[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziewczyna usÅ‚yszaÅ‚a, jak broszka zadzwiÄ™czaÅ‚aupadajÄ…c na skaÅ‚y, i zobaczyÅ‚a jÄ… niedaleko kÄ™pki wodo­rostów, tuż poza zasiÄ™giem fal.Przez moment uparcie siÄ™ w niÄ… wpatrywaÅ‚a, poczym rozejrzaÅ‚a siÄ™ dokoÅ‚a w poszukiwaniu ogrodnikalub kogoÅ›, kto pomógÅ‚by jej odzyskać klejnot.MiaÅ‚a bardzo maÅ‚o biżuterii, a tÄ™ broszkÄ™, kiedyÅ› na­leżącÄ… do jej matki, szczególnie lubiÅ‚a.Wokół nie byÅ‚o nikogo, w ogrodzie panowaÅ‚a pust­ka, przeszÅ‚a wiÄ™c wzdÅ‚uż balustrady, by sprawdzić, czyprzypadkiem nie ma gdzieÅ› schodów, którymi mogÅ‚abyzejść na skaÅ‚y.Nigdzie ich nie znalazÅ‚a, ale zauważyÅ‚a metalowÄ…drabinÄ™ prowadzÄ…cÄ… po murze obronnym do niewielkiejstarej wieżyczki, która kiedyÅ› mogÅ‚a być wykorzysty­wana jako wieża strażnicza.RozejrzaÅ‚a siÄ™ dokoÅ‚a upewniajÄ…c siÄ™, że nikt jej niewidzi, potem podwinęła sukniÄ™, przeszÅ‚a przez balustra-czytscandalous dÄ™ i postawiwszy nogÄ™ na szczeblu metalowej drabinybez trudu zeszÅ‚a po niej na ziemiÄ™.Gdy dotarÅ‚a do skaÅ‚, przekonaÅ‚a siÄ™, że zbudowanonad nimi balustradÄ™ tak, że mogÅ‚a iść pod jej osÅ‚onÄ…,nie bÄ™dÄ…c narażona na bryzgi fal, choć skaÅ‚y byÅ‚y niecoÅ›liskie.Ancella, wychowana na wsi, przywykÅ‚a do spaceróworaz wspinaczek i choć zdawaÅ‚a sobie sprawÄ™, że jeÅ›li siÄ™poÅ›lizgnie, wpadnie do morza, powoli, z plecami przyci­Å›niÄ™tymi do skaÅ‚y, dotarÅ‚a do broszki.Wzięła także pÄ™kwodorostów.Jeszcze nigdy nie widziaÅ‚a tak piÄ™knychmorskich roÅ›lin, do których przyczepione byÅ‚y malusieÅ„­kie muszelki, postanowiÅ‚a wiÄ™c zanieść je do willi.PrzyglÄ…daÅ‚a siÄ™ im, ukryta pod balustradÄ…, gdy nagleusÅ‚yszaÅ‚a czyjeÅ› gÅ‚osy; natychmiast zastygÅ‚a w bezru­chu.CzuÅ‚a, że wyglÄ…daÅ‚oby dziwnie, gdyby siÄ™ teraz ko­muÅ› pokazaÅ‚a; nawet ogrodnik pomyÅ›laÅ‚by, że to nie­zwykÅ‚e, aby dama schodziÅ‚a po drabinie, nieprzyzwoicieodsÅ‚aniajÄ…c kostkÄ™, tak że mógÅ‚by jÄ… ktoÅ› zobaczyć!Przeto z broszkÄ… w jednej rÄ™ce, wodorostami w dru­giej wcisnęła siÄ™ jeszcze gÅ‚Ä™biej pod balustradÄ™ i znie­ruchomiaÅ‚a. MyÅ›laÅ‚em, że ciÄ™ tu znajdÄ™  powiedziaÅ‚ męż­czyzna. MiaÅ‚am nadziejÄ™, że wpadniesz na myÅ›l, żeby zamnÄ… pójść, Freddie  odparÅ‚a kobieta.Ancella domyÅ›liÅ‚a siÄ™, że Freddie to zapewne kapitanSudley, o którym Maria mówiÅ‚a z takÄ… zjadliwoÅ›ciÄ…. Wiesz, że pragnÄ™ porozmawiać z tobÄ…  dodaÅ‚Freddie. O Boże, Lily, jak dÅ‚ugo bÄ™dziemy ciÄ…gnÄ™lito przedstawienie?czytscandalous  Przypuszczam, że dopóki Jego Wysokość niepodejmie decyzji.Ancella pomyÅ›laÅ‚a, że ten nieco afektowany, drama­tyczny gÅ‚os należy do markizy Chiswicku. Chyba potrafisz postawić na swoim?  spytaÅ‚Freddie. Zależy, co masz na myÅ›li. Dobry Boże! Nie proponujesz. Niczego nie proponujÄ™, Freddie  przerwaÅ‚amu markiza. Zamierzam poÅ›lubić Vladimira i imszybciej to zrozumie, tym lepiej.Ale jeÅ›li to znaczy, żenajpierw muszÄ™ zostać jego kochankÄ…, nie ma o czymmówić. Jak myÅ›lisz, co bÄ™dÄ™ czuÅ‚ w takiej sytuacji? Chyba to co zawsze.MuszÄ™ mieć bogatego mężai jest maÅ‚o prawdopodobne, abym znalazÅ‚a kogoÅ› bogat­szego od ksiÄ™cia. Niech go diabli wezmÄ…!  krzyknÄ…Å‚ Freddie. Dlaczego nie mogÄ™ choć raz w życiu rozbić banku? Nawet gdybyÅ› rozbiÅ‚ tuzin banków, na dÅ‚ugo byci nie starczyÅ‚o  odpowiedziaÅ‚a markiza zmÄ™czonymgÅ‚osem. Oboje dobrze wiemy, że pieniÄ…dze przelatu­jÄ… ci przez palce niczym piasek, czy jak siÄ™ to mówi. Ciebie też siÄ™ dÅ‚ugo nie trzymajÄ…, kochanie zauważyÅ‚ Freddie. Dlatego Vladimir musi tak taÅ„czyć, jak mu za­gram, a im szybciej, tym lepiej. Nie rozumiem, dlaczego tak zwleka  rzekÅ‚Freddie. W Londynie wydawaÅ‚o siÄ™, że jest peÅ‚enzapaÅ‚u. Chyba dlatego, że jest tu jego matka.Nienawi­dzÄ™ jej i ona mnie nienawidzi! Wiem, że ta groteskowaczytscandalous kreatura, Boris, wszystko jej powtarza.Dlatego musimyuważać.Kiedy którejÅ› nocy przyÅ‚apaÅ‚am go na podsÅ‚u­chiwaniu pod moimi drzwiami, zrozumiaÅ‚am, że niewolno nam ryzykować. Tak, masz racjÄ™, Lily  zgodziÅ‚ siÄ™ Freddie. Ale jeÅ›li myÅ›lisz, że odpowiada mi sytuacja, iż mogÄ™na ciebie patrzeć, a nie wolno mi ciÄ™ dotknąć, to grubosiÄ™ mylisz! OszalejÄ™, jeÅ›li nie spotkam siÄ™ z tobÄ… samna sam. W jego gÅ‚osie zabrzmiaÅ‚a nuta namiÄ™tnoÅ›ci,od której wibrowaÅ‚o powietrze.PrzerwaÅ‚, by po chwi­li dodać:  Pozwól mi przyjść do swego pokoju dziÅ›w nocy.Nikt siÄ™ o tym nie dowie. OszalaÅ‚eÅ›  stwierdziÅ‚a krótko markiza. Toby wszystko zepsuÅ‚o! Jestem zupeÅ‚nie pewna, że ten po­twór Boris Å›pi z otwartym okiem i gdyby nas przyÅ‚apaÅ‚i powiedziaÅ‚ o tym Vladimirowi, nasze plany runęłybyz hukiem, mój drogi Freddie.Wiesz, że mam racjÄ™. SÄ…dzÄ™, że to księżna jest niebezpieczna  ostroż­nie zauważyÅ‚ Freddie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl