[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak naprawdępozostała jej tylko opieka nad Selmą.- Moja sytuacja jest chyba inna - przyznała Susan.- Mam Rogera, mam chłopców i swoją pracę.A jej prawie nic się nie udaje, prawda? To pewniekwestia wieku.Selma jest jej babką, nie matką.Pewnie dlatego autorka dołożyła jeszcze jedno pokolenie.- Wydawałoby się - powiedziała Harriet - że po trzydziestce, kiedy ma się własną rodzinę, w pew-nym sensie jest się gotowym na odejście rodziców, na śmierć matki.A ja nie jestem.Moja mama niemieszka blisko, widuję ją rzadko, i nie wie o wszystkim, co się ze mną dzieje, ale tak strasznie boję się zo-stać sama.Po prostu potrzebna mi jest świadomość, że istnieje.Kiedy o tym myślę, chce mi się płakać.-Popatrzyła na Susan, która z trudem powstrzymywała łzy.- Boże, przepraszam Susan.Ale ze mnie kretyn-ka.RLT- Nie szkodzi.- Susan wytarła oczy, wydmuchała nos.- Ja jestem po czterdziestce.Pewnie za kilka lat będę babcią.W pewnym sensie już ją straciłam.Iteż nie jestem na to przygotowana.Harriet nachyliła się i położyła dłoń na dłoni Susan.Polly przekartkowała książkę.- O, mam.Jedno z nich, chyba Henry, mówi tak: Kiedy umiera ktoś, kogo się kocha, to jakby zo-stawiał cię tylko z połową waszego wspólnego życia.Osoba, którą jesteśmy w jego oczach, odchodzi ra-zem z nim".Prawda, że tak jest? Matka to chyba najważniejsza część naszej tożsamości i dlatego tak trud-no jest pogodzić się z jej stratą.- Moim zdaniem sceny z Geraldem są absolutnie, nadspodziewanie genialne.- Cobbold wspaniale opisuje gniew, jak rodzaj lawy.- I od razu rozumiesz cierpienie Amelii.To przejmujące, jak stara się dobrze dla niego wyglądać, bowyczuwa, że wszystko się kończy, ale jeszcze nie zerwali ze sobą ostatecznie i oficjalnie.Wydaje jej się,że powinna dalej próbować.- Mnóstwo szminki i perfum.Wszystkie kobiety używają tego jako osłony.I na pocieszenie.- No pewnie.- Strasznie mi się podoba, kiedy przyłapuje go na posuwaniu sekretarki.I opis Clarissy starającej sięz godnością włożyć majtki!- Wyobrażasz sobie!- Nie wyobrażam sobie, żebym była na tyle spokojna, aby móc powiedzieć - co ona mówi, kiedy ichnakrywa? - Nie wiedziałam że jesteście w domu", czy coś podobnego?- Prawda? Albo wjechać jego samochodem do pokoju.- Ma sporo racji co do związków, nie sądzicie? - Harriet powoli układała talerze w stos.- Związekpowinno oceniać się nie po tym, jak często się kochacie, lecz po tym, ile rozmawiacie ze sobą w restaura-cjach.To mi dało do myślenia.- Mnie też.Nie mam ochoty na seks, jeśli nie było przedtem rozmowy w restauracji.- Biedny Jack! Czy chcesz przez to powiedzieć, że musi ci postawić kolację za każdym razem, kie-dy chce cię zaciągnąć do łóżka?- Mówiłam oczywiście w przenośni.Kobiety powinno się uwodzić od głowy, nie sądzisz?- Zdecydowanie!- Ja już nie pamiętam.Przecież jestem mężatką od dwudziestu czterech lat - roześmiała się Susan.Polly mrugnęła do niej.- Nonsens.Jesteś chyba w lepszej sytuacji niż my wszystkie razem wzięte.Harriet i Nicole to umę-czone młode matki.Ja mam kochanka z doskoku.Sądzę, że to ty i Roger macie najwięcej przyjemności.Harriet była pewna, że się rumieni.Przypomniał jej się dotyk rąk i ust Nicka i pomyślała o przy-szłym weekendzie.Właśnie przekonała Tima, że powinna wyjechać.Uśmiechnął się w odpowiedzi, kiedyzapytała, co o tym myśli.Oczywiście, że musi pojechać, to cudownie, że spotkają się z przyjaciółką weRLTdwie, bez niego i dzieci.Wolałaby, żeby się zmartwił.A jednak za każdym razem, kiedy była sama, wi-działa oczami wyobrazni, jak unosi się w muślinowej sukni nad skąpanym w słońcu trawnikiem, abywpaść w ramiona przystojnego nieznajomego, który znowu pocałuje ją w ten sposób.I znowu.Jak JaneSeymour na zdjęciach w kolorowym piśmie.Podniosła się, zaniosła talerze do zlewu i opłukała je, stojącplecami do Nicole.Potem zdjęła z kuchenki koszulkę Josha i postawiła na płytce masywny imbryk.- Ktoś chce kawy, czy wszystkie pijemy dzisiaj herbatkę miętową?- Jak sobie radzi Cressida? - Skończyły omawiać książkę.Piły herbatę.Harriet usłyszała kroki Timapół godziny wcześniej i wyczuła, że pozostałe kobiety zaczną niedługo zbierać się do wyjścia.Chciała jezatrzymać.Susan nastawiła uszu i odwróciła uwagę od Nicole, która pytała o roletę do okna o niecodziennymkształcie.Czuła się trochę jak lekarz, zmuszany do oglądania tajemniczych wysypek podczas proszonychkolacji.Nicole narysowała okno różową kredką na odwrotnej stronie jednego z obrazków Chloe, przedsta-wiających tęczę.Harriet nie znalazła żadnego innego papieru.Polly zaczerpnęła powietrza i uchwyciła mocno kubek obiema dłońmi.- Jest w ciąży.- O matko.- Skoro nie ma Clare, to chyba dobry moment, żebyście się dowiedziały.Susan już wie.Okropniesię bałam powiedzieć przy niej, wiecie?Nicole dokładnie wiedziała.- Jest mniej więcej w piątym miesiącu.Nic mi nie mówiła - Polly wybaczyła sobie to drobne kłam-stewko - aż do lutego.Była przerażona - pewnie zapomniała, że grzesznicy nie mogą rzucać kamieniami.-Polly uśmiechnęła się cierpko.- Ja byłam niewiele starsza, kiedy zaszłam w ciążę.Pięć miesięcy.Harriet myślała o wielu rzeczach.Biedna dziewczyna.Nadal pamiętała, jak najadłasię strachu, mniej więcej w wieku Cressidy.Siedziała w uniwersyteckiej ubikacji, czekając w milczeniu nawynik, i czuła, jakby białe ściany i sufit z pustaków powoli się na nią waliły.W świetlicy młodszych rocz-ników za ścianą ktoś oglądał Sąsiadów i słyszała przewodnią melodię serialu.Wszystkie idiotyczne fanta-zje o noszeniu dziecka Charlesa nagle wyparowały.Miała jednak szczęście.Była głupia, ale miała szczę-ście.Pięć miesięcy.Pewnie chce je urodzić.- Co zamierza zrobić?- Urodzić je.Polly wydawała się taka spokojna.Jak jej się to udawało?- W ciągu ostatnich tygodni omawiałyśmy to milion razy.Podjęła decyzję.Jest wyjątkowo opano-wana, odkąd wszystko wyszło na jaw.Sama poszła na USG i tak dalej.- To musiało być dla ciebie okropne.- Oczywiście.To moje dziecko.Nieważne, czy są dorosłe, zawsze myśli się o nich w ten sposób ichce się je ochronić, prawda, Suze?RLT- Absolutnie.I udusić!- Ochronić i udusić.Brzmi znajomo - westchnęła Nicole.- Cóż, to nie zmienia zbyt wiele, uwierzcie mi - uśmiechnęła się Polly.- Jest moim dzieckiem, alema dwadzieścia lat.Nie mam wyboru, muszę przystać na to, co postanowi.A postanowiła, że chce mieć todziecko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]