[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po chwili wzięła się wgarść, wiedząc, że nie wolno im tracić czasu, otworzyła oczy i podeszła do pieca.Zgasiła palnik i zakręciła kran. 202Gideon, caly roztrzęsiony, przyklęknął raz jeszcze i dotknął przegubu Tamary,szukając pulsu:- Ona także żyje.Dzięki Bogu.Muszę zadzwonić po pogotowie, natychmiastwezwać lekarza.Nie mamy chwili do stracenia.Gideon przeszedł przez kuchnię chwiejnym krokiem, ale wreszcie udało mu sięopanować, oparł się o bar, sięgnął po telefon i wykręcił numer pogotowia.Usiłowałkontrolować swój głos, gdy podawał dyżurnej wszystkie szczegóły, po czymodłożył słuchawkę.- Ambulans, lekarze i policja będą tu za chwilę - powiedział, spojrzawszy na Lenore.Jej twarz była kredowobiała.-Zadzwonię do matki - dodał.Lenore podeszła do niego i chwyciła go za ramię.- Nie lepiej zaczekać, aż przyjedzie pomoc? Usłyszeć, co powiedzą lekarze?Gideon potrząsnął przecząco głową.- Lepiej będzie, jeśli zadzwonię do Nowego Jorku natychmiast.Potrzebujemy jej tu,powinna być przy Chloe i Tamarze.- Masz rację.- Lenore zagryzła wargi, patrząc na dwie ranne kobiety leżące napodłodze.- Kto to mógł zrobić.kto mógł zrobić coś tak strasznego? - zanim Gideonzdołał odpowiedzieć, dodała: - Z pewnością ten człowiek.Kto to jest?- Nie mam pojęcia.Ale on nie żyje, tyle mogę ci powiedzieć.- Czy zrobić ci drinka? - zapytała Lenore, dotykając jego ramienia.- Nie, dziękuję.- Przysunął krzesło do baru i usiadł.Spojrzał na zegarek.- Dochodzijedenasta.W Nowym Jorku jest prawie szósta.Tak, zadzwonię do mamy teraz.-Podniósł słuchawkę, ale zaraz znów ją odłożył.- Lenore, proszę uważaj, czy niejedzie Nigel.Powinien tu być za chwilę i nie chciałbym, żeby wszedł tu bezuprzedzenia.zwłaszcza z dziećmi.- Boże mój, masz rację! - Lenore podbiegła do okna, by mieć na oku drogę.- GdyNigel przyjedzie, zabiorę dzieci i Agnes do Lindenhill.- Tak, tak będzie najlepiej - zgodził się Gideon i znów podniósł słuchawkę.Wykręciłnowojorski numer matki, zdobywając się na spokój, by przekazać jej wiadomości. 213Gdy Stevie się odezwała, Gideon przybrał najspokojniejszy ton, na jaki potrafił sięzdobyć:- Cześć mamo, tu Gideon.- Tak, wiem, że to ty, kochanie.Miło słyszeć twój głos - odpowiedziała Stevie.-Pewnie już jesteś na wsi.Co słychać?Gideon nie odpowiedział na jej pytanie; zamiast tego zapytał:- Nie obudziłem cię chyba, prawda?- Nie, wstałam o piątej - zaśmiała się Stevie.- Właśnie piję kawę.- Mamo.ja.- Gideon urwał niespodziewanie.Zabrakło mu słów.Przełknął ślinę.Izapadła cisza.- Czy jesteś tam, Gid?- Tak mamo, muszę ci coś powiedzieć.- Co się stało? - przerwała mu Stevie.- Coś się stało.Poznaję to po twoim głosie.Cotakiego, Gideonie?- Mamo, musisz tu dziś przyjechać.Do Yorkshire.Gdy już skończymy rozmowę,musisz zadzwonić do British Airways i zarezerwować miejsce w porannymconcordzie.Na ósmą czterdzieści pięć.Ja załatwię jakiś prywatny samolot, któryzabierze cię z Heathrow.- Gideon, na miłość boską, co się stało? Powiedz mi, proszę! Chodzi o cośstrasznego, wiem o tym.- Obawiam się, że tak.- Gideon odchrząknął.- Tutaj, na farmie, była strzelanina.Ale one żyją.Tamara i Chloe żyją, mamo.Czekam na pogotowie.- O Boże, co się stało?- Nie wiem, mamo.Nie było mnie tutaj.- Pozwól mi porozmawiać z Nigelem.- Jego tu nie ma, mamo.Zabrał dzieci i Agnes do Ripon na zakupy.Ja i Lenorewłaśnie tu weszliśmy parę minut temu.To my znalezliśmy Tamarę i Chloe.Nigeljeszcze o niczym nie wie.- Ale one naprawdę żyją, prawda Gideonie? Nie okłamałbyś mnie tylko po to, żebymnie trochę uspokoić? - zapytała Stevie drżącym głosem.Gideon usłyszał, że matka płacze i zawołał:- Naprawdę mamo, one żyją! Możesz mi wierzyć.- Kto to zrobił?- Nie jestem pewien - powiedział z rezerwą Gideon.- Ale 204zaraz tu będzie policja.A Chloe i Tamara na pewno z tego wyjdą.- O Boże, mam nadzieję, Gideonie! Moja mała dziewczynka.Moja mała Chloe.ITamara, słodka Tamara.Muszą z tego wyjść [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl