[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Marnujesz swój oddech - powiedział Azazel znudzonym głosem.- Nie jestemdzieckiem, żeby przestraszyć się twoich słów.Skończ wreszcie to przedstawienie izacznij używać miecza.Nie zrobisz wrażenia na żadnej z naszych kobiet.- Wszystkie wasze dziwki niedługo będą martwe! - Wykrzyknął Metatron ruszającna niego.To naprawdę niewiele się różni od walki byków, pomyślał Azazel.Już dawno temu rozpracował tego barbarzyńcę.Im bardziej będzie doprowadzał Metatrona do szału,tym więcej król aniołów zacznie popełniać błędów, aż w końcu będzie wyczerpany,obity i krwawiący.To było jak taniec z brutalnym partnerem i wypełniała go ta samaradość, pragnienie zabijania, zniszczenia mocy, która go zwabiła, zwiodła, sprawiłaże zdradził nie tylko Rachelę, ale również i samego siebie: z każdym cięciem, zkażdą krwawiącą raną zmywał z siebie poczucie winy i pozbywał się wyrzutówsumienia.Był przyzwyczajony do piasku, trenował na nim, wiedział jak będzie zachowywałsię pod jego nogami, gdy będzie atakował i parował ciosy; ale zmieszana z krwiąskorupa, która pokrywała jego stopy spowolniła go.tylko odrobinę, ale towystarczyło, żeby dosięgło go ostrze Metatrona.Usłyszał przenikliwy, pełen bólu krzyk Racheli.TAUMACZENIE wykidajloBETA xeo222ROZDZIAA 24DyWIK EKSPLODOWAA Z MOICH UST, zakłócając końcówkę krzyku, gdypatrzyłam jak ciężki miecz spada na Azazela, kiedy ten potknął się na wilgotnympiasku, a mężczyzna, który kiedyś nazywał siebie Henochem drgnął zaskoczony, cowystarczyło, żeby ostrze dosięgło ramienia Azazela, a nie jego szyi.Impet uderzeniateż był słabszy i Azazel mógł się odtoczyć, podrywając się z powrotem na nogi, pełnygracji jak tancerz. Jednak słabł.Mogłam to dostrzec.Metatron był zbyt potężny, zbyt silny, pomimoran, które zadał mu Azazel.Szybkość i zręczność Azazela stanowiły jego ochronę, aleteraz zaczynał być wolniejszy i jeśli nie zrobiłabym czegoś zostałby posiekany namoich oczach.Patrzyłabym jak umiera i nawet nie mogłabym zapłakać.Chciałam pobiec i rzucić się pomiędzy nich, rozpraszając ich na wystarczającodługo, żeby Azazel mógł wyprowadzić decydujący cios.Ale Azazel już mipowiedział, że go osłabiam.Gdybym się wmieszała, to mogłoby spowodować jegośmierć.Rozejrzałam się rozpaczliwie, ale nikt nie robił nic, aby mu pomóc.Wydawali się polegać na jakimś całkowicie beznadziejnym kodeksie honorowym, coskończyłoby się tym, że wszyscy bylibyśmy martwi.Nagle wypełniła mnie pradawnawściekłość.Mężczyzni i ich honor.Mężczyzni i ich pragnienie władzy, oraz kontroli.Robiący cholerne głupstwa z powodu durnej dumy i szalonej wiary w jakieśśmieszne pojęcie tego, co słuszne.Swoją dumą zabiliby nas wszystkich, ale ja niemiałam zamiaru im na to pozwolić.Odpuściła.Ale wciąż jeszcze we mnie była.Lilith, demon sztormowy.Lilitu, bogini wiatru, wściekła furia, która zsyłała huragany, tornada i cyklony.Poruszyłam dłonią, zaledwie odrobinę i mierzeja piasku zawirowała w niedużymlejku, po czym opadła na ziemię.Azazel zamachnął się na Metatrona, raniąc go nad drugim okiem.Polała się krew,oślepiając go po raz kolejny.Metatron otarł się rękawem, rozsmarowując ją po swojejtwarzy i oddał cios.Jego miecz przeciął skórzany pancerz Azazela i ujrzałam jaktryska spod niego purpurowa krew.Wtedy zrozumiałam, że on umrze jeśli czegoś niezrobię. Wzięłam głęboki wdech i połączyłam się z mieszkającym we mnie demonem.Zakręciłam ręką, zerwał się wiatr, unosząc piasek.Azazel potknął się i upadł, a Metatron zawisł nad nim, unosząc miecz doostatecznego ciosu.wówczas uderzył w niego przywołany przeze mnie wiatr.Piasekgo oślepił, a podmuch odepchnął, dając Azazelowi kolejną szansę, by stanąć na nogi.Posłałam wiatr za plecy Azazela, podtrzymując go, gdy zbierał resztki swojej siły iruszał na Metatrona, walczącego z osaczającym go wirem piasku.Poruszyłam dłonią, wiatr ucichł, piasek opadł na ziemię i wtedy Metatron zobaczyłAzazela.Uśmiechnął się, uniósł swoją broń, ale w tym momencie Azazel ugodził gopod ramię wykorzystując lukę w zbroi.Metatron upadł na kolana, jego twarz zastygław wyrazie zaskoczenia.Azazel uniósł swój miecz i przyłożył go do karku swojegowroga, kalecząc jego ciało.Wojownik upadł twarzą na piasek, zapanowała głuchacisza.Słychać było tylko ciężki oddech Azazela.Ostatnie delikatne tchnienie mojegogniewnego wiatru uciszyło ocean, który tak mnie przerażał.Rzuciłam się przed siebie, łapiąc Azazela zanim upadł.Był ciężki ale ja byłamsilna, i powlokłam go w kierunku morza.Sekundę pózniej była z nami Allie,podpierając go z drugiej strony, a on spojrzał na nią z krótkim grymasem bólu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl