[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rodryg niemoże wysłać przodem lekkich oddziałów, bo jeśli pod Olimpem są jednostki pozostawione przez Judę z Rotterdamu, wysłałby swoich ludzi na pewną śmierć.Zatem musi dotrzeć namiejsce z całą potęgą, jeśli myśli o pewnym i szybkim zwycięstwie.- Szeszel słuchał mojegowywodu, jakbym objawiał niedostępne innym prawdy.- Ty z trzystu buntownikami możeszbyć na starym szlaku do Złotego Miasta najdalej za pięć dni.Jeśli masz jakieś wątpliwości,niech Ptasznik potwierdzi moje słowa.- Lee, to nie są żadne spekulacje.- Mały pośpieszył z zapewnieniem.- Escobarprzedstawił fakty.- Dobrze.- Szeszel nie rezygnował jeszcze z wrodzonej ostrożności.- Ale dlaczegomówiłeś o trzystu buntownikach, skoro nas jest pięciuset?- Przynajmniej umiesz liczyć - irytowała mnie konieczność tłumaczenia sprawoczywistych.- Chcę wybrać dla siebie dwustu najlepszych żołnierzy, uszczknąć co nieco ztwoich zapasów i ruszyć naprzeciw armii Rodryga.- Jesteś bez szans! - Miałem coraz większe wątpliwości, czy Lee jest zdolny przewodzićkomukolwiek.- Z taką garstką przeciwko potędze Białego Oficjum.- Lee, ja nie zamierzam wydać mu bitwy - zachowałem jeszcze resztki cierpliwości.-Słyszałeś kiedyś o wojnie podjazdowej?- Escobar będzie go tylko nękał - Ptasznik też tracił spokój - tak jak my wcześniejchcieliśmy walczyć.Nawet nie wiesz, jak bardzo można utrudnić marsz, złamać moralewojska i osłabić przeciwnika, jeśli ktoś potrafi prowadzić taką kampanię.- A on potrafi?To tylko Szeszel, powtarzałem sobie w duchu, to tylko Szeszel.- Zapewniam cię, Lee, że potrafi.- Słowa małego zabrzmiały złowieszczo.- Już razzabił Rodryga Ort de Saintre.Zapadło milczenie.Wszyscy wpatrywali się we mnie, szukając potwierdzenia.Tylko żetego nikt nigdy ode mnie nie usłyszy.Pamiętałem doskonale.Ponad trzydzieści lat temu czasu Eltenery.To była porapołudniowych burz, statek Korporacji Handlu odbierał kolejny ładunek Kwiatów Pamięci.Interes rozwijał się wspaniale, nie mogliśmy się wyrobić z realizacją zamówień.Od Larommynadchodziły nowe zlecenia, moi Skórnicy nie nadążali z wyszukiwaniem wystarczającoatrakcyjnych dawców.Już wtedy prowadziliśmy - jak ona to określała - kreatywną politykępozyskiwania towaru.Moi ludzie z dawnego oddziału Wigilii mieli pełne ręce roboty.Tobacco Ptasznik, Stary Lou, Skiddy Frank, Bert, Emerling, Sanchez, Bethold i kilku innych.Kreatywnie pozyskiwali towar - jeśli mieli zlecenie na Kwiat Pamięci namiestnika, a takiegonie było akurat na Polach Zmarłych, ginął w niewyjaśnionych okolicznościach: wybuchała epidemia albo truli go wrogowie, albo skrytobójczy strzał kończył jego istnienie, albo.Możliwości było wiele.Tyle, ile sposobów na zabijanie.To wtedy zaczęto nazywać mniemrocznym wysłannikiem Ergala, pana czarnych lodów śmierci.Pamiętam doskonale.Kiedy kończyliśmy załadunek, skały wokół statku zaczynałyświecić - jakby tuż pod ich powierzchnią płonął ogień.Nadciągała południowa burza,pierwsze błyski wyładowań rwały szarą opończę nieba na horyzoncie.Właśnie wtedy jeden zczłonków załogi przyszedł powiedzieć, że dostałem przekaz z Ziemi.Laromma.Kochany, pojawiła się sprawa strategiczna dla przyszłości naszej firmy.Musisz zająćsię nią osobiście, nikt inny nie powinien wiedzieć.To zlecenie jest w tej chwili najważniejsze,reszta może zaczekać.Tak bardzo pragnę Ciebie nocą, ale to cena, którą trzeba zapłacić.Musisz, Escobarze, musisz zabić Rodryga Ort de Saintre.Jak najszybciej.Jego KwiatPamięci dostarczysz osobiście.Carlo strasznie na to nalega.Wreszcie się spotkacie.Bardzomu na tym zależy.Mnie też.Wierzę w Ciebie, kochany.Zabij Rodryga.Próbuję zasnąć.Czyjesteś świadom, że przetrwałam tylko dzięki czekaniu na Ciebie?.Zabij go, a zobaczymy sięjuż wkrótce.Twoja Lara.Pamiętam doskonale.Polowałem na niego całe trzydzieści dni południowych burz.Towarzyszył mi mały Tobacco Ptasznik, najbardziej zaufany ze wszystkich kompanów.Wtedy mieliśmy pięćdziesięciu Wyspiarzy.Nikt tak nie nadawał się do łowów jak oni.Zabijanie mieli we krwi, polowanie i walka stanowiły ich życie.Krępi, o białej cerze,rogowych łuskach zamiast włosów, na krótkich nogach osadzonych w szerokich masywnychbiodrach, o potężnych ramionach i dłoniach, w których bez trudu kruszyli małżowce - klan,który nigdy nie rozumiał pokoju.Pamiętam doskonale.Ostatnie wyładowania gasły na niebie.Zza sinej mgły wyłaniałysię fragmenty granatowego nieba.To był jeden z kraterów Gór Pumeksowych, tam dobiliśmyresztki gwardii Rodryga Ort de Saintre.On sam leżał ranny na noszach wleczonych zabaktrianem, w pokrwawionej zakurzonej zbroi, bez broni, bez oznak władzy, samotny.Pamiętam doskonale.Jego zdziwione - nie przerażone, ale właśnie zdziwione - oczy.Wiedział, że ściga go Escobar, że złowieszczy zwiastun śmierci przybył po jego głowę, że otonadchodzi kres życia po jasnej stronie Eltenery; wiedział, lecz nie rozumiał dlaczego.Pytające spojrzenie utkwił w mojej twarzy, jakby za skorupą zaschniętego brudu chciałznalezć odpowiedz.Przecież w zamian za broń sprzedawał mi głowy.Jego KongregacjaBiałego Oficjum chroniła mnie, moich ludzi i moich Skórników.Byłem goszczony na ZamkuPurpurowego Rogu.Nie rozumiał, dlaczego teraz przyszedłem go zabić. Pamiętam doskonale.Nie potrafiłem znalezć słów.Kreatywne pozyskiwanie towaru?Strategiczny dla firmy Kwiat Pamięci? %7łyczenie Carla? Cena za spotkanie z Larommą? Nie,nie powiedziałem mu, dlaczego musi umrzeć.Nie pozwoliłem też, by zabił go ktokolwiekinny.Chciałem znać cenę przyszłości.Wspólnej przyszłości.Pamiętam doskonale.Wtedy jeszcze wierzyłem Larommie.Wierzyłem w wielkąmiłość, która jak każda idea wymaga ofiar.Zabiłem go, wierząc w nią.Powiedziałeś mi najbardziej bolesną prawdę o mnie.Escobar, nie zostawiaj mnie,pomóż mi się z tym uporać.Zrobię wszystko, jesteś moim życiem.Ostatni raz.Jak niesprostam, odejdziesz.Błagam, daj mi spróbować to zmienić, zmienić siebie, ale z Tobą.Ostatni raz, ostatnia szansa.Zaryzykuj ostatni raz.Ja nie chcę żyć bez Ciebie.Lara.- Muszę zwołać żołnierzy.- Harper wreszcie podjął decyzję.- Zapytam, którzy będąchcieli z tobą pójść.Byłem cierpliwy, ale nie aż tak.Ten Szeszel doprowadzał mnie do wrzenia.- Lee, jeśli musisz pytać swoich ludzi o cokolwiek, strzel sobie w łeb od razu! Albo ja cistrzelę.Wybiorę Bojowników i nikt nikogo nie będzie pytał o zdanie! Zrozumiałeś?!Mrugał tymi swoimi rybimi powiekami z prędkością, która świadczyła o najwyższympodnieceniu.Tylko czekałem, żeby zrobił choć jeden ruch.Kątem oka widziałem, że Melonteż oparł dyskretnie palec na spuście phobosa.Harper łapał powietrze nerwowymi, płytkimioddechami, po czym cały jego zryw skończył się równie szybko, jak zaczął.To był jedynieSzeszel, może wiele zmieniło się na Eltenerze, ale Szeszele pozostali tacy sami.- Widzę, że nie jestem potrzebny - odwrócił się i odszedł w stronę, gdzie stały jucznebaktriany.Nie chciałem dodawać, że ma rację.- Esco, pójdę z tobą.- Tobacco wyrwał się, jakby tylko czekał, aż Harper odejdzie.-Wiesz, że umiem walczyć.- Właśnie dlatego, mały, chcę, żebyś poszedł z nim - ruchem głowy wskazałemoddalającą się postać.- Jeśli ten Szeszel będzie dowodził przeciwko armii Rodryga Ort deSaintre, to od razu możemy odtrąbić klęskę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl