przesiali piasekjeszcze dokładniej, ale nie znalezli niczego.Uznano, że większychprzedmiotów, cięższych, morze nie zdołało wyrzucić na brzeg.Większość z trzydziestu srebrników naszego zdrajcy spoczywa więczapewne na dnie oceanu gdzieś w pobliżu Manacles.Tony Blake chrząknął.609RS- Przynajmniej stracił zapłatę.Zawsze to jakaś pociecha.Woleliby, oczywiście, by zdrajca zawisł na szubienicy.- Gdyby tylko czymśkolwiek się wyróżniał - zauważył Charles.-Lecz ciemnowłosy, poprawnie się wysławiający dżentelmen, który napierwszy rzut oka wygląda i mówi jak Dalziel.do tego opisu pasujepołowa angielskich arystokratów.- Zapewne nie trafi nam się kolejna szansa schwytania go.JackWarnefleet pociągnął łyk brandy.- I to jest najbardziej frustrujące.- Dla nas i dla Dalziela.Deverell zmrużył oczy.- Nie był zapewne szczęśliwy, kiedy ten człowiek wymknął musię, choć zdołał podejść go tak blisko, niemal na wyciągnięcie ręki.Gervase zmarszczył brwi.- Nie był szczęśliwy, o nie! Ale, choć wydaje się to dziwne,skłonny byłbym domniemywać, że Dalziel zrezygnował.Spojrzał spod uniesionych brwi na Christiana, a ten przytaknął.- Wracałem z nim do Londynu.Nim dojechaliśmy do miasta,odniosłem wrażenie, że postanowił odciąć się od przeszłości, naszegozdrajcy i jego machinacji.- Pasowałoby to do pogłosek, które słyszę od tygodni - wtrąciłTristan.- Podobno ma odejść ze stanowiska przed upływem miesiąca.- Wspomniał, że związuje luzne nitki - powiedział Christian.- Zpewnością nie zostało ich już zbyt wiele.Charles uniósł wysoko brwi.- Co prowadzi do bardzo interesującej kwestii - czy kiedyDalziel odejdzie, dowiemy się wreszcie, kim naprawdę jest?610RSWszyscy się zamyślili.- Jeśli nie zostanie pustelnikiem - zauważył Tony -prawdopodobnie natkniemy się na niego w zwykłej postaci - jakoRoyce'a Jakiegośtam lorda Czegośtam.- Ciekawość to moja główna wada - wtrącił żartobliwie Charles.- Nie mogę się doczekać, aby ją zaspokoić.- Wypiję za to - Jack Warnefleet uniósł szklaneczkę.Wypili wszyscy, a potem Jack rozejrzał się po zebranych wokółkolegach.- To już niemal tradycja, że spotykamy się na weselach -powiedział.- O ile sobie przypominam - skinął głową w kierunkuDeverella - podczas twojego Gervase został nagle wezwany dozamku, a my się zastanawialiśmy, jaki też był powód.Ogarnął gestem resztę pomieszczenia.- A teraz już wiemy i jesteśmy tutaj, tańcząc na jego weselu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]