[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chyba że zostaniesz lepszym strzelcem i bezlitośnie skrócisz mój żywot- dodał.- Wierz mi, że strzelanie to teraz jedyna umiejętność, którą uważam zawartą doskonalenia.Na jego chłopięcy szeroki uśmiech odpowiedziała odwróceniem głowy.Widział ją teraz z profilu, jak przyglądała się z zainteresowaniem włoskiej wsi.Angielska wieś zawsze przywodziła jej na myśl schludnie posłane łóżko -SRuprawiane z dbałością soczystozielone poletka, otoczone pięknie przystrzyżo-nymi żywopłotami.Miała wrażenie, że tutaj przyroda mogła rozwijać się wsposób bardziej swobodny i nieskrępowany, bez ciągłego nadzoru ze stronyczłowieka.Otaczało ją tyle osobliwych drzew i kwiatów, których nigdy wcze-śniej nie widziała, że gdyby towarzyszył jej ktoś inny, miałaby do zadaniamnóstwo pytań.Byli już dość wysoko pośród wzgórz, kiedy woznica zatrzymał kobyłkęprzed ozdobnie kutą żelazną bramą.Na łuku widniał napis Willa Parese".Nagle tuż przy powozie wyrósł młody czarnowłosy chłopak o śniadejtwarzy.Błyskawicznie zlustrował pasażerów, po czym zdjął czapkę i nisko sięskłonił.- Buon giorno, Sordello - przywitał go hrabia, pochylając się ku niemu.-Ależ ty urosłeś.Jesteś już prawie mężczyzną.- Si, signore - dumnie odpowiedział chłopak, uśmiechając się szeroko.-Witaj w domu, panie.- Zaraz potem odwrócił się do Cassie i ukłonił się po-nownie - Witaj, signora.Cassie już miała go poprawić.Signora, patrzcie go! Przecież jest jeszczepanienką.Ale chłopak pobiegł już otwierać bramę.- Sordello jest synem mojego głównego ogrodnika.To bystry chłopak,który zdradza ciągoty do żeglugi.Za jakiś rok oddam go w ręce pana Donnet-tiego, który zrobi z niego chłopca kabinowego.Ma też doskonałe maniery.Czyżby nie powitał mojej żony z należytą grzecznością?- Niech ci język odpadnie - nieelegancko odpowiedziała Cassie.- Ale mój język daje ci tyle przyjemności, cara.Powóz wtoczył się przez bramę na żwirowy podjazd.Po obu stronach ro-sły żywopłoty i drzewa, a za nimi rozciągały się piękne zielone trawniki, któreprzypominały jej angielski styl.Nieświadomie pokiwała głową z aprobatą.SRPrawie na samym środku trawnika stała fontanna wykonana z naj-prawdziwszego białego marmuru.Wokół jej okrągłej podstawy znajdowały sięrzezby morskich bogów, Neptuna i jego świty, jak przypuszczała Cassie.Pod-jazd lekko zakręcił, a kiedy karoca wyjechała ze szpaleru drzew i gęste listowienie zasłaniało już widoku, Cassie ujrzała willę Parese, wielki biały kwadratowybudynek, wysoki na dwa piętra.Przez chwilę docierał do niej tylko mocny kontrast bieli i otaczającej domfeerii barw.Krwistoczerwone róże pięły się po kratownicach do balkonówdrugiego piętra, gdzie owijały się wokół czarnych żelaznych barierek.Kwitną-ce hibiskusy, gerania i inne kwiaty, których nie potrafiła nazwać, pyszniły siężółcią, fioletem i różem w zamocowanych do barierek długich drewnianychdonicach.Fasada budynku udekorowana była ciężkim gzymsem, który pod-trzymywały solidne kroksztyny, nadając całości, przyznała niechętnie Cassie,charakter szlachetnej prostoty.Od marmurowych schodów frontowych biegłydwie potężne kolumny, a jasny blask słońca odbijającego się w niezliczonychoknach sprawiał, że wyglądały jak roziskrzone pryzmaty.Wszystko to tak róż-niło się od szarego kamienia Hemphill Hall, który nosił ślady wichur i burz,gdzie zaledwie garstka kwiatów przetrwała nawałnice od kanału, a powietrzetak pachniało solą, że trzeba się było porządnie nachylić, żeby wyczuć zapachjakiejkolwiek rośliny.- Podoba ci się willa, Cassandro? - Nie odpowiadała, więc z uśmiechemdodał: - Nie, nic nie mów.Wiem, że różni się bardzo od angielskiego stylu.Jakwidzisz, dom stoi na zboczu wzgórza, a ogrody ukształtowane są tarasowo iznajdują się zarówno wyżej i niżej od domu.- Wciągnął powietrze w nozdrza.- Zapach zaś jest taki słodki, jakiego nigdzie indziej nie spotkałem.Cassie kiwnęła głową i z pomocą Scargilla wysiadła z powozu.SRMężczyzna i kobieta, oboje w dość skromnych czarnych strojach, zjawilisię w zwieńczonych gotyckim łukiem drzwiach.Mężczyzna był dość niski iniewiele wyższy niż szerszy, kobieta natomiast wysoka i chuda.Miała pełneusta, które tworzyły wąską kreskę na jej śniadej twarzy.Przypominała pury-tankę, którą Cassie widziała raz na portrecie u sąsiadów w Essex.Podczas gdyhrabia z miękkim melodyjnym akcentem witał się z nimi po włosku, kobietamierzyła Cassie wzrokiem od czubka butów po czubek głowy.Cassie przenio-sła ciężar ciała na drugą nogę i próbowała unikać wścibskiego wzroku kobiety.- Moja droga - hrabia nadal mówił po włosku, wciągając teraz Cassie dorozmowy.- Chciałbym, żebyś poznała Marrinę i Paola, którzy troszczą się owillę Parese niezależnie od tego, czy jestem na miejscu, czy nie.SignorinaBrougham - dodał bez zająknięcia, podkreślając jej panieński stan.Cassie wymamrotała buon giorno z mocnym akcentem i poczuła, że sięrumieni, widząc, jak kobieta szeroko otwiera oczy.Nasunęło się jej też zgołanieoczekiwane pytanie, czy Marriny nie boli czaszka, kiedy jej włosy są takmocno ściągnięte na szyi w czarny węzeł.- Witamy, signorina - powiedziała Marrina sztywno, spuszczając wzrok.Cassie chciała wrzasnąć, że to ona jest zdecydowana pozostać niezamęż-na i że ich pan sprowadził ją tu siłą.Jakie to niesprawiedliwe, że kobieta, będącofiarą, staje się zaraz oskarżoną.Przyjdzie mi jeszcze znosić pogardę jegosłużby, pomyślała Cassie.Uznała jednak, że oddani hrabiemu ludzie nie uwie-rzą w jej wyznania, więc zamiast tłumaczyć się przed nimi, będzie cierpliwieczekać na sposobność ucieczki.Hrabia zaprowadził ją do imponującego holu na planie prostokąta, z pod-łogą wykładaną białym i czarnym marmurem ułożonym w trójkątne wzory.Podrugiej jego stronie wznosiła się monumentalna klatka schodowa z wymyślnierzezbionego dębu, która dochodziła do wysokości drugiego piętra.W powie-SRtrzu unosił się ciężki zapach ciętych kwiatów z ozdobnych wazonów, które sta-ły na pozłacanych stolikach poustawianych przy ścianie.Cassie przeniosłauwagę na hrabiego.- To moje cenne brukselskie arrasy przedstawiające historię AleksandraWielkiego - pokazał ręką na grube barwne tkaniny zakrywające całą bocznąścianę od sufitu do podłogi.- A tam twoi włoscy przodkowie? - zapytała, wskazując na dziesiątki ob-razów, wśród nich portrety naturalnych rozmiarów, które wisiały na przeciwle-głej ścianie.- Tak.Rodzina Parese ma wielowiekową historię.Podobizny członkówrodu znajdziesz w całej rezydencji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]