[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie dlatego, że mogę być aresztowany.Ale pozanami dwoma była jeszcze i Barbara, Ją również pociągnięto bydo odpowiedzialności i jako bezpośrednią uczestniczkę napadu,skazano by na wiele lat więzienia.A ja ciągle nie mogłem zapomnieć o tej kobiecie.Ciągle sięłudziłem, że może przyjdzie dzień, kiedy Baśka wróci do mnie.Czas nie zdołał zabić ani mojej miłości, ani zmniejszyć mojejnamiętności.Zresztą w tym liście było tyle słów, które podsycały mojąnadzieję.Baśka wspominała, jak nieraz wieczorami marzy, żeznowu jesteśmy razem, i pisała, że ciągle wspomina chwilenaszej szalonej miłości.Nie ukrywała, że nieraz jest jej bardzo ciężko.A pomimo to na nic się nie skarżyła.Nie zwracała się do mnieo żadną pomoc.Miała tylko jedną prośbę: żebym kupił wWarszawie krem lanolinowy, bo od tego dojenia, ręce jejpopękały aż do krwi.Co za dziewczyna! Ona, która tak niedawno popijała tyl-ko Martini z kostką lodu i plasterkiem cytryny.A w GrandHotelu kazała podawać do stolika butelkę Remy Martin.Zaś do melby piła jedynie Veuve Cliquot.Naturalnie wysłałem jej całe pudło kosmetyków, a ponadtoprzekaz pieniężny na większą sumę i poleciłem, żebynatychmiast rzuciła te świnie i krowy.Zobowiązałem ją też,żeby co miesiąc przyjmowała ode mnie pewną kwotę,wystarczającą na skromne utrzymanie ich obojga.Ta pomocokazała się bardzo w porę, bo Włodek poważnie rozchorowałsię na płuca i musiał rzucić nawet tę nędzną posadę w wiejskimsklepiku.Przyznaję, że to stałe obciążenie finansowe, jakie wziąłem naswoje barki, musiało odbić się na mojej sytuacji materialnej.Sprzedałem samochód, zresztą i tak prawie nim nie jezdziłem.Musiałem także ograniczyć inne swoje wydatki.Mówiłem już panu majorowi, że w miarę upływu czasu mojeobawy co do zdemaskowania roli, jaką odegrałem w napadzie,jak też i strach przed aresztowaniem Baśki, stale malały.Jednakże nie byłem spokojniejszym.Wprost przeciwnie.Początkowo nie miałem żadnych wyrzutów sumienia.Pózniejjednak coraz trudniej mi było żyć ze świadomością, że przezemnie zginęło dwóch ludzi, a dwoje innych musi pędzićkoczownicze życie, ukrywając się przed sprawiedliwością.Wprawdzie to nie ja strzelałem, ale to ja ponoszę głównąodpowiedzialność za tragedię w dniu osiemnastego listopadana szosie mińskiej.Ani Włodek, ani tym bardziej Baśka niepotrafiliby zorganizować tej akcji.Ja byłem dowódcą i jaukładałem plan zarówno napadu, jak i ucieczki.Oni słuchalimoich rozkazów.Przecież to moja ręka uruchomiła sygnałświetlny, że należy przystąpić do czynu.Nie mogę też zasłaniać się moją miłością do Baśki.Gdybymod razu, kategorycznie przerwał tamto bredzenie Jerz-manowskiego o napadzie, Włodek albo by wyjechał, tak jak toplanował, za granicę, albo został w kraju.W każdym razie nieskończyłby na karierze bandyty.Gdyby nawet podzielili sięposiadanym majątkiem, każde z nich miałoby poważną kwotę,pozwalającą na założenie jakiegoś uczciwego interesu idostatnie życie.Byli oboje ode mnie młodsi i mniejdoświadczeni.Trzeba było pokierować nimi, a nie iść drogąnajmniejszego oporu.Okropną była mi też myśl, że może tych dwóch, którzyzginęli, miało rodziny.Małe dzieci, których pozbawiłem ojców iktóre może wskutek tego znalazły się w nędzy.Nieraz chciałemjakoś dyskretnie wywiedzieć się o tym wszystkim i w jakiśsposób przyjść z pomocą rodzinom moich ofiar Strach przedzdemaskowaniem uniemożliwił mi załatwienie tej sprawy.Są ludzie, którym sumienie nie przeszkadza spać spokojniepo dokonaniu przestępstwa.Są tacy, którzy twierdzą, żesumienie to tylko wymysł literacki.Być może.Ja jednak nieumiałem żyć w ciągłym napięciu, ze świadomością popełnionejzbrodni.Wielokrotnie myślałem o samobójstwie.W końcuwybrałem inne rozwiązanie przyszedłem do tego gmachu.Zapewniam pana, majorze, że powiedziałem szczerą prawdę.Niczego nie ukrywając.Major Witold Nowakowski przekręcił kontakt.Koła ma-gnetofonu przestały się obracać. Wysłuchałem pana uważnie powiedział. Nie-wątpliwie starał się pan mówić prawdę.Wspominał pannawet o szczegółach, które można było przemilczeć.Opo-wiedział mi pan swoją drogę do przestępstwa, do zbrodni.Słusznie pan uważa, że trzeba za nią odpokutować.Jakajest pańska wina i jaka będzie kara, tego nie będę oceniał.Ustali to sąd.W tej sprawie prowadzone będzie docho-dzenie milicyjne i śledztwo prokuratora.Co do mnie, wdalszym ciągu traktuję to wszystko, co nagrane zostało nataśmę, jedynie jako materiał do przyszłego dochodzenia ijako, że tak powiem, półprywatną naszą rozmowę. Bez względu na to, kto mnie będzie przesłuchiwał,milicja czy prokurator, zawsze powtórzę tylko to, co już tupowiedziałem.Nie mam zamiaru niczego ukrywać. Musimy jednak dokonać pewnej formalności.Spo-rządzę krótki protokół.Pan go przeczyta i podpisze. Proszę bardzo.Oficer milicji wydobył z biurka blankiety protokołuprzesłuchania podejrzanego, wypełnił wstępne rubryki za-wierające dane personalne przesłuchiwanego i przesłuchu-jącego.Następnie zaproponował taki oto tekst: Na zadane pytanie przesłuchiwany StanisławKowalski oświadczył, że w dniu dzisiejszym zgłosił siędobrowolnie do Komendy Milicji miasta stołecznegoWarszawy i oświadczył, iż uwziął wraz zWłodzimierzem i Barbarą, małżonkamiJerzmanowskimi, udział w napadzie na samochód Za-kładów Metalowych, wiozących pieniądze na wypłatę.Stanisław Kowalski wyjaśnił również, że przynapadzie poslu- giwał się swoim samochodem, którymnastępnie uciekli wszyscy sprawcy akcji.StanisławKowalski przyznał się także, że ukrywał i umożłiwiłdalsze ukrywanie się Włodzimierzowi i BarbarzeJerzmanowskim, chociaż wiedział, że tego rodzajupomoc jest karalna. Podpisze pan to oświadczenie?Kowalski wyjął długopis i sięgnął po protokół.Złożył na nimswój podpis. Jeszcze jedno zapytał major. Jaki jest obecnyadres Jerzmanowskich? Tego panu majorowi nie powiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]