[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeczucie nakazało Arabelli popatrzeć w oknoksięgarni.Ujrzała tam Strange a - dyskutował z sir Walterem Pole em.Weszła zatem dośrodka i po przywitaniu się z sir Walterem grzecznie spytała małżonka, czy odwiedził ciotkę iczy zajrzał do Wedgwooda i Byerleya.Strange wydawał się zakłopotany.Opuścił wzrok, zdając sobie sprawę, że trzyma wdłoni wielką księgę.- Zrobiłbym to, skarbie, naturalnie - powiedział.- Ale sir Walter przez cały czas zemną rozmawiał.Dlatego właśnie nie dotrzymałem zobowiązań.- To wyłącznie moja wina - pośpiesznie zapewnił sir Walter Arabellę.- Mamyproblem z blokadą.To nic poważnego, właśnie rozmawiam o tym z panem Strange em wnadziei, że może on i pan Norrell będą nam w stanie pomóc.- Pomożecie? - spytała Arabella.- Tak przypuszczam - odparł Strange.Sir Walter wyjaśnił, że rząd brytyjski otrzymał informację o kilku,najprawdopodobniej dziesięciu, francuskich okrętach, które przerwały angielską blokadę.Nikt nie wiedział, dokąd popłynęły i jakie były zamiary załogi.Rząd nie orientował sięrównież, gdzie się podział admirał Armingcroft, który miał nie dopuścić do takiej sytuacji.Admirał wraz z flotą złożoną z dziesięciu fregat oraz dwóch okrętów liniowych po prostuzniknął - zapewne udał się w pościg za Francuzami.Tymczasem w Maderze stacjonowałdobrze rokujący młody kapitan.Gdyby admiralicja zdołała się dowiedzieć, co zaszło (aprzede wszystkim gdzie), bardzo chętnie powierzyłaby kapitanowi Lightwoodowidowodzenie czterema czy pięcioma dodatkowymi okrętami i wysłała go ze wsparciem wewłaściwe miejsce.Lord Mulgrave spytał admirała Greenwaxa, co czynić, a admirał przekazałto pytanie ministrom.Członkowie rządu nakazali zaś admiralicji natychmiastowe konsultacjez panami Strange em i Norrellem.- Proszę nie myśleć, że admiralicja jest zupełnie bezradna bez pomocy pana Strange a.- Sir Walter uśmiechnął się do Arabelli.- Wszyscy robili, co mogli.Wysłali jednego zurzędników, pana Petrofaxa, do Greenwich, by odszukał przyjaciela admirała Armingcrofta zlat dziecięcych.Ponieważ przyjaciel świetnie znał Armingcrofta, istniała nadzieja, że powienam, jak zachowałby się on w danych okolicznościach.Kiedy jednak pan Petrofax dotarł doGreenwich, przyjaciel admirała leżał w łóżku tak pijany, że chyba nawet nie rozumiał, co siędo niego mówi.- Sądzę, że Norrell i ja zdołamy coś wymyślić - oświadczył Strange.- Najpierw będęjednak musiał obejrzeć mapy.- W domu mam wszystkie niezbędne mapy i dokumenty.Jeden z naszych służącychzaniesie je dzisiaj na Hanover Square, więc gdyby zechciał pan porozmawiać z panemNorrellem.- Och, możemy się zająć tym od razu - przerwał Strange.- Arabella na pewno chwilkęzaczeka.Prawda? - zwrócił się do żony.- O drugiej mam spotkanie z panem Norrellem isądzę, że jeśli od razu wytłumaczę mu, na czym polega problem, zdołamy obmyślićrozwiązanie jeszcze przed obiadem.Arabella, niczym słodka, uległa kobieta i dobra żona, postanowiła chwilowo niemyśleć o nowych zasłonach i zapewniła obu panów, że poczeka.Ustalono, że państwoStrange owie udadzą się wraz z sir Walterem do jego domu na Harley Street.Strange wyciągnął zegarek i popatrzył na cyferblat.- Dwadzieścia minut na Harley Street, trzy kwadranse na poznanie problemu.Potempiętnaście minut na Soho Square.Tak, jest mnóstwo czasu.Arabella się roześmiała.- Nie zawsze jest taki skrupulatny, zapewniam pana - powiedziała do sir Waltera.- Wewtorek spóznił się na spotkanie z lordem Liverpoolem.Pan Norrell nie był zachwycony.- To nie moja wina - wtrącił Strange.- Byłem gotów na czas, ale nie mogłem znalezćrękawiczek.%7łartobliwa uwaga Arabelli najwyrazniej nie przestawała go trapić, gdyż w drodze naHarley Street co chwila spoglądał na zegarek, jakby miał nadzieję, że odkryje tajemnicęCzasu i udowodni, że spózniał się nie bez przyczyny.Kiedy dotarli do Harley Street,wykrzyknął nagle:- Ha! Wiem, co się dzieje.Mój zegarek zle chodzi!- Nie sądzę.- Sir Walter wyjął własny i pokazał go Strange owi.- Jest południe.Mójczasomierz wskazuje tę samą godzinę.- Czemu zatem nie słychać dzwonów? - zapytał Strange.- Słyszysz dzwony? - zwróciłsię do małżonki.- Nie, niczego nie słyszę.Sir Walter poczerwieniał i wymamrotał coś o tym, że dzwony w tej parafii oraz wsąsiednich już nie biją.- Naprawdę? - zdumiał się Strange.- Ale dlaczego, na Boga?Sądząc z miny, sir Walter wolałby, aby Strange się tym nie interesował, lecz mimo toodparł:- Choroba lady Pole zle wpłynęła na stan jej nerwów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]