[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Młoda dziewczyna, ta sama, która na pogotowiu wyklu-czyła stan zagrożenia życia koleżanki i która najwidoczniejbyła wśród pierwszych wsiadających, podniosła się z krzesła.— Proszę usiąść.Komisarz się obruszył.— Pani chyba żartuje, aż tak stary nie jestem, doskonalemogę stać.— Ale.— wskazała na zagipsowaną rękę, dając do zrozu-mienia, że ustąpiła mu miejsca z powodu kontuzji, a nie wieku.— Przecież nie stoję na tej ręce, tylko na nogach.A temam całe — powiedział zgryźliwie.Usiadła z powrotem, skonfundowana jego oburzeniem.Przygodny wyrzucał sobie w duchu, że jest idiotą.Nie dość, żenajwyraźniej miał kompleksy na punkcie swojego wieku, sko-ro błędnie odczytał jej intencje, to jeszcze zachował się jak os-tatni cham.Mógł odmówić znacznie grzeczniej, a nawetwykorzystać tę okazję do nawiązania rozmowy.— Przepraszam, nie chciałem być niegrzeczny.Skinęła głową, że akceptuje przeprosiny, ale patrzyław szybę, Przygodny dostrzegł w odbiciu, że minę ma nieszcze-gólną.Szukał w myślach dobrego sformułowania, żeby przekonać ją, że naprawdę nie chciał jej urazić, ale kiedy znalazł,uznał, że lepiej się nie odzywać.Jedne przeprosiny powinnywystarczyć, kolejne mogłyby wyglądać na próbę nawiązaniaznajomości, a przecież wcale nie miał zamiaru jej podrywać.-176-W komendzie siedzący przy komputerze Gajda dłubałw nosie.Nie dosłownie, ale wyraźnie się nudził.Nie była tonuda wynikająca z braku zajęcia, bo stos papierów na jegobiurku nie zmniejszył się, ale z niechęci do zabrania się za tepapiery.— Nie może pan teraz dźwigać — powiedział na widok za-gipsowanej ręki komisarza.— Stary wyjadacz panu to mówi.Trzy razy się już połamałem.Ostatnim razem mimo gipsuwnosiłem meble, bo Ula była wtedy w ciąży, i groziło mi łama-nie kości.Wie pan, jak się krzywo zrośnie, łamią i nastawiają.— Trzy razy się połamałeś? — zainteresował się Przygod-ny, który nie miał zamiaru niczego dźwigać.— Właściwie to cztery, bo pierwszym razem w podsta-wówce złamałem sobie najpierw jedną rękę, a jak tylko zdję-li mi gips, drugą.Całe szczęście, że niejednocześnie, dwie ręcezłamane to kalectwo.Nawet małego nie można chwycić, żebysię wysikać, trzeba na siedząco, ale wcześniej i tak ktoś musiczłowiekowi rozpiąć spodnie.Nie wiem, jakbym wytrzymał,nie znoszę takiej bezradności.To mnie najbardziej przerażaw kalectwie.Zależność od innych.Gdyby elektronika umożli-wiała samodzielne funkcjonowanie, pewnie jakoś bym się pogodził z ograniczeniami, ale myśl, że jest się ciężarem dla innych,że nie można się obejść bez ich pomocy, mnie przeraża.— Jak ci zdjęli gips z tej jednej ręki, od razu mogłeś sięnią posługiwać?— Tak, bez żadnych problemów.Miałem jakąś rehabili-tację, ale co potrzebowałem, to nią zrobiłem.Ta informacja ucieszyła Przygodnego, oznaczała bowiemperspektywę powrotu do pełnej sprawności po sześciu tygo-dniach.Nie pomyślał, że kości dziecka zrastają się dużo łatwiej-177-niż mężczyzny dobrze po czterdziestce.Usiadł za biurkiem,ściągnął prowizoryczny temblak zrobiony z bandaża i oparłciężki gips na blacie.— Jak tam Nowakowski? — przeszedł do spraw zawodo-wych.— Byłeś na posiedzeniu aresztowym?— Byłem, ktoś go musiał zaprowadzić.Areszt na trzymiesiące.Orzekała ta młoda asesorka, Baraniecka, ona za-wsze przyklepuje, co prokurator przyniesie.Nowakowski siętrochę pluł, że nie ma adwokata.im wszystkim się wydaje,że u nas Ameryka i adwokat stoi przy tobie od momentu na-łożenia kajdanek.Potem, jak został pouczony, że może złożyćzażalenie na areszt, mówi „składam zażalenie".Baranieckana to, że zażalenie może złożyć dopiero, jak dostanie pisemnądecyzję, i musi je uzasadnić.A Nowakowski, skąd ma o tymwiedzieć, jak odmawia mu się adwokata, i że złoży, ale skar-gę do Strasburga.Kurczę, naszej procedury nie znają, przecież nikt mu nie odmawia adwokata, tylko dostanie później,ale świetnie wiedzą, gdzie mogą się skarżyć.— A co z odciskami palców na maczudze? — nakierowałkomisarz, widząc, że Gajda z własnej inicjatywy nie dotrze donajważniejszej kwestii.— No niestety, czyściutka.Na parasolu też żadnych odci-sków.Nie taki głupi ten Nowakowski, jak nam się wydawał.Po prostu nie spodziewał się, że tak szybko wparujemy do je-go mieszkania.Przygodny podrapał się po głowie.Liczył na lepsze wiado-mości.Teraz sytuacja była patowa — mieli wprawdzie Nowa-kowskiego pod kluczem, ale za mało dowodów, żeby go oskarżyć.— Może zmięknie, jak go potrzymamy — powiedział Gaj-da, jakby czytał w myślach komisarza.— Jeśli sam się wcze-śniej nie zgłosi, że chce śpiewać, przesłucha się go ponownieza dwa i pół miesiąca, bo teraz wielki raban robią, że trzyma-my ludzi, a nie prowadzimy czynności.Jak się wówczas nieprzyzna, wystąpimy o przedłużenie aresztu.-178-— Chyba że natkniemy się na jeszcze jakieś dowody —stwierdził bez nadmiernego optymizmu Przygodny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl