[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.JakieÅ›pół minuty.Potem sierść mu siÄ™ na karku zjeżyÅ‚a, onzaÅ› nie spuszczaÅ‚ Å›lepi z twarzy ojca.Wargi skurczyÅ‚ysiÄ™, a pod nimi ukazaÅ‚y siÄ™ kÅ‚y i zÅ‚owroga różowośćdziÄ…seÅ‚.OdlegÅ‚y o jakieÅ› dziesięć stop dziko warknÄ…Å‚.' Chyba lepiej go nie drażnić  powiedziaÅ‚ oj-ciec. Mam wrażenie, że niespecjalnie mnie lubi. WyciÄ…gnij rÄ™kÄ™  poleciÅ‚ Willie. Co takiego?  ojciec na to.Pies warknÄ…Å‚ jeszcze grozniej. WyciÄ…gnij rÄ™kÄ™, żeby mógÅ‚ jÄ… obwÄ…chać. Willie, czy jednak nie uważasz. - Powiadam: wyciÄ…gnij rÄ™kÄ™!Powoli, z wahaniem ojciec wysunÄ…Å‚ dÅ‚oÅ„.PieszbliżyÅ‚ siÄ™ wolno, warczenie w gardle, kÅ‚y gotowe, abyugryzć.Ledwie jednak nozdrza dotknęły knykci, pieszaskomlaÅ‚ i zaczÄ…Å‚ lizać ojca po rÄ™ce.Ogon merdaÅ‚.Serce ojca waliÅ‚o.Willie przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ temu ze smutkiem i przy-gnÄ™bieniem, jakby zostaÅ‚ zdradzony. To co, mogÄ™ już iść dalej?  spytaÅ‚ ojciec iwstaÅ‚, a pies ocieraÅ‚ mu siÄ™ o nogi. Jeszcze nie  odrzekÅ‚ Willie i znowu chwyciÅ‚ojca za ramiÄ™, wbijajÄ…c palce w miÄ™sieÅ„. Najpierwmusisz napić siÄ™ kawy.Kawiarnia Good Food skÅ‚adaÅ‚a siÄ™ z jednej dużejsali, podzielonej Å›ciankami z zielonego winylu naboksy, w których znajdowaÅ‚y siÄ™ stoÅ‚y z blatami zpoÅ‚yskujÄ…cej zÅ‚ociÅ›cie formiki.Na blatach leżaÅ‚y pa-pierowe podstawki pod talerze oraz sztućce z za-schÅ‚ymi na nich resztkami jedzenia.W Å›rodku byÅ‚ociemno, panowaÅ‚a tu gÄ™sta szarość, a chociaż prawiewszystkie stoliki byÅ‚y zajÄ™te, nie odczuwaÅ‚o siÄ™ życia,niecierpliwego gÅ‚odu, który czeka na rychÅ‚e zaspo-kojenie.Kiedy jednak Willie i ojciec weszli, wszyscyspojrzeli na nich i uÅ›miechnÄ™li siÄ™, jak gdyby wÅ‚aÅ›niepojawiÅ‚o siÄ™ oczekiwane danie.Usiedli przy stoliku i chociaż nawet nie odezwalisiÄ™ ani sÅ‚owem, natychmiast milczÄ…ca kelnerka podaÅ‚aim dwie kawy.Dwa czarne dymiÄ…ce stawi- ki.WiÅ‚Å‚iewpatrzyÅ‚ siÄ™ w swojÄ… filiżankÄ™ i pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ…. MyÅ›lisz, że ci siÄ™ udaÅ‚o, co, synu?  Z uÅ›mie- chem podniósÅ‚ kawÄ™ do ust.- Ze prawdziwa dużaryba z ciebie, prawda? Nie pierwszyÅ›, którego tu wi-dzimy.Spójrz tam na Jimmy'ego Edwardsa.Gwiazdafutbolu.Dobry uczeÅ„.ChciaÅ‚ otworzyć w mieÅ›cieinteres, dorobić siÄ™ fortuny i w ogóle.Tymczasemnigdy siÄ™ stÄ…d nie wydostaÅ‚.Wiesz, zabrakÅ‚o mu du-cha. NachyliÅ‚ siÄ™ nad stoÅ‚em i szepnÄ…Å‚:  Pies od-gryzÅ‚ mu lewy palec wskazujÄ…cy.Ojciec spojrzaÅ‚ i zobaczyÅ‚, że to prawda.Jimmywolnym ruchem zdjÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ ze stoÅ‚u, schowaÅ‚ do kie-szeni i odwróciÅ‚ gÅ‚owÄ™.Ojciec potoczyÅ‚ wzrokiem poinnych, którzy także mu siÄ™ przyglÄ…dali, i zorientowaÅ‚siÄ™, że tak samo jest z nimi.Nikt nie mógÅ‚ siÄ™ po-chwalić wszystkimi palcami, niektórym zostaÅ‚o ledwiekilka.ObróciÅ‚ siÄ™ do Williego, aby go spytaćo powód, ale ten jakby czytaÅ‚ w jego myÅ›lach. Zależy, ile razy chcieli stÄ…d odejść wyjaÅ›niÅ‚. Czy w ogóle gdzieÅ› indziej, czy żeby wrócić.Tenpies nie żartuje, o nie.A potem, niczym wezwani przez gÅ‚os tylko dlanich sÅ‚yszalny, wszyscy ludzie wstali od stolików,podeszli do ich boksu i stanÄ™li, wpatrzeni w Edwardaz uÅ›miechem.Niektórych pamiÄ™taÅ‚ jeszcze z dzie-ciÅ„stwa.Cedric Fowlkes, Sally Dumas, Ben Lightfoot.WydawaÅ‚o siÄ™, że może widzieć poprzez nich, alepotem coÅ› siÄ™ staÅ‚o i już nie mógÅ‚.SpojrzaÅ‚ zza nich na drzwi kawiarenki, przy któ-rych siedziaÅ‚ Pies.Nieruchomy, zaglÄ…daÅ‚ do Å›rodka, aojciec zatarÅ‚ dÅ‚onie, zastanawiajÄ…c siÄ™, na co czeka, trochÄ™ tak, jakby wczeÅ›niej przegapiÅ‚ szansÄ™, aby siÄ™przemknąć obok Psa.NastÄ™pnym razem może już niemieć tyle szczęścia.Niedaleko od niego stanęła Rosemary Wilcox.Za-kochaÅ‚a siÄ™ w mężczyznie z miasteczka, chcieli wyje-chać, ale tylko jemu siÄ™ udaÅ‚o.Ciemne oczy zapadÅ‚y siÄ™w piÄ™knej ongiÅ› twarzy.PamiÄ™taÅ‚a ojca z czasów, gdybyÅ‚ maÅ‚ym chÅ‚opcem, a teraz powiedziaÅ‚a, że tak miÅ‚ozobaczyć go znowu, takiego dużego, wysokiego iprzystojnego.Coraz wiÄ™cej ludzi gromadziÅ‚o siÄ™ wokół boksu,robiÅ‚ siÄ™ Å›cisk i ojciec nie mógÅ‚ siÄ™ już poruszyć.NiebyÅ‚o miejsca.Do rogu boksu staÅ‚ przyciÅ›niÄ™ty męż-czyzna starszy od Williego.WydawaÅ‚ siÄ™ skamieniaÅ‚yza życia.WyschniÄ™ta skóra ciasno opinaÅ‚a siÄ™ nakoÅ›ciach, niebieskie żyÅ‚y przywodziÅ‚y na myÅ›l za-marzniÄ™te strumyki. Ja.ja to bym nie ufaÅ‚ temu psu  powiedziaÅ‚wolno. Nie ryzykowaÅ‚bym, synu.Nie ugryzÅ‚ ciÄ™tym razem, ale nastÄ™pnym  nie wiadomo.Nieprze-widywalny i tyle.Siedz wiÄ™c tutaj, nie ruszaj siÄ™, a namopowiedz o Å›wiecie, w który chcesz wyruszyć, irzeczach, które chcesz znalezć.I starzec przymknÄ…Å‚ oczy, tak samo zrobiÅ‚ Willie,tak samo zrobiÅ‚a reszta i wszyscy czekali, aby usÅ‚yszećo tym piÄ™knym Å›wiecie, który czekaÅ‚ na ojca  % tegobyÅ‚ pewien  tuż za rogiem, po drugiej stronie tegociemnego miejsca [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl