[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak ci sięwydaje, co się stało z moją nogą?- To masz na myśli?- Tak.Grałam Rimskiego-Korsakowa, a on stwierdził, że drwię zniego i.- Dobry Boże, pobił cię znowu?- Niezupełnie - powiedziała Charlie.Pomyślała jednocześnie, że kłamstwo trudno przechodzi jej przezusta.Nie wiedziała, czy kłamać na całego, czy wycofać się, kiedy jestjeszcze możliwość.109RS - Nie, nie zbił mnie, tylko kopnął w kolano.- Nie wierzę - mruknęła Emily.- Dlaczego opowiadasz mi to?- Przecież mówiłam ci już wcześniej.Za chwilę wyprowadzam się iczułabym się winna, gdybym cię nie poinformowała.My, kobiety, mamywystarczająco trudne życie i powinnyśmy sobie pomagać.%7łeby też łezka, lub dwie, pomyślała, lecz nie dało to żadnychrezultatów.Odwróciła się od Emily, chwyciła swój instrument i ruszyła dosypialni.- Nie zwracaj na mnie najmniejszej uwagi, moja droga - powiedziała.- Przypuszczam, że umiesz sobie dawać radę z mężczyznami takimi jakPhil.Mimo to, bądz jednak ostrożna!Wyszła dumnie, zanim zdążyła zepsuć całe przedstawienie.Następny ranek był bezchmurny i duszny.Kiedy Charlie rozmawiałaz Philem, to pogoda i rozmowa stały się nie do wytrzymania.- Dlaczego akurat teraz musisz przeprowadzać się do siebie? - Philżądał wyjaśnień.- Boże, tylko nie wrzeszcz na mnie przy śniadaniu! Najlepiej niewrzeszcz na mnie w ogóle.- Odsunęła talerz gotowa odeprzeć wszelkiatak.- Nie muszę prosić cię o zgodę, żeby wrócić do własnego domu.Zanosiło się na wspaniałą wymianę zdań, jednak Phil wycofał sięnader szybko.Było to tak niespodziewane, że nastała chwila ciszy i tylkoBeth Southerland hałasowała nieco, krzątając się po kuchni.Jeżeli nie możesz znieść gorąca, to wyjdz z kuchni - powiedziałwreszcie Phil.110RS Zjadając skrzętnie kaszę, Charlie pomyślała, że niekoniecznie maochotę wyprowadzać się właśnie dzisiaj.Nie byłaby wtedy takastanowcza.- Więc jak? - zapytał Phil.Ręka zagoiła się i Charlie oczekiwała, że dzisiejszego popołudnialekarz zdejmie jej gips.Z kolana opuchlizna zeszła na tyle, żeby poruszaćsię znośnie o kulach.Na dodatek weterynarz kazał jej wypuścić mewę zklatki.-I tak odejdę - powiedziała, wychodząc z kuchni.- %7łyczę wszystkiego dobrego - skomentował.Nawet nie podniósł sięzza stołu, pomyślała Charlie.Nie wiedziała, jak ma się do tego odnieść.Raz krzyczy na nią iwtedy ona przeżywa ciężkie chwile, drugi raz chce, żeby go pocałowała!Nie znalazłaby się w takim kłopocie, gdyby całowanie się nie było takieprzyjemne.Poszła do sypialni i próbowała wyobrazić sobie swojąprzeprowadzkę.Nie musiała się długo zastanawiać, bo weszła właśnieBeth Southerland.- To ładnie z twojej strony, że przyszłaś mi pomóc - przyznałaCharlie.- Beth, spakuj moją torbę, ą ja wyjdę na podwórko i wypuszczęHanka.- Kogo?- Moją mewę.Weterynarz powiedział, żeby ją dziś wypuścić.- Może będzie lepiej, kochanie, jak ja wywlokę tę dużą klatkę napodwórko, a ty spakujesz ubrania?Charlie powrócił dobry humor.- Okropnie nie lubię pakowania, właściwie mogłybyśmy.111RS - Obie wyjść na podwórko i uwolnić ptaka - dokończyła znowugospodyni.Tak też zrobiły.Kiedy wieczko klatki zostało podniesione, mewa niezdradzała chęci wyjścia, jednak potem odleciała niby odrzutowiec,wspinając się ku słońcu.- Myślisz, że ona wróci? - zapytała smutno Charlie.- Wątpię - odparła Beth.- Chyba dlatego nazywa się niektórych ludziprzelotnymi ptakami.- Co tu się dzieje? - zapytała Emily, która zeszła na dół wcześniej niżzwykle.- Oczekiwany dzień nadszedł - oznajmiła Charlie, śmiejąc się.-Wyprowadzam się.Wracam do domu!-To jest coś! - ucieszyła się Emily, a potem zaskoczyła je całkowicie.- Wyprowadzasz się? Szkoda, jesteś miłą dziewczyną.Pozwól, żepomogę ci w pakowaniu!Jedynym członkiem rodziny, któremu nie podobało się odejścieCharlie był Sam.Gdy wyszła z domu, usiadł przed nią i wydał płaczliwykwik.- Muszę odejść - powiedziała mu.- Taki jest porządek rzeczy.-Pokuśtykała dalej, omijając prosiaka, ale poszedł za nią, skarżąc się całądrogę.Przed południem przeprowadzka była ukończona.Beth uścisnęła jąpo macierzyńsku, Emily zawadiacko zasalutowała, a Sama przegoniły.Charlie zrobiła sobie filiżankę herbaty, potem ubrała się w niebieskąspódnicę i skromną bluzkę i wyszła z mieszkania.Sam, który siedział naganku, wstał i podążył za nią do samochodu.112RS - Nie, Sam, idz do domu!Zareagował tak, jakby nie wierzył własnym uszom [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl