[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Potasuj karty, Sybillo  powiedziała ciocia nie podnoszącwzroku.W ciszy pustego, nawiedzanego tylko przez duchy domurozległ się grzmiący głos: A więc tu jesteś, stara sknero! A t y co tu robisz, Sybillo, wy-strojona w jedwabie jak kochanka bogacza? Zaraz zedrę z ciebie teszmaty! Wiedziałem, że cię tu znajdę.Zabroniłem ci przekraczać prógtego domu.Natychmiast wdziewaj własne kiecki! Zabieram cię do LaRoque!Jak łatwo się domyślić, był to mój ojciec.Muszę tu zaznaczyć, że niezupełnie tak wyobrażałam sobie naszespotkanie.Stworzona przez mój złakniony wdzięczności umysł wizjatchnęła miłością i wzruszeniem; myślałam nawet, że cudem ocalonyojciec uroni kilka łez, obejmie mnie, pochwali mą odwagę i nie-ustępliwość oraz zbawienny efekt mojej petycji; powie, iż do-tychczas mnie nie doceniał, ale teraz wiele pojął w błysku obja-wienia, jakie miewa się w śmiertelnym zagrożeniu.Tak to miałomniej więcej wyglądać, Los wszakże, który zepsuł mi mowę do bis-kupa i tak boleśnie mnie upokorzył, wypłatał mi jeszcze jednegofigla chcąc zadać ostateczny cios mojej i tak już mocno nadwerężonejdumie. No, no, Herkulesie! Niewdzięczny jak zawsze.Nawet się nieprzywitałeś.A ja kazałam przygotować drobny poczęstunek, czekającna twoje przybycie. Wciąż nie podnosząc wzroku, ciocia odkryładwie kolejne karty. Paulino, sama wiesz, kim jesteś.Zabroniłem Sybilli bywaćw twoim domu.Tymczasem zastaję ją tu przy kartach, ubraną w cudzekiecki i wyprawiającą Bóg wie jeszcze jakie bezeceństwa.117 Ojciec wyglądał okropnie, był brudny i rozczochrany.Ciociazmierzyła go zimnym wzrokiem. Wiesz, Herkulesie, przypominam sobie taką chwilę w domunaszego ojca, kiedy klęczałeś przede mną i błagałeś, abym dla dobrarodziny oddała rękę kapitanowi Tournetowi.Przysiągłeś na swójhonor, że nigdy się ode mnie nie odwrócisz.Honor, też coś! W ogólenie wiesz, co oznacza to słowo. Chyba nie oczekiwałaś.No bo kto chciałby się ożenić z mo-imi córkami, gdyby się rozniosło, że są spokrewnione.A moja reputa-cja!  sapnął ojciec i zatrzymał się w połowie tureckiego dywanu,żeby złapać mnie za ucho. Z córkami spalonego na stosie heretyka? Sybilla, najlepsze ztwoich dzieci, sama wybrała się w drogę, aby przedłożyć biskupowipetycję, którą własnoręcznie napisała, zapewniając żarliwie o twejniewinności. Nonsens.Nie pleć głupstw.Nie ugiąłem się, byłem twardyjak kamień, nawet kiedy pokazali mi narzędzia tortur.Zrobiłem nanich tak potężne wrażenie, że sam biskup przyszedł mnie przesłu-chać.A potem pozwolili mi wyprzeć się herezji.Wyprzeć się! H e -r e z j i ! Mnie! Wiesz, co przeżyłem, zmuszony podpisać ten ohydnydokument? I jaka mnie spotyka wdzięczność? Mnie, który ustąpiłemim tylko po to, by ocalić rodzinę, ocalić moje c ó r k i przed ruiną? Ojciec niemal wypluł te słowa. To Sybilla zasługuje na twoją wdzięczność  stwierdziłazimno ciotka. Nie każdemu dana jest możliwość, by wyparł sięherezji.Zwłaszcza jeśli jego ziemia wpadła w oko królewskiej fawory-cie.Ojciec spojrzał na mnie i oczy mu się zwęziły. Sybilla nie zasłużyła na nic! Powinna mi jeszcze podziękować zato, że wychowałem ją na przyzwoitą kobietę. Aadnie wygląda w niebieskim, nie sądzisz?  zagadnęła nagleciotka Paulina. Ten kolor podkreśla jej śliczną oliwkową cerę.Iperły nad czołem.Sybilla ma bardzo wyraziste i inteligentne oczy,na pewno sam to zauważyłeś.Nie wiem, dlaczego wypowiedziane przez nią słowa ostateczniewyprowadziły ojca z równowagi.W jego oczach zapłonęła wściekłość.Uniósł rękę, żeby zdzielić mnie w kark.Odskoczyłam pospiesznie,omal nie przewracając stołu.Równocześnie laska cioci śmignęłaszybciej niż język węża i huknęła ojca dokładnie w łokieć.Zawył i złapałsię za rękę.Słudzy rzucili się, by wyprowadzić go z komnaty.118  Wciąż jesteś gwałtowny, bracie  zauważyła ciocia. Usiądztam, na krześle [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl