[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zawiera witaminy oraz istotne minerały i mikroelementy, których potrzebujesz, plus kilka innych składników, które są szczególnie wskazane dla każdego żyjącego na tej planecie – zwłaszcza dla kogoś, kto nadal rośnie.Pij dwie łyżeczki dziennie.Poza tym, będziesz musiał coś jeść.Wielką miskę bulionu, dwa razy dziennie.Chcę także, żebyś pozwolił Henry’emu, by odwiedzał cię przynajmniej raz dziennie.Mogę na tobie polegać, że tak postąpisz?–Tak – odparł Bleys.Roderick podał butelkę Bleysowi, który otworzył ją i powąchał na próbę.Płyn nie pachniał wiele lepiej od tego, jak medyk obiecał, że będzie smakować.–Powiedz Henry’emu, że może mi za to zapłacić, gdy zarżnie następnym razem kozę i będzie miał trochę zbędnego mięsa – ciągnął Roderick.– Przy okazji, jak sobie radzicie, przy waszych dochodach, wobec konieczności kupowania cały czas nowych embrionów?–Wiedzie nam się tak, że wychodzimy ciut lepiej, niż na zero – odparł Bleys.– Ale tylko tyle.–Dobra – Roderick odprawił go machnięciem ręki.– Powiedz wujowi, że może mi zapłacić, kiedy naprawdę będzie miał nadmiar mięsa.Nie policzyłbym nic, gdyby nie fakt, że butelka, którą trzymasz, kosztowała mnie trochę grosza.A sklepy w Ekumenii sprzedają tylko za gotówkę.–Dziękuję – powiedział Bleys.– Dziękuję Bogu, że był pan dla mnie taki uprzejmy.–Może weźmie pod uwagę, że jestem taki „uprzejmy”, może to zrobi… – odparł Roderick, odwracając się od Bleysa.– A teraz ruszaj lepiej w drogę, jeśli chcesz, żeby zostało ci jeszcze trochę dnia, kiedy dotrzesz do domu.Rozdział 14 Bleys, ze skrzyżowanymi nogami, siedział przed swoim pochyłym daszkiem na stosie sprężynującej jedliny przykrytej starym kocem.Letni upał był niewyobrażalny.Chłopak mówił sobie, że przynajmniej ma wodę, nawet jeśli była tak ciepła, a rosnące wokół jodły rzucały na niego głęboki cień, osłaniając przed bezpośrednim działaniem słońca.Przez chwilę myślał leniwie, że to musiał być trudny problem dla genetyków zaangażowanych w terraformowanie Zjednoczenia – wyhodowanie rozmaitych gatunków sosen, które mogły znieść upał pór letnich, nawet jeśli tylko krótkotrwały, a także przetrzymać okres bujnego wzrostu w bardziej sprzyjającym klimacie, panującym podczas zim.Był to dwunasty dzień próżnowania i poszczenia Bleysa, który przekonał się, że jego myśli mają skłonność do ulatywania w dal bez względu na to, jak usilnie starał się skupić na konkretnym problemie.W końcu postanowił po prostu, że pozwoli im wędrować.Miał wrażenie, że jego podświadomość była mocno zaangażowana w potencjalnie użyteczny proces rozważania wielu kwestii.Był to stan niemal taki, jak tuż przed zaśnięciem, kiedy było najbardziej prawdopodobne, że najdzie go natchnienie – pomijając tylko to, że Bleys nie był gotów iść spać.Nie, żeby sen nie nachodził go od czasu do czasu.Była to wyraźnie ta część stanu jawy, która miała swoje źródło w poście.W końcu Bleys osiągnął punkt, w którym naprawdę nie czuł głodu.Dni od drugiego do piątego były torturą łaknienia.Kusiło go bardzo, by się poddać i wrócić do domu.Chociaż to pragnienie było mocne, jego ciało pozostawało tam, gdzie było.Coś większego niż fizyczne doznania sprawiało, że trwał przy poście.Nie dostrzegł Boga, ale jego umysł – szczególnie podczas tych późniejszych dni – złożył dużą część struktury, która musiała wynikać z Boga, znajdującego się w centrum wszelkich rzeczy.Wcześniejsze przekonanie Bleysa, że wszechświat nie mógłby istnieć jako jedna i skończona całość pozbawiona jakiegoś potężnego, sterującego koła zębatego, którym było bóstwo, z opinii zmieniła się w wiarę.Nie było co do tego wątpliwości; Bóg, nawet jeśli Bleys nie mógł go dostrzec, istniał.W pewnym sensie stanowiło to odpowiedź na jego długie poszukiwania.Nawet jeśli był ślepy na wszelkie bezpośrednie przejawy boskiej egzystencji, to żywił jednak przekonanie, iż bóstwo musiało istnieć.Że, na swój sposób, znajdował To lub Go.A zatem, mógł właściwie przerwać teraz swój post, twierdząc, że osiągnął to, co chciał.Nikt nie zaprzeczyłby temu.W istocie inni byliby nawet zadowoleni, gdyby przestał głodować.Nie tylko Henry, ale i chłopcy najwyraźniej bardzo niepokoili się o niego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]