[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dawne rasy i przesądy powoli zanikały.Tylko pająki utrzymywały swoją władzę, a i to dzięki temu, że potrafiły grać na ambicjach młodszych ras.Świat należał już do pojętnych: żukowców, mrówców i w sporej części much – ras żyjących w świetle słońca i wypierających mrok.I oczywiście do osowców – całego imperium pojętnych.Ta myśl nie była przyjemna.–Salmo… – zaczęła Che.Pytanie nie należało do miłych, wiedziała też, że odpowiedź będzie przyjęta jeszcze mniej przychylnie.– Twoi ziomkowie walczyli z osami przed dwanaście lat?–Owszem – potwierdził zagadnięty.–W jaki sposób? Nie zrozum mnie źle, ale jak stawiali im opór przez dwanaście lat bez machin, nowoczesnego oręża i przemysłu?Salma parsknął śmiechem, choć zabrzmiał on nieco sztucznie.–Che, nikt nie sprosta naszym łucznikom, a osy w powietrzu też są mniej sprawne odmoich ziomków.Jesteśmy szybsi, zręczniejsi i bardziej zwrotni.Ale najważniejsze zewszystkiego było to, że nasi żołnierze szli niezmordowanie do ataku fala za falą.Za każdymetr zdobytej ziemi we Wspólnocie osowce musiały płacić dziesięciokrotnie większą daninąkrwi.Tak właśnie walczyliśmy, gdy uderzyło na nas Imperium os.Salma przystanął nagle i wszyscy odwrócili się ku niemu.Che wiele by dała za możliwość cofnięcia pytania.Przyjaciel jednak wciąż się do nich uśmiechał i to było najgorsze.Była to typowa dla niego, dobrze znana wszystkim mina pod tytułem „guzik mnie to obchodzi" i wciąż trwała na jego twarzy, gdy Salma znów podjął swoją opowieść:–W bitwie pod Shan Real ziemia była tak zbroczona krwią, że ich machiny grzęzły w błocku, a my przelatywaliśmy nad nimi, ostrzeliwując tych, co z nich wyłazili.–Byłeś tam? – zaciekawiła się Che, na którą reszta towarzyszy scedowała zadawanie krępujących pytań.–Nie, byłem za młody i nie dość blisko – odparł Salma, kręcąc głową.– Przepraszam, to naprawdę niezbyt miła rozmowa jak na tak cudnie się zapowiadający poranek.Ale niekiedy wydaje mi się… że wy, Niżowcy, nie rozumiecie po prostu, jak naprawdę wygląda ten świat.–Wiem.Wszyscy tak naprawdę jesteśmy barbarzyńcami – mruknęła Tynisa kpiąco.– Drapiemy się przy wszystkich i nocujemy ze sterowcami w hangarach.W śmiechu Salmy pojawiła się znana wszystkim nutka beztroski.–Owszem, większość z was to dzikusy – przyznał łaskawie.– A teraz wejdźmy napokład tej pieprzonej latającej machiny, zanim Totho eksploduje z niecierpliwości.Konstruktor zaprojektował w gondoli Bezkresnego Nieba trzy pokłady, choć żaden nie był przesadnie rozległy.Na górnym, na miejscu po maszynerii do ogrzewania powietrza pobudowano kajuty prywatne, z których roztaczały się piękne widoki.Niżej były kabiny kilkuosobowe, kuchnie i zbiorowe kajuty załogi, a pod nimi obszary, do których pasażerowie woleli nie zaglądać: ładownie i kładki prowadzące do trzech silników.Gdy wszyscy członkowie zespołu znaleźli się w sali ogólnej, Totho przeprosił towarzyszy i wiedziony nieomylnym instynktem ruszył na dół.Prace nad planami Bezkresnego Nieba rozpoczęto w tym samym roku, w którym on zaczął naukę w Kolegium.Główne części szkieletu powstały w hutach i kuźniach Helleronu, a potem w ślimaczym tempie transportowano je lądem, co trwało jedenaście miesięcy.Teraz Niebo mogło pokonać tę odległość niemal w dziesięć dni, ponieważ mimo swego ogromu było szybką maszyną.Sekret tej prędkości odkrył Totho dość łatwo na łukowatym wsporniku.Poza kadłubem gondoli, ale pod zbiornikiem nośnym zobaczył dwóch techników, którzy testowali śmigła prawego wirnika napędowego.Spojrzeli na niego, kiedy przeciskał się ku nim, a jeden oznajmił:–Pasażerom wstęp wzbroniony.Proszę wrócić na pokład.–Wybaczcie, panowie, ale… – po raz pierwszy mógł to powiedzieć, mając do tegopełne prawo – jestem wynalazcą rzemieślnikiem z Kolegium i chciałbym tylko rzucić okiemna silniki…Nie mógłby sobie życzyć bardziej przychylnego efektu.Oschłe twarze techników rozjaśniły się uśmiechami i obaj natychmiast zapomnieli o tym, że rozmawiają z mieszańcem.Niebo miało trzy silniki, ale szybkość nadawał mu główny, osadzony w żelazie przed rufą.Było to standardowe śmigło napędzane na ropę.Totha jednak bardziej interesowały dwasterujące urządzenia pomocnicze, przyspieszające skręty maszyny, umieszczone w pontonach.Były dla niego czymś zupełnie nowym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl