[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Sophie - mruknął.- Moja ty piękna kochanko.Sophie rozchyliła usta,gotowa do pocałunku.Jednak w ostatniej chwili wyrwała mu się z objęcia iodsunęła od łóżka.- Już po północy - powiedziała z cieniem zaniepokojenia.- Musisznatychmiast odwiezć mnie do domu.- Po północy?Zdezorientowany, podciągnął się i oparł na łokciu.Dopiero terazzauważył, że Sophie zdążyła się już ubrać.Przykucnęła, żeby zebrać z dywanurozsypane spinki.Rozejrzał się po sypialni.Panował w niej półmrok i było chłodno.Ogieńw kominku prawie już wygasł.Zostało w nim tylko kilka słabo jarzących siępolan.Zwiece też się wypaliły.To niemożliwe.Grant nie mógł uwierzyćwłasnym oczom.- Z pewnością nie jest jeszcze tak pózno - upierał się.Sophie wyprostowała się, ściskając w dłoni zebrane spinki, które pochwili odłożyła na stolik.Ten sam, na którym stały nietknięte butelka wina idwa kieliszki.A także miska szklarniowych truskawek, którymi Grant zamierzałnakarmić kochankę.Patrzyła na niego z żalem.202R S - Niestety jest - powiedziała, unosząc zarazem włosy, żeby spiąć je w kokna tyle głowy.- Przed chwilą sprawdzałam na zegarku, który znalazłam wkieszeni twojego surduta.Mam nadzieję, że nie jesteś zły, że do niej zajrzałam.Ijest już prawie w pół do pierwszej.Oboje zasnęliśmy.Szczęście, że w porę sięobudziłam.Grant usiadł i przeciągnął dłonią po włosach.Był zdumiony, a także.zażenowany.Spał około trzech godzin.Jak to, do diabła, możliwe? Jak do tegodoszło?Nigdy nie zasypiał przy kochankach.Już sama myśl o tym byłaodpychająca.Zasypianie przy kobiecie to.takie intymne i pełne zaufania.Aprzecież nikt lepiej niż on nie zdawał sobie sprawy, że powinien pilnować sięprzy Sophie.Zbliżenie zupełnie wyzuło go z sił.Miał orgazm życia.Ale to żadnewytłumaczenie.Planował przecież, że będzie się kochał z Sophie przez caływieczór.Zamierzał ją zaszokować, pokazać tysiące różnych pozycji.Chciał,żeby umierała z rozkoszy.I choć osiągnęła spełnienie dwukrotnie, w rzeczywistości kochali się tylkoraz.Raz!A potem, trzymając ją w objęciach, zasnął.Jak jakiś trzęsący się starzec.Popatrzył ponuro na kochankę, która zręcznymi ruchami upinała przedlustrem włosy.Przypomniał sobie, że tak samo zręcznie wodziła rękami po jegonagim ciele.Dotykała go z niemal niewinnym zdumieniem.Tęskniłam za tobą,Grant, i to bardzo.Przywiodła go na skraj opanowania.Dotykiem, poca-łunkami, westchnieniami i jękami wyrażała podziw dla niego.Jakby był jakimśmistrzem, który zszedł z niebios, aby podarować jej rozkosz.Niczym bóg miłości.O tak, zasłużył sobie na to miano bez dwóch zdań.Wreszcie udało mu sięzaciągnąć Sophie do łóżka, po czym, do diabła, zasnął.203R S Jego nadal jeszcze zamroczony umysł skupił się na pózniejszych słowachkochanki.On spał, a ona przeglądała mu kieszenie.Czy chciała odnalezć listRoberta? Cholera! Kolejny punkt jego planu spalił na panewce.Zamierzałprzecież przyłapać Sophie na gorącym uczynku, żeby udowodnić jej winę.Ułożywszy włosy w skromny kok, zbliżyła się do łóżka.Znów wyglądałajak księżna.- Pospiesz się - ponagliła go, marszcząc czoło.- Musisz mi pomóc zapiąćsuknię, bo nie dosięgam do wszystkich guzików.- Zbliż się zatem.- Poklepał materac.- Usiądz, to je zapnę.Wyraznie speszona jego nagością, obrzuciła go niepewnym spojrzeniem.Był na szczęście przykryty kołdrą od pasa w dół.Gdyby jednak wiedziała, jak bardzo jest podniecony, cofnęłaby się odłóżka na drugą stronę pokoju.Oczywiście bez kłopotu sprowadziłby ją zpowrotem, ale.Tam do diabła! Chciał, żeby sama do niego przyszła.Pragnął wiedzieć, żema nad nią przynajmniej taką władzę.Rzucił jej wyzywające spojrzenie.- Boisz się?Z zadowoleniem stwierdził, że po chwili zastanowienia uczyniła, jakpoprosił.Usiadła na łóżku plecami do niego.On zaś, ignorując guziki, objął jejwąską talię.Aasząc się do jej szyi, wciągnął głęboko jej zapach.- Moja słodka Sophie - mruknął kusząco - wcale nie musimy jeszczewychodzić.Poczuł, że zesztywniała.- Wystarczy, Grant.Nie mamy na to czasu.- Mamy.- Nie.Sztuka skończyła się godzinę temu.Helena zacznie cośpodejrzewać.204R S - Powiemy, że coś nas zatrzymało - upierał się.Sięgnął do piersi kochankii zaczął je pieścić w sposób, w który lubiła.- Wicehrabia Hockridge urządzadzisiaj przyjęcia.Powiemy, że nas do siebie zaprosił.- Od roku nie byłam na żadnym przyjęciu.- Sophie drżała pod dotykiem,ale zarazem patrzyła na Granta surowo przez ramię.- Poza tym, w żadnychokolicznościach nie zgodziłabym się na wizytę u kogoś takiego jak lordHockridge.- Powiemy, że wpadliśmy do niego tylko na chwilę.- Grant przesunąłdłoń niżej.- Wizyta była krótka - dodał wymownym szeptem.- Trwała niewięcej niż pięć minut.Z ust Sophie wyrwało się drżące westchnienie.Odwróciła się i położyładłoń na jego nagim ramieniu.Policzki miała zaczerwienione, oddechprzyspieszony.- Pięć minut? Jak to się ma do twoich zasad?- Zapomnij o nich.Liczyły się tylko przy pierwszym razie.Chciałem,żeby zapisał ci się dobrze w pamięci.Uśmiechając się, musnęła go palcami po ustach.- Jestem pewna, że szybkie zbliżenie też potrafi się w niej zapisać.Ach, ten jej uśmiech.Na jego widok krew w nim wrzała.- Zatem dosiądz mnie i sama nadaj tempo.- Dosiądz?Była fascynującą mieszanką światowości i niewinności.Grant podłożyłsobie kilka poduszek pod plecy i wyciągnął ręce do kochanki.Ona zaś, z twarząrozświetloną oczekiwaniem, wspięła się na łóżko.Pomógł jej podciągnąć suknięi otoczyć jego biodra nogami.Zatopił palce w jej kobiecości.Przekonał się, żejest gorąca i wilgotna.Może, tak jak on, ona także gotowa była do zbliżenia już od pierwszejchwili, gdy się przebudziła.205R S Oparta na kolanach, usiadła na nim, a on wszedł w nią głęboko.Jęknęła zrozkoszy i jej biodra od razu wpadły w dziki, kołyszący się rytm.Ich ustapołączyły się w namiętnym pocałunku.Kochali się szybko i gorączkowo.Nie minęło więcej niż pięć minut, gdy Sophie, szczytując, opadła mu wramiona.On też doznawał w tej chwili spełnienia, pamiętając jednak, że przedkulminacyjnym momentem musi wycofać się z kochanki.Opadli potem razem na poduszki, wyczerpani i zdyszani [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl