[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pędzili New JerseyTurnpike.Czuła nerwowe podniecenie na myśl, że zobaczy ojca.Po rozmowie telefonicznej czuła się zle, niemalwinna.Jak gdyby jedna z dawnych Soni ciągle w niej żyła i potrzebowała ojca.Jego aprobaty, miłości, czy czegoś -myślała, wyglądając przez okno.Ale przynajmniej robiła to w dobrym stylu!Minęło sześć miesięcy, odkąd się widzieli i Sonia chciała, żeby jej nowy wygląd wywarł na Harrym wrażenie.Miałana sobie tradycyjnie czarne leginsy i spódniczkę mini, a czarny kaszmirowy sweter zarzuciła niedbale na ramiona -.był szary pazdziernikowy dzień.Oczy zarysowała lekko ciemnoszarą kredką, położyła liliowy pastel na powieki.Usta uszminkowała na jasnoróżowo.Na czoło nasunęła ciemne okulary przeciwsłoneczne, a włosy ściągnęła mocnow koński ogon.- Nie jestem pewna, ile to potrwa - powiedziała szoferowi, kiedy podjechali pod wyglądający nijako budynek naskraju stanu New Jersey.Określano go mianem Instytutu Korekcyjnego Josepha P.Haynesa.Dołączyła do grupy złożonej głównie z matek z dziećmi, czekającej przed główną bramą.Nasunęła okulary na oczyi zawiązała na włosach liliową chustkę.Punktualnie o trzeciej wpuszczono odwiedzających do środka; przeszli przezwykrywacz metalu do rozmównicy.Kiedy wprowadzono więzniów, dostrzegła ojca.Zdumiała ją zmiana w jego wy-glądzie.Tak bardzo się postarzał, nie tylko fizycznie.Szedł krokiem człowieka pokonanego.Garbił się, czego nigdynie zauważyła.Zciągnęła okulary i chustkę, żeby mógł ją poznać, a mimo to Harry dwukrotnie przesunął wzrokiempo tłumie, zanim uniosła rękę i ich oczy się spotkały.Z kwaśnym uśmiechem wskazał na stół, przy którym mogli usiąść.- Księżniczko! - powitał Sonię, kiedy podeszła i pocałowała ojca w policzek.- Co się z tobą stało?- Trochę urosłam, tato.- Zachichotała, garbiąc się, żeby schować biust.Uśmiechnęła się do niego nieśmiało.- Czy zrobiłaś coś z nosem, Soniu? - spytał, mrużąc oczy.- Wygląda inaczej.Czy robiłaś jakieś sztuczki z idealnymciałem, które dostałaś?- Och, tato, daj spokój! - zaśmiała się Sonia.- Pomówmy o tobie.Czy proces odbędzie się niedługo?Przyjrzał się z bliska jej twarzy.- Najpierw powiedz, co ze sobą zrobiłaś i dlaczego! Wzruszyła ramionami, szukając w torebce gumy do żucia.- Wielka mi rzecz! - Poczęstowała ojca gumą.- Przeszłam operację plastyczną nosa.Wiesz, że chciałam byćmodelką, prawda? Pracuję, tato, oszczędzam pieniądzę, żeby cię stąd wyciągnąć!- A to? - Ruchem głowy wskazał na biust.- Używasz wkładek, Soniu?Spojrzała na obcisły sweter, pod którym rysowały się idealne kule.- Pomógł mi trochę chirurg plastyczny.Wszyscy to robią, tato!Zmarszczył brwi, patrząc dziwnie na córkę, a Sonia poczuła lekki dreszcz strachu, jakby ojciec miał ją uderzyć.- Spójrzmy prawdzie w oczy, byłam dość płaska - powiedziała, szperając w torebce, tym razem w poszukiwaniuzdjęć.- Ale, mój Boże, Soniu, jesteś jeszcze dzieckiem!- Tato, mam już prawie piętnaście lat.Jestem dorosła! Widzisz te zdjęcia?Nawet nie spojrzał na nie.Trzymał dłonie na jej ramionach, a Sonia zauważyła, że były spierzchnięte, z obgryzio-nymi paznokciami.- Takie operacje są drogie - zauważył.- Kto za nie zapłacił? Matka?- Słuchaj.- Nie odpowiedziała na jego pytania.- Kiedy stąd wyjdziesz, chcę znowu mieszkać z tobą i Laurie.Niepasuję do mamy i Marka.Może moglibyśmy wrócić doKalifornii, może do domu Laurie? Albo gdzieś na północ stanu Nowy Jork? Bylebym mogła jezdzić konno.Harry nie spuszczał wzroku z jej twarzy.Sonia patrzyła, jak jego miłość do niej znika, jak twarz ojca ciemnieie izamiera.- Nie! - krzyknęła, łapiąc go za szerokie ramiona i potrząsając Harrym delikatnie.- Wciąż we mnie wierzysz prawda?Nadal jestem twoją księżniczką?- Ty znalazłaś te pieniądze, prawda? - odparł z zadumą Harry.- Miałaś je przez cały czas, kiedy tu siedziałem?- Co masz na myśli?- Zapłaciłaś za oszpecenie się.Za zmienienie się w.Urwał, wpijając w Sonię rozpaczliwie spojrzenie.To byłodla mego takie ważne; patrzył na nią tak przenikliwie, że wiedziała, że czyta jej w myślach.- Nie było cię tam - powiedziała bezbarwnym głosem - Wtedy naprawdę cię potrzebowałam! - Spojrzała na swojedłonie.- Ten facet mnie zgwałcił! Wróciliśmy do domu a on wykopał mnie z samochodu jak worek śmieci Wpadłamw histerię! Tak bardzo cię potrzebowałam, żebyś mnie pocieszył.A ciebie nie było, tato!Szarpnął głową, jakby go spoliczkowała.- Soniu, ja.- Dlatego zabrałam pieniądze - przerwała mu.- Zafundowałam sobie to wszystko, żeby zrobić wspaniałą karierę iudaje się! Widzisz to?Rozłożyła na stole zdjęcia, ale Harry nie spuszczał wzroku z jej twarzy.- Siedziałem unieruchomiony w więzieniu - zaczął powoli.- A ty wyprawiałaś sztuczki z twarzą i ciałem? Jesteśprzeklęta.Dla mnie nie jesteś już moją córką!Usiłowała wcisnąć mu w dłoń zdjęcia.- Nie mów tak, tato! - Zaśmiała się.- Rozchmurz się! Nie zachowuj się jak paranoik! Wszystkie pieniądze, którezarabiam, odkładam dla ciebie! Wkrótce stąd wyjdziesz i.- Za pózno! - Chrząknął niecierpliwie i wstał.- Za parę miesięcy zacznie się proces, a sądząc po niekompetentnymadwokacie, którego mi dali, zamkną mnie tu na wiele lat.Zejdz mi teraz z oczu.Nic mnie nie obchodzi, czy jeszcze cię kiedyś zobaczę!Zdjęcia pofrunęły na podłogę, kiedy Harry przepchnął się obok Soni i minął grupki odwiedzających swoim krokiemstarego człowieka.Patrzyła za nim z otwartymi ustami.Kilku Chińczyków siedzących przy sąsiednim stoliku przy-glądało się jej z zaciekawieniem, a Sonia odwróciła się do nich i wzruszyła ramionami.- Chyba ma dziś kiepski humor - powiedziała.- To musi być wina tego paskudnego miejsca!Jakaś kobieta zachichotała, przyklękła obok Soni, żeby zebrać fotografie i oddać jej.- Czy to ty? - zapytała, przyglądając się zdjęciom.-Och, jesteś taka piękna!- Dziękuję! - odparła Sonia, obdarzając kobietę olśniewającym uśmiechem.Wyjęła komplet kosmetyczny i, patrząc w lusterko, drżącą ręką nałożyła więcej szminki.Potem opuściła okulary naoczy i zawiązała na włosach chustkę.Powoli wyszła z więzienia na ulicę.Kiedy w końcu znalazła samochód, coś wniej pękło, coś bolało tak bardzo, że nie wiedziała nawet, jak tego doświadczyć.Przez chwilę stała nieruchomo,marszcząc brwi.Czuła, jakby Sonia, którą tak starannie stworzyła w Kalifornii, została zdmuchnięta, zdarta boleśniei zostawiła całkowicie bezbronne dziecko.Costa otworzył przed nią drzwiczki, szczerząc zęby w drwiącym uśmiechu.Najwyrazniej tylko odgrywał rolęszofera.Sonia rzuciła mu pełne irytacji spojrzenie.Miał około trzydziestki, wąskie oczy, dziobatą twarz, ciemnewłosy przycięte prawie na wojskowego jeża i krępe, niskie ciało, którym się przechwalał.Czapkę szofera nosiłprzekrzywioną na bakier
[ Pobierz całość w formacie PDF ]