[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zpiący Królewicz obudził się tuż przed Newport iprzez dwadzieścia minut gadał z Tulloch przeztelefon.- To z całą pewnością głowa Karen Curtis, wogrodzie i szopie żadnych śladów, które mogłybynam pomóc, a Jacqui Groves wciąż żyje i jest pod472 strażą - poinformował, kiedy już skończyłrozmawiać.- Tully życzyła nam udanej podróży ipowiedziała, że mam być grzeczny.- Jak na razie może być z ciebie dumna -mruknęłam, nie odrywając oczu od jezdni.Kątem oka zobaczyłam, że uśmiecha się do siebie.W centrum Cardiff trafiliśmy na spore korki iniewiele brakowało do południa, kiedy wreszciezajechałam na parking w Sophia Gardens.Joesburywyskoczył z auta i poszedł do parkomatu.Wpowietrzu wisiała mżawka, a znad rzeki Taffnadciągała gęsta mgła.- Komisariat? - spytałam, kiedy wrócił.Pokręcił głową i postawił kołnierz marynarki.- Nie.- Ruchem głowy wskazał kładkę dlapieszych.- Idziemy na spacer.Park Bute jest długi i wąski, ciągnie się przezkilka kilometrów od centrum miasta aż dootaczających je zielonych terenów.Kiedy zeszliśmy zkładki dla pieszych, ruszyliśmy dokładnie w poprzekjego szerokości.Po kilku minutach zaczęliśmydostrzegać zarysy nowoczesnych budynków napobliskiej głównej ulicy.Kanał, który mógł byćstarorzeczem Taff, a nawet rowem melioracyjnym,wyznaczał najdalszą granicę parku.Gdy do niegodotarliśmy, Joesbury skręcił w prawo i ruszyliśmy zpowrotem w stronę śródmieścia.Nie wyjaśnił mi,473 dlaczego jesteśmy tutaj, i nie zamierzałam pytać.Zresztą przecież się domyślałam.- Co myślisz, Flint? Wygląda ci na gliniarza?Oderwałam oczy od alejki i zobaczyłam dośćwysokiego i pulchnego faceta po sześćdziesiątce.Stałna wąskim mostku z czerwonej cegły, spinającymbrzegi kanału.Podeszliśmy bliżej.Krótkie włosy,zacięta mina i coś w postawie powiedziało mi, że tojeden z nas.Sierżant Ron Williams przywitał się najpierw zJoesburym, a ja grzecznie poczekałam na swojąkolej.Miałam na sobie najlepszy pogrzebowykostium, sztywną białą bluzkę i legginsy.Włosyzaczesałam do tyłu w najciaśniejszy bibliotekarskikok.Na nosie okulary.I oczywiście zero makijażu.Kiedy panowie wymienili się już grzecznościami,sierżant zwrócił się do mnie.Zwiadoma, że Joesburyobserwuje nas oboje, dałam im obu dwie sekundy.- Ten drugi wygląda gorzej - powiedziałam, kiedyuznałam, że już dość się napatrzyli.Zmusiłam się douśmiechu i wyciągnęłam rękę do Williamsa.-Funkcjonariuszka Lacey Flint.- Miło panią poznać.- Jego akcent natychmiastzdradzał człowieka z Dolin.- No dobrze, zrobiliścieniezłą gimnastykę moim szarym komórkom.To byłodawno temu.Może zaczniemy od miejsca, gdzie tosię stało?474 Joesbury zgodził się i Williams poprowadził nasdalej alejką w stronę miasta.Po jakimś czasiezobaczyliśmy wysoki normański donżon, a za nimgotycki, bajkowo elegancki zamek Cardiff.Kiedyzrównaliśmy się z zamkowym murem, Williamszszedł z alejki i ruszył po trawie.Joesbury poszedł zanim, więc i ja, kawałek za nimi.- To, przez co teraz idziemy, to magnoliowy gaj -wyjaśnił sierżant.- Wiosną jest na co popatrzeć.Powykręcane gałęzie starych drzew wyglądały jaksięgające ku nam macki.Przed nami z mgły zaczęłysię wyłaniać wysokie kamienie.- Więc myślicie, że to, co się dzieje w Londynie,ma coś wspólnego z siostrami Llewellyn? - Williamswyciągnął dużą, białą chustkę i przycisnął ją dotwarzy.Zbliżyliśmy się do kamieni.Zauważyłam już, żesierżant ma przekrwione oczy i czerwony nos.Walczył i przegrywał z ciężkim przeziębieniem.- Po prostu wolimy wszystko sprawdzić - odparłJoesbury.- Ja jakoś tego nie widzę - powiedział Williams.-To były dobre dziewczyny.Joesbury odrobinę zwolnił.- Rodziny tamtych chłopaków mówią co innego.Williams zatrzymał się parę metrów odkamiennego kręgu.475 - O, ja nie twierdzę, że były aniołami - odparł.-Dziewczyny z Cardiff rzadko są święte, i ta starszarzeczywiście trochę rozrabiała.Ale młodsza&szczere złoto.Nie zasłużyła na to, co ją spotkało.Słyszałem, że umarła.Przed nami jedenaście grubo ciosanych głazówtworzyło krąg o średnicy mniej więcej trzydziestumetrów.Dwa największe stanowiły coś w rodzajunaturalnej bramy.Williams i Joesbury dziarskowkroczyli do środka.Ja wlokłam się za nimi.- Był pan na służbie, kiedy doszło do tegorzekomego gwałtu?- Owszem.I przyszedłem tu z tą starszą siostrą,jak tylko się rozwidniło - odparł Williams.Kiedydoszliśmy już prawie do środka kręgu, zatrzymał się.Joesbury zaczął się obracać w miejscu i oglądaćpionowe kamienie.Wielka, płaska płyta na środkuprzypominała ołtarz ofiarny.- To jakiś zabytek?Sierżant wydmuchał nos i pokręcił głową.- Nie.Ustawiono to pod koniec latsiedemdziesiątych.Chociaż ten centralny kamieńpodobno był częścią jakiejś neolitycznej budowli,którą znaleziono w parku.To jak, opowiadaćwszystko po kolei?- Bardzo proszę.- Victoria i Cathy spotkały się z tymi chłopakamiw pubie Owain Glyndwr przy St John Street - zaczął.476 - Wyszły jakoś dwadzieścia po jedenastej i ruszyły naprzystanek autobusowy.Kiedy dotarły do głównejulicy, zaraz przed parkiem, usłyszały, że chłopcy zanimi biegną.- Wyszli za dziewczynami z pubu?- Prawdopodobnie, ale im powiedzieli, że bandamiejscowych zaczęła się awanturować w pubie i ichgoni.Zapytali, jak mogą szybko uciec.- I przyszli tutaj?Williams kiwnął głową.- Victoria mówiła, że wtedy jeszcze nie czuła sięzaniepokojona.W pubie chłopcy zachowywali sięuprzejmie, grzecznie.Wiedziała, że stąd bez truduzwieją na kładkę dla pieszych przez rzekę iwydostaną się na parking przy Sophia Gardens.Przeszli górą przez tamtą furtkę w murze, chłopcypomogli dziewczynom się wspinać.Joesbury i ja spojrzeliśmy w stronę, w którąpokazywał Williams.Ledwie dostrzegaliśmyciemniejszą linię we mgle - potężny mur okalającypark.- I wtedy wszystko zaczęło iść nie tak - domyśliłsię Joesbury.- Victoria zeznała, że ruszyły z Cathy przez park, atamci kolesie poszli za nimi.Po chwili zorientowałasię, że dzieje się coś złego.Chłopcy zostali z tyłu,zniknęli im z oczu, ale usłyszała wulgarne okrzyki,szepty.Zrozumiała, że popełniła wielki błąd, więc477 złapała Cathy za rękę i puściła się biegiem przedsiebie.- Próbowała im uciec? - Joesbury mierzyłwzrokiem odległość od wejścia do parku aż domiejsca, gdzie, jak oceniał, znajdowała się kładka.- Nie miały szans [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl