[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponownie uświadomiła sobiezgrozę jego zdrady.Nie był jej ukochanym Jackiem, nie byłbezpretensjonalnym, ciężko pracującym nauczycielem.Był cieszącym się złą sławą hrabią Rutledge.Mężczyzną, który roztrwonił swoją fortunę przy karcianymstole.Mężczyzną, który wyprawiał hedonistyczne przyjęcia i zadawałsię z latawicami, i w końcu tym, którego nazwisko zajmowało dosyćzaszczytne miejsce w jej gazetce.Mężczyzną, który wkradł się w jej życie celem pomszczeniautraty panny Gresham.Ponieważ chciał majątku Julii jakorekompensaty.Skłaniając ją podstępem do małżeństwa.341ouslaandcs Walczyła z zawrotami głowy.Nie zemdleje.Nie oprze się oframugę drzwi i nie da mu satysfakcji, nie wybuchnie na jego oczachpłaczem.Skupiając się na stawianiu nóg jedną przed drugą, podeszła zgodnością do krępej, starszej kobiety stojącej za Jackiem.- Pani musi być panią Davies.Miło mi panią poznać.Gospodynidygnęła przed nią, przyglądając się jej z zainteresowaniem.- Czy podać śniadanie?Zapach kiełbasy i jajek przyprawił ją o mdłości.- Nie, dziękuję.Lord Rutledge i ja potrzebujemy kilku chwil naosobności.Wycierając naznaczone wiekiem dłonie w fartuszek, pani Daviesspojrzała z niepokojem na Jacka, zanim zwróciła się do Julii:- Wiem, że to nie pora, abym coś powiedziała, ale znam swegopana od czasu, gdy był jeszcze małym nicponiem.Na pewno zlepostąpił, co do tego nie ma wątpliwości.Ale ma dobre serce.Lojalność służącej nie przekonała jednak Julii.NajwyrazniejJack również ją oczarował, nie zdawała sobie bowiem sprawy zogromu jego przewinień.- Jeśli nie ma pani nic przeciwko temu, proszę wyjść i zamknąćdrzwi.Na szczęście, tym razem pani Davies wyszła.Julia czekała wabsolutnej ciszy, aż usłyszała kliknięcie zasuwki.Jack stał, obserwując ją.Poranne światło wpadało przez długieokna i migotało na jego czujnej twarzy.Nie miał na sobie surdutu, za342ouslaandcs kołnierz koszuli miał wetkniętą lnianą serwetkę.Na stole leżałyresztki jego śniadania, biały talerz z chińskiej porcelany, srebrny nóż iwidelec, filiżanka kawy.Siedząc tutaj, prawdopodobnie chełpił się jejłatwowiernością. Kocham cię, Julio.Zawsze będę cię kochał".Groziła jej burza gwałtownych emocji, skupiła się więc nawściekłości.- I co, nie masz nic do powiedzenia? To twoja chwila triumfu,milordzie.Musiałeś to planować od dłuższego czasu.Podszedł do niej z dłońmi złożonymi w błagalnym geście.- Julio.Uwierz mi.Chciałem ci powiedzieć.Tyle razy.- Tak? Nie zauważyłam tego.Próbowałeś ukryć przede mnąprawdę nawet dzisiejszego ranka, przekładając książki.- A więc nie słyszałaś mojej rozmowy z panią Davies?- Zbliżył się do niej i delikatnie zaczął masować jej ramiona.- Usłyszałabyś wówczas, że jestem szaleńczo w tobiezakochany.Ciepło jego dłoni przenikało chłód jej ciała.Mimo zaistniałejsytuacji, poczuła lekkie pożądanie.Chciała, aby ją pocałował, abyprzytulił ją, aby mogła zapomnieć, że jest hrabią Rutledge.Wyrwała się z jego uścisku.- Nie musisz już udawać, Jack.Nie mam zamiaru słuchać więcejtwoich kłamstw.Gdybyś żywił wobec mnie szczere uczucia,wyjawiłbyś prawdę, zanim mi się oświadczyłeś.343ouslaandcs - To nie był odpowiedni moment.Nie zrozumiałabyś.Aleuwierz, naprawdę zamierzałem w końcu ci powiedzieć.- Kiedy? Przy ołtarzu?! Czy kłamałbyś nawet wtedy i podstępemzmusił mnie do fikcyjnego małżeństwa.- Skrzyżowała ręce na piersi,starając się ukryć ból.- Ależ skąd.Oczywiście, że nie.Przecieżmałżeństwo musiałoby być prawdziwe.Chciałeś moim majątkiemspłacić karciane długi.- Nie! Moim jedynym celem było położenie kresu twojemuKurierowi, nic więcej.Przysięgam.- Uczynił gest, jakby chciał jejdotknąć, ale przeczesał tylko palcami włosy.- Niech Bóg ma mnie wswojej opiece.Przepraszam cię, Julio.Wiem, że to nie wystarczy, alepopełniłem błąd.- Błąd.- Zaczęła chodzić w tę i z powrotem, wyliczając napalcach jego kolejne grzechy.- Przyszedłeś do szkoły, podszywającsię pod kogoś innego, przekonałeś mnie, że jesteś bez środków dożycia, skłamałeś co do swoich kwalifikacji.- Posiadam kwalifikacje w zakresie matematyki.-.i dałeś mi sfałszowany list polecający.Powierzyłam ci moichuczniów.- Przerażona i drżąca, wzięła głęboki oddech.- Oddałam ichpod opiekę mężczyzny tak nikczemnej natury.Powinnam domyślićsię prawdy, gdy zobaczyłam, jak uczysz ich grać w karty.- Zgadzam się, że moje metody są trochę niekonwencjonalne,ale.- przerwał, by zerwać serwetę i rzucić ją na stół.- Mój Boże.Chyba nie myślisz, że mógłbym skrzywdzić którekolwiek z tychdzieci [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl