[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Popatrzył na mnie i w końcuzrozumiał. Nie jest z nią z tego powodu.Lubi ją,ale nie tak, jak sądzisz. To nie ma znaczenia. Dla ciebie chyba ma. Ale nic pocieszającegojuż nie dodał.Mniej więcej dziesięć minut pózniej samochód za-parkował na podjezdzie jakiegoś odosobnionego 264/692domu.Pojawił się Ethan  szczupły, umięśniony,blond włosy, przystojna twarz  i pospieszył ot-worzyć Reeve drzwi. Dziękuję  powiedziała z uśmiechem.Nachylił się i pocałował ją w policzek. Cała przyjemność po mojej stronie, kotku.Bronx zawarczał głucho z głębi krtani, był toniemal zwierzęcy odgłos.Ruszył do przodu, jakbyzamierzał zaatakować faceta, ale wpakował sięw drzewo i odbił od niego.Podniósł się z ziemi,prychając wściekle. Linie Krwi. Popatrzył w lewo, potem w prawo. Gość ma tu Linie Krwi.A więc& wiedział o zombi.Mimo to ich nie widzi-ał.W przeciwnym razie nas też by zobaczył.I gdyby nas zobaczył, toby zareagował.Ethan wprowadził Reeve do domu.Bronx deptałim po piętach, ale drzwi zamknęły się, zanimzdążył wniknąć do środka, i znowu odbił się odprzeszkody.Zaklął.Próbował sforsować ściany i okna, ale na próżno.Przemierzaliśmy zgodnie frontowe podwórze,czekając, aż pojawi się Reeve, i odliczając prawienieznośne sekundy. 265/692 Mam jego adres  warknął Bronx. Dowiem się,kto to jest.Poznam każdy szczegół.Każdą dziew-czynę, którą puknął.Użył znacznie gorszego określenia. Poznam każdy jego sekret  dodał.Jezu.Bronx naprawdę lubił Reeve, naprawdę jejpragnął.Zależało mu na jej bezpieczeństwie.Starał się po prostu szanować życzenia panaAnkha, jak i potrzeby zabójców.Obserwując go, wiedziałam, że tak właśnie pow-inien reagować chłopak na myśl o rozstaniuz dziewczyną.Chciałam, by tak reagował Cole.Nigdy jednak tego nie zrobił.Czy kiedykolwiek żywił tak silne uczucia wobecjakiejś dziewczyny? Czy kiedykolwiek przejmowałsię tym, że od niej odchodzi? Czy też instynkt sam-ozachowawczy był w jego przypadku tak silny, żetłumił wszelkie głębsze emocje?Zastanawiałam się, co o mnie myślał  i czyw ogóle o mnie myślał. Ali  rzucił gniewnie Bronx, a ja powróciłamgwałtownie do rzeczywistości. Tak? Wracaj do domu.Zajmę się tym. Nie. 266/692 Wydajesz z głębi krtani powarkiwania.To mnierozprasza.I to w nieodpowiedni sposób.Poczułam kleszcze lęku, ponieważ wiedziałam, cote odgłosy oznaczają.Musiałam bardziej popra-cować nad skupieniem  bo jak nie& Przygarbiłamramiona. Sprawiłam już dzisiaj zawód jednemu zabójcy.Nie zamierzam sprawić zawodu drugiemu.Zostaję.Zerknął na mnie, a ja dostrzegłam błysk sza-cunku w jego oczach.Ale powiedział tylko: Nieważne.Rób, jak chcesz.Ten szacunek&Był wart więcej niż pieniądze.I wiedziałam, jak zyskać go więcej.Lista.Jeśliokaże się to konieczne, zabiję A.Z.Jak najszybciej.Poniesiesz klęskę, demonie.Kiedy mrok ścierał się ze światłem, światło za-wsze zwyciężało.Byłam światłem, dopóki niepozwalałam, by zgasł mój ogień.Byłam przekonana, że wygram.Prawda?Bronx trącił mnie w ramię. Panikujesz z jakiegoś powodu, Bell? Nie, wszystko w porządku  zapewniłam. Odtej pory zamierzam być chodzącym środkiemuspokajającym. 11Gnij w pokojuNastępnego ranka wsiadłam do porsche Reevei zapięłam pas.Nasza jazda do szkoły nie powinnasię szybko skończyć.Zamierzałam zdrzemnąć sięw luksusie.Najwidoczniej zgadzała się ze mną  powoliwyjechała z garażu.Chciałam wziąć ją w krzyżowyogień pytań, skoro byłyśmy same, ale czułam sięzbyt zmęczona.Oparłam się o drzwi, a blask słońcawpadający przez szybę ogrzewał mnie i kołysał dosnu.Nucąc w takt muzyki, która płynęła z głośników,włączyła się do ruchu.Miała podkrążone oczy i wprost nie do pomyślenia!  pomięte ubranie,jakby wstała dopiero co z łóżka i była z tegozadowolona.Przypadkowo wiedziałam, że tak właśnie jest.Zgodnie z obietnicą, nie zostawiłam Bronxasamego.Czekałam, aż Reeve wyjdzie z domu 268/692Ethana.Owszem, wyszła, o trzeciej nad ranem.Ethan odwiózł ją i wysadził w tym samym miejscu,z którego ją zabrał; zanim się rozstali, pocałował jąw usta.Bronx nie odezwał się nawet słowem, alejęzyk jego ciała był niezwykle wymowny.Ethan miał wiele szczęścia, że przeżył.Gdy tylko zostałam sama, zadzwoniłam do dokt-ora Bendariego, żeby przełożyć spotkanie, ale nieodbierał.Zgrzytałam z frustracji zębami, wiedząc,że zaprzepaściłam największą szansę rozmowyz jedyną osobą znającą konkretne odpowiedzi.Potem skarciłam się za to, że dopuszczam dogłosu emocje.Chodzący środek na uspokojenie. %7łałujesz, że zrobiłaś sobie tatuaże?  spytałaReeve. Oczywiście, że nie  odparłam. A o co chodzi? Spójrz na siebie.Spuściłam wzrok.Pocierałam odruchowokciukiem po sztyletach.No tak. To mnie uspokaja.Reeve sapnęła raptownie i wdepnęła hamulec.Samochód zatrzymał się gwałtownie, a ja pol-eciałam do przodu tak daleko, jak pozwalał na topas. Co do& 269/692 Bronx  rzuciła piskliwie, odpinając pas i wysi-adając z wozu.Przed nami, na środku drogi, stał stary za-rdzewiały pikap.Bronx opierał się o jego maskę zeskrzyżowanymi ramionami.Powinnam się była tego spodziewać. Co ty wyprawiasz?  spytała ostro. A co ty wyprawiasz?  rzucił w odpowiedzi.Wymykasz się z domu w środku nocy, spotykaszz jakimś obcym facetem i jedziesz do niego.Wiesz,jakie to niebezpieczne? Jak śmiałeś& Cholera! To bez znaczenia. Ch-wyciła pierwszy z brzegu kamień i cisnęła w niego.Uchylił się bez trudu.Pokręciła głową, jakby sama nie mogła uwierzyćw to, co przed chwilą zrobiła. To nie jest jakiś obcy facet, to mój chłopak i to,co z nim robię, nic cię nie obchodzi  oświadczyłajuż spokojniejszym tonem. Obchodzi mnie wszystko, co jest z tobązwiązane.Wyprostowała się gwałtownie. Pieprz się.Bo z tobą już tego nie robię, Bronx.Już nie. Odwróciła się.Chwycił ją za ramię i zmusił, by na niegopopatrzyła. 270/692 Spałaś z nim? Powiedziałam ci  odparła spokojnie. To, coz nim robię, nic cię nie obchodzi. A ja ci powiedziałem, że obchodzi mnie wszys-tko, co jest z tobą związane, ale nikt z nas nie chcechyba słuchać.Wymuszony spokój zniknął, kiedy mu sięwyrwała. Nie możesz się tak zachowywać.Nie możeszudawać, że ci na mnie zależy.Jutro, kiedy gorzucę, znowu zmienisz zdanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl