[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Idą czołgi, kochany Stachów, a ktoś zawsze po drodze zostanie.Bo tak już musibyd.jak idą czołgi.Wywołałem:- Tu mówi porucznik Tymieniecki! Zadanie wykonane, w koocowej fazie walki.strat żadnych.Zdobyte: dwa działa samobieżne z załogami, dwa samochody ciężarowe, osiemnaście motocykli,wzięto trzydziestu dwóch jeoców.Spalone trzy czołgi, w tym jedna panthera, trzy ciężarówki.Zabitych około dwudziestu.Over!- Dziękuję.Stad, czekad dalszych rozkazów.Koniec.O żeby ich jasna cholera! Znowu przysłali nam serię z tych mozdzierzy, jeszcze kogo pokaleczą, bokochane chłopaczki włóczą się wszędzie i może jeszcze który oberwad.Nie bałem się przeciwnatarcia, bo Paciukanis i Strukowski stali na takich stanowiskach, że samemuKesselringowi obrzydziliby wojnę, gdyby zaryzykował.Poszedłem zobaczyd nową zdobycz, którą żołnierzyki wywęszyły w krzakach.Piękna Tatra, w sam razcoś dla mnie na osobiste rozjazdy.Chodzi jak woda, więc zjechałem na boczną ścieżkę, żeby w razieprzyjazdu Motyki nie kłuła go zbytnio w oczy.A teraz coś dla dobrych przyjaciół.Na niemieckiej czarnej, ceratowej płachcie śmiertelnejwydrukowałem pięknie kredą: Rozbity i zdobyty przez pierwszy szwadron Pułku Szóstego Pancernego.Za niewielką opłatąwynajmujemy na święta pułkowe.Płachtę pieczołowicie powiesiliśmy na boku panthery.Wiadomo, że zjadą wszystkie wodze oglądad tęniecodzienną zdobycz.Będzie trochę kpin i śmiechu z zainteresowanych.Co do jasnej zarazy! Nie mogą się uspokoid? Amunicji mają za dużo? Strzelają z daleka,prawdopodobnie gdzieś tam z dołu, i walą od razu salwą z sześciu.Głupi to musi byd żołnierz, co niepotrafi uszanowad tea-time'u.Zjechaliśmy trochę czołgiem w dół, a czas najwyższy na małe tea-party.O.nie! Znowu! Gotowijeszcze przyłożyd nam artylerią.- Okopad się pod czołgami!W razie nawały wygodniej będzie leżed pod czołgiem niż siedzied w wieży.Ziemia miękka, to zanimwoda się zagotuje, wykop będzie gotowy.Coś im teraz nie wyszło.Przenieśli dobre sto jardów, ale niewąsko postraszyli piechotę, która wnajlepsze roztasowała się w winnicy.Zdaje się, że nawet któryś oberwał, bo krzyk podnieśli ogromny.Wykopali piękny dół, najechali czołgiem i altanka jak się patrzy.- Co jest z herbatą?Wszystkie gęby zadowolone, każdy ma coś do powiedzenia.Obłowiły się łobuzy, bo cała ciężarówkapełna paczek gotowych do wysyłki do Niemiec.Czego tam nie było! Siedzieliśmy w czwórkę podczołgiem, bo Kobicrzyckiego jeszcze zaniosło do panthery.Nie mógł się nacieszyd, więc poszedłjeszcze raz ją pomacad.Ale był trochę na mnie naburmuszony, bo koniecznie chciał lecied obejrzedtamtą, strzeloną w biegu.To było trochę za daleko, i nie pozwoliłem.Niespodzianka! Przyjechał Dolek Jadwisiak.Trochę blady, wyrwał z punktu opatrunkowego.Ranę mapowierzchowną, bardziej bolesną niż poważną.Wlazł pod czołg, i tu ścisk się zrobił jak przykonfesjonale.Trzeba było wszystko opowiedzied od początku.Każdy miał coś swojego, wszyscy gadalirównocześnie, jeden przez drugiego.Zanim rozlano wino, seria z mozdzierzy usiadła wprost nanaszym czołgu.Zadymiło nas zupełnie, a Daszewski, którego tu diabli przynieśli, dostał odłamkiem.Nic groznego, bo na poczekaniu wydłubał z bohaterskiej piersi szczyptę żelaza.Poszedł cały jerry-can wina, poszła chowana na czarną godzinę Benusiowa butelka whisky.Ale Dolekbył rozpromieniony.Wyszliśmy razem, bo chciał odwiedzid wszystkie czołgi i miał mi coś na boku do powiedzenia.- Byłem u Motyki, jak przyjechał generał i zaczął cię wychwalad.Coś ty podobno wyciął na sieci Tumówi porucznik Tymieniecki ? Bardzo się to generałowi podobało.Będziesz miał fory u niego.Dopytywał się o twój ostatni awans.A Motyka jak ta gradowa chmura, aż się jąkał.Już za tę bitwęCzwartą Klasę diabli mu wzięli.Ale ty teraz uważaj z tymi twoimi wyjazdami, bo on do byle czego siębędzie czepiał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]