[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyszedł i znowu stanął na środku korytarza w cywilnej dzielnicy.Jej mieszkańcyprzystawali, gapiąc się na niego, a w zasadzie na mundur, który zupełnie nie pasował do tegomiejsca.Po raz pierwszy od bardzo dawna Stark patrzył cywilom prosto w oczy i ku swojemuzdumieniu zauważał w nich o wiele więcej zainteresowania niż lęku czy wrogości.Wojo wojunierówne, pomyślał.Najlepiej to widać, gdy człowiek spojrzy na małpy z trzeciej dywizji imoich chłopców.Może więc cywilbanda także nie stanowi monolitu? Ta myśl zaniepokoiłago, ponieważ naruszała posady świata z jego wyobrażeń.Czy to możliwe, że tutejsze wojomoże mieć coś wspólnego z cywilbandą mieszkającą na Księżycu? Cóż, świat musiał już widzieć dziwniejsze rzeczy.Korytarz prowadzący do przedziału Starka wiódł obok mesy będącej w rzeczywistościzwykłym przedziałem sypialnym, tyle że pozbawionym drzwi oraz łóżka, w których miejscewstawiono kilka stolików i automat dystrybutora napojów.Przechodząc obok, dostrzegł najednym z krzeseł Vic.Usiadła tak, by mieć dobry widok na wejście.- A ty co tutaj robisz? - zapytał.Uśmiechnęła się wymijająco.- Nic.Spędzam wolny czas.- Dziwne miejsce jak na rzadką chwilę odpoczynku.Nie mów, że czekałaś na mójpowrót.- Dlaczego miałabym to robić? - prychnęła.- Jesteś już dużym chłopcem.- Akurat.- Stark usiadł naprzeciw niej.- Zapytasz?- Nie.- Okay.Chciała ze mną pogadać, a właściwie nie ona, tylko jej przyjaciółka, kobietawysoko postawiona w tutejszych władzach cywilnych.Vic uniosła brew.- Chciały pogadać? Z ciebie jest kiepski rozmówca.- Wiem, ale nie o takie pogawędki chodziło.Zadawały mi masę pytań.- Pytań? - Vic pochyliła się ku niemu z poważną miną.- Jakiego rodzaju?Ethan machnął lekceważąco ręką.- Nie chodziło o żadne tajemnice wojskowe.Wyobraz sobie, że nasze dowództwokarmi cywilbandę tekstami, iż ta wojna trwa tak długo, ponieważ żołnierze, tacy jak ja i ty,upierają się, by walczyć aż do zwycięstwa.Reynolds zaśmiała się pod nosem, kręcąc głową.- Daj spokój.- Poważnie.Mówiły to serio i były mocno zdziwione, gdy okazało się, że nikt nas otakie sprawy nie pyta, a przecież prawda jest taka, że nikt z nas nie chce przeciągania tejwojny w nieskończoność.- Stark zamilkł, widząc dziwny wyraz twarzy Vic.- Coś nie tak?- Ethan - odezwała się z wyrazną nutą złości w głosie - jak sądzisz, co zrobią nasiprzełożeni, gdy ktoś z władz cywilnych powie im, że kłamali?- Wolałbym nie zgadywać - odparł ze spokojem.- Ale nie ma obaw, nikt niewyskoczy z takim tekstem.Obiecały, że nie powiedzą żadnemu oficerowi o rozmowie zemną.- A ty im uwierzyłeś? - Tak.Nie od razu, ale w końcu mnie przekonały.- To cywile! - Twarz Vic stężała ze złości.- Dla nich jesteśmy kimś w rodzajugladiatorów, którzy powinni umierać dla rozrywki tłumu! Zawsze głosują przeciwzwiększeniu wydatków na wojo! Mają w dupie ciebie i nas wszystkich!- Vic, cywilbanda nie ma dostępu do transmisji z pola walki, odebrano jej też prawogłosu i.możesz mi wierzyć lub nie.interesuje się naszym losem.- Pieprzenie.Oj, Ethan, jak łatwo złapać cię na piękne oczy.- Posłuchaj mnie! Może nie jestem najbardziej rozgarniętym facetem na tej skale, alepotrafię zauważyć, kiedy ktoś mnie robi w wała.One mnie o nic nie prosiły, Vic.- Jasne - burknęła.- Tylko następnym razem, gdy zaproszą cię do siebie, nie zdziw się,jeśli każde twoje słowo trafi potem do wizji.Albo któraś zacznie się drzeć:  Ratunku,gwałciciel! , żeby zaistnieć choć przez pięć minut w publikatorach.- Wiem, że to cywilbanda, ale.- zawahał się, próbując znalezć odpowiednie słowa,szybko jednak zrezygnował.- Ani ona, ani jej przyjaciółka nie zachowywały się jak cywilerozmawiający z wojskowym.Tym razem było inaczej.- Co znaczy: inaczej?- Sam nie wiem.- To wyznanie uspokoiło nieco gniew Reynolds.- Po prostu byłoinaczej niż zazwyczaj.Do licha, Vic, kiedy wracałem tutaj przez cywilne dzielnice, mógłbymprzysiąc, że kilka osób uśmiechnęło się do mnie, i to naprawdę przyjaznie.Nawet gliniarz byłdla mnie miły.- Cóż, świat musiał już widzieć dziwniejsze rzeczy.- westchnęła, nieświadomiepowtarzając myśl Ethana.- Mimo wszystko dobrze ci radzę, nie idz na kolejne spotkanie z tąkobietą.Stark wyszczerzył zęby.- Dlaczego? Czyżbyś była zazdrosna?- Daj spokój, proszę! - Skrzywiła się mocno.- Spędzamy ze sobą mnóstwo czasu.Pokręciła głową, jednocześnie przewracając oczami.- Robimy to, ponieważ jesteśmy przyjaciółmi.Ale nawet gdybyśmy nie byli dobrymiznajomymi, i tak czułabym się zobligowana do otworzenia oczu naiwnym idiotkom, którymwydawałoby się, że możesz być niezłą partią.- Dzięki.Ja też cię lubię.- Stark opuścił wzrok na moment.- One powiedziały mi cośjeszcze, Vic.Wygląda na to, że nasz generał Meecham był gościem jakiegoś programupublicystycznego i opowiadał w nim o szczegółach mającej nastąpić ofensywy. - Obiło mi się o uszy.- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?- Ponieważ nie wierzyłam, że to możliwe.Ale jak się okazuje, to prawda?- Tak mi przynajmniej mówiły te babki.W przygotowanej dla nas wersji dziennikamusieli to wyciąć.- Stark zacisnął pięść.- Nam nie pozwalają oglądać wystąpień generała, alecywilbanda i obcokrajowcy mogą się go napatrzeć i nasłuchać do woli.Cholernie sensowneposunięcie.Vic, dlaczego mam wrażenie, że oglądam w zwolnionym tempie katastrofępociągu?- Pewnie z tego samego powodu co ja.- Reynolds ustawiła swój palmtop pod takimkątem, by i on mógł patrzeć na ekran.- Pokażę ci coś jeszcze.Jutro rano sztabowcyMeechama zrobią nam odprawę.Wszyscy podoficerowie z pierwszej dywizji, nie znajdującysię aktualnie na pierwszej linii, mają się na niej stawić.Obowiązkowo.A sierżanci z frontuotrzymają bezpośredni przekaz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl