[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W żebra wtarto olejkipomarańczowe, w krzyże zaś olejki cytrynowe, uwalniające mnie od uporczywej woni trzewi.Wiórki cedrowe, esencję jaśminową i delikatne gałązki mirryutarto razem - słyszałem krzyki roślin, które ścierano w proch, wyrazniej niż ludzkie głosy.Nawet mirra przeszyła powietrze ostrym krzykiem.Jakże silny zapach wydzielała mirra wcierana w otwartą skorupę mojego ciała - można go było porównać do głosu faraona w krainie korzennych przypraw.Potem przyszły listki cynamonowe, pień i kora cynamonu - by złagodzić działanie mirry.Wlewano i wrzucano we mnie te oszałamiające wonie niczymrzadkie przyprawy dodawane ostrożnie domfarszu, którym nadziewano pieczone gołąbki.Od tego zgiełku zapachów kręciło mi się w głowie.Kiedy skończyli, zaszyli długie nacięcie w moim boku.Uczułem, że zmierzam ponad padoły uniesień i namiętności, a jakaś cząsteczka mojej pamięci, oszołomiona zapachem tych ziemskich ziół, oddaje sięmarzeniom.Najstarsi spośród moich przyjaciół odmłod- nieli, a dzieci moich kochanek postarzały się.Byłem niczym królewska barka nagle naprawdęuniesiona wysoko w powietrze dzięki magicznym zaklęciom niezwykłego wezyra.Czysty, wypchany i zaszyty złożony zostałem w kąpieli z sody - natrytu - tej samej, która wysusza mięso na kamień- i oto leżałem w niej przygnieciony ciężarkami, bym nie wypłynął.Stopniowo, w ciągu bezkresnych dni, które nadeszły, wody mego ciała uległy chciwemupragnieniu soli (piła je niczym karawany rzucające się do studni w oazie), a wraz z jej nienasyconym pragnieniem rozpuszczenia mojego mięsa wszelkawilgoć opuściła moje członki.Wykąpany w natrycie stałem się twardy niczym drewno kadłuba statku, potem niczym skały w głębi ziemi, a następniepoczułem, że resztki mojego ja odlatują, by się połączyć z moim Ka, Ba i przerażającym Kaibitem.A skorupa mojego ciała obróciła się w głaz sprzeddziesięciu tysięcy lat.Nie pozostało już nic, co mógłbym wyczuć powonieniem (przecież głazy węchu nie mają), a jednak moje stwardniałe ciało zaczęłoprzypominać jedną z tych spiralnych konch wyrzucanych na plażę, które na zawsze zachowują szum morskich fal, słyszalny, kiedy się je przytyka doucha.Stałem się podobny owemu szumowi, gdyż niewiele brakowało, a usłyszałbym dawne głosy mknące nad piaskami - nie mogłem już czuć, ale z pewnościącałkiem dobrze słyszałem - i jak delfin, o którym powiadają, że jego uszy wyławiają odbicie echa z drugiego brzegu morza, zanurzyłem się w kąpieli zsody, moje ciało zaś oddalało się coraz bardziej ode mnie.Niczym kamień obmyty mgłą, spieczonv słońcem i nasączony smakiem wody u brzegów, wchodziłem do krain}' pozbawionych czucia, gdzie przeznaczeniem i talentem nas wszystkich byłowysłuchiwanie opowieści szeptanej przez wiatr każdemu kamieniowi.Ałe nawet unosząc się w dałekie podróże u boku Meniego (jego trumna z Jaki zwilgotniała od mego oddechu -- tak blisko się trzvmałem), musiałem sięwe śnie poruszyć albo przemieścić w trakcie moich sennych wędrówek, gdyż dwie chmurki pary zdawały się stykać ze sobą.Może zetknięcie się tvch dwóchchmurek wyrwało mnie ze snu? Poczułem, jak moje ciało spada, oddech po oddechu, do trumny.Tak jest, zanurza się w trumnie, jak gdyby ta twardatrumna była miękką i gościnną ziemią.Tak, tak, przyrosłem do trumny przeznaczonej dla mumii, a moja pamięć zjednoczyła się z Menim.Raz jeszczepoczułem zabiegi balsamujących i przeżyłem godziny zmywania soli z mego stwardniałego ciała.Obmywali mnie płynem z wazy, w której rozpuszczono conajmniej dziesięć rodzajów perfum. O słodko pachnąca duszo Wielkiego Boga - zaintonowali.- Tak słodka jest Twoja woń, że Twarz Twa nigdy się niezmieni ani nie sczeznie.Słów nie rozumiałem, ale słyszałem już kiedyś tę melodię i pojąłem, o czym śpiewają.Nie musiałem wąchać maści, którąsmarowali moje stopy i wcierali w moją skórę, nie musiałem wdychać zapachu świętej oliwy, w której skąpali moje plecy, ani barwników, którymi złocilimi paznokcie u rąk i stóp.Głowę owinęli mi specjalnymi bandażami: na brwiach ułożono bandaż z materiału Nechbet z el-Kab, na twarzy-Hathora, na uszach - Tota, Potem wsunęli mi zwój bandaża do ust, przymocowali brodę do szyi, a po obu stronach twarzy owinęli dwadzieścia dwabandaże.Pomodlili się, bym w Krainie Umarłych mógł widzieć i słyszeć.Aydki i uda natarli oliwą i świętymi olejami.Palce u nóg owinęli mi kawałkamipłótna, a na każdym narysowany był szakal.Dłonie zawinęli w innyrodzaj płótna z obrazami Izys, Hepa, Ra i Amseta.Polali mnie żywicą z drzewa hebanowego zmieszaną ze startą na proszek kością słoniową.Okręcającmnie zwojami płótna, wkładali w nie amulety, figurki z turkusu i złota, srebra i lapis-lazuli, kryształu i karneolu.Na jeden z pozłacanych palcówwsunęli mi pierścień, którego zalakowane oczko zawierało po jednej kropelce każdej spośród trzydziestu sześciu substancji balsamujących.Potempołożyli kwiaty rośliny atikam, płachty i zwoje cienkiego płótna, które dłuższe były niż królewska barka, oraz zwinęli kawałki płótna, by wypełnićjamy mego ciała.W towarzystwie Meniego wdychałem balsamującą żywicę, która przyklejała płótno do moich skamieniałych członków.Słyszałem szmermodłów i słodki oddech artystów, którzy malowali mój sarkofag, podśpiewując sobie w dusznym namiocie pod wędrującym słońcem.Pewnego dnia dotarły domnie wreszcie odgłosy bruku huczącego pod narami, kiedy mój sarkofag wleczono do grobowca, w którym miano mnie złożyć w kolejne trumny.Słyszałemdelikatny szloch kobiet, łagodny niczym dalekie krzyki mew, oraz zawodzenie kapłana  Bóg Horus nadchodzi ze swym Ka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl