[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomieszczenie, w który m znalazł się Wilk, by ło dosy ć duże; wy dawało się jeszcze większez powodu ograniczonego umeblowania.Te meble, które w nim stały  coś pośredniego pomiędzysekretarzy kiem a biurkiem, oszklona biblioteczka oraz dwa fotele ustawione przy okrągły m stoliku robiły wrażenie, nawet jeśli ktoś, tak jak Wilk, nie uważał się za znawcę anty ków.Przy oknie zasłonięty m bordowy mi kotarami stał czterdziestoparoletni mężczy zna w sutannieprzepasanej fioletową wstęgą i fioletowej piusce.By ł wy soki, szczupły, miał ciemne włosyi podłużną twarz z dobrze zary sowaną linią szczęki.Wilk niejeden raz widział tę twarz w gazetachi w telewizji.To biskup Antoni Kleń, pomy ślał Wilk.Człowiek, którego nominacja na biskupa pomocniczegodiecezji warszawskiej narobiła parę miesięcy temu sporego zamieszania po wszy stkich stronachideologicznej bary kady.Konserwaty ści by li wobec niego podejrzliwi z powodu młodego wieku zaledwie czterdzieści pięć lat  i niestandardowy ch zachowań.Cenili jednak jego absolutne przy wiązanie do doktry ny i częste podkreślanie, że Kościół nie ty lko nie ma za co przepraszać,lecz także ma prawo by ć dumny ze wszy stkiego, co robi.Postępowcy mieli mu za złekonserwaty zm poglądów, chociaż wielu pozostawało pod urokiem jego osoby.W końcu nie by łow polskim episkopacie innego biskupa, który miał na koncie dwa maratony i skok na bungee.Biskupa, który jezdził na motocy klu, a zatrzy many za przekroczenie prędkości z uśmiechem płaciłmandat, zamiast straszy ć policjantów zwolnieniem z pracy.Biskupa, który wraz z grupąniekoniecznie grzeczny ch wy konawców nagrał piosenkę rockową oraz teledy sk, oczy wiście nacele chary taty wne.No i na pewno nie by ło innego biskupa, który by ł urodziwy jak gwiazdorfilmowy i miał taki piękny, radiowy głos. Musi mi pan zdradzić swój sekret. Biskup pokazał w uśmiechu niezwy kle białe, wręczamery kańskie zęby. Jak pan to robi, że się pan tak świetnie trzy ma?Podał Wilkowi rękę w silny m, stanowczy m uścisku.Chy ba nie oczekiwał pocałunkuw pierścień. Przepraszam, wasza ekscelencjo  odpowiedział Wilk. Nie rozumiem. Według tego, co mi przekazano, ma pan ponad osiemdziesiąt lat.Nagle wiele rzeczy stało się dla Wilka o wiele bardziej zrozumiały ch niż dotąd. Proszę wy baczy ć, zaszło nieporozumienie.Zostałem pomy lony z moim ojcem.On oddawna jest na emery turze.Przez chwilę biskup przy glądał się Wilkowi badawczo i znów uśmiechnął się szeroko. Chy ba się domy ślam, jak do tego doszło.Po prostu u nas nie jest niczy m niezwy czajny m, żeksiądz lub biskup na emery turze dostaje jakieś zadanie specjalne.Przede wszy stkim wtedy, kiedywy maga ono dy skrecji.Co nie znaczy oczy wiście, że młodzi ludzie nie potrafią by ć dy skretni.Zwłaszcza jeśli, tak jak pan, mają odpowiednie wzorce w rodzinie.Swoją drogą, jeżeli celibatw ogóle jest dla Kościoła problemem, to właśnie dlatego: uniemożliwia tworzenie dy nastiii przekazy wanie wzorców.Usiądzmy.Zaby tkowe fotele by ły twarde i niewy godne, mimo to biskup rozsiadł się w swoim z pełnąswobodą. Jest jeszcze coś, panie prokuratorze, co zastanawia mnie o wiele bardziej niż pański wiek.O ile rozumiem, mamy podejrzanego i mamy pomy sł, jak go złapać.Działanie na pewnoniestandardowe, ale też i sy tuacja jest niestandardowa, więc zaaprobowałem ten plan.Zaczy namy jutro.Nie rozumiem, jak się ma do tego py tanie, z który m pan przy szedł.Czy to poprostu alternaty wna hipoteza, którą w dalszy m ciągu rozpatrujecie?Teraz Wilk nie rozumiał nic. Najmocniej przepraszam, wasza ekscelencjo, ale& To znaczy & Właściwie, waszaekscelencjo&  Pozwoli pan, że pomogę.Po pierwsze, proszę sobie dać spokój z ekscelencją, to ty lko utrudniarozmowę.Po drugie, przy szedł pan do mnie, ponieważ uważacie, że w jeden lub więcej napadówkolędowy ch zamieszany jest ksiądz.Albo inaczej, że przy najmniej jeden z napadów zostałsfingowany.Proszę mi wierzy ć, że takie podejrzenie mnie nie oburza.Księża to też ludzie i mająswoje słabostki.Choćby hazard czy alkohol.Zapewne niejednemu przy chodzi na my śl, że dobrzeby łoby zatrzy mać wszy stkie ofiary dla siebie, zamiast dzielić się nimi z proboszczemi Kościołem.Oczy wiście w takiej sprawie wskazana jest dy skrecja i jestem bardzo wdzięczny, żeprokuratura podziela to zdanie.Przez chwilę panowało milczenie.Biskup wy chy lił się w kierunku Wilka i przy glądał się muz zachęcający m uśmiechem, trochę jak terapeuta czekający, aż jego pacjent się otworzy. Księże biskupie, ja nie przy szedłem tutaj w sprawie napadów kolędowy ch  powiedziałw końcu Wilk. Natomiast sprawa doty czy jak najbardziej słabostek księży.Biskup zredukował uśmiech i odsunął się nieco od Wilka.Wy razna zmiana zaszła też w jegooczach.Wilk miał wrażenie, że przy jazny terapeuta w ułamek sekundy zmienił się w nauczy ciela,który przy łapał ucznia na kłamstwie i chce z niego wy ciągnąć prawdę, na razie zachowującpozory grzeczności. Proszę wy baczy ć, jeśli to zabrzmi niegrzecznie, ale czy mam rozumieć, że podał panfałszy wy powód, żeby zobaczy ć się ze mną? Nie, księże biskupie, to nieporozumienie, naprawdę.Tak samo jak to, że zostałem wzięty zaswojego ojca.Mnie nawet przez my śl nie przeszło, żeby prosić o spotkanie z biskupem.Zadzwoniłem do kurii, żeby poprosić o pewną informację, i któraś z kolei spośród osób, z który mirozmawiałem, poleciła mi zjawić się tutaj o tej porze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl