[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Klamry u trzewików i guziki surduta zrobiono z najlepszego srebra.Szpakowate włosy, pracowicie utrefione, natarto pomadą, a gdy podszedł doArabelli, poczuła woń piżma i gardenii.Podała mu dłoń w mitence, ale nie dygnęła.Hrabiny nie dygają przedprawnikami, niezależnie od tego, jak wysoko zdołali zajść w służbie nowegoreżimu. Bardzo mi przyjemnie. wyszeptała. Proszę usiąść, milady.Może kieliszek sherry?  spytał, podsuwającjej delikatne, złocone krzesełko Sherry? Owszem.Dziękuję panu  powiedziała, siadając, a gdyukładała fałdy sukni, ukryła w nich skórzany mieszek.Foret zadzwonił na służbę i stał, zacierając dłonie.Obserwował swegogościa z zachwytem. Jaki dziś piękny dzień  zauważył. Ale może trochę za ciepły?400RS  Nie uważam  odparła z uśmiechem.Wszedł lokaj, nalano sherry ipociągnęła mały łyczek, mając nadzieję, że alkohol doda jej odwagi.Mimomiłych, a nawet przymilnych manier tego człowieka nie ufała mu.Oczymiał zbyt głęboko osadzone i zanadto przymrużone.Chytrus, przemknęło jejprzez myśl.Maitre Foret siadł na delikatnym krzesełku naprzeciw gościa.Pulchneuda wylewały się wręcz poza siedzenie mebla.Skrzyżował nogi i zzadowoleniem skinął głową, widząc, jak błyszczą klamry jego butów, nimpowiedział: Czym mogę służyć, milady? Zrobię wszystko, co w mojej mocy,zapewniam panią. Uśmiechnął się promiennie.Arabella nie traciła czasu. Sprowadza mnie do Paryża fatalna pomyłka wymiaru spra-wiedliwości.Moją dobrą przyjaciółkę z dzieciństwa uwięziono w LeChatelet.To Angielka, zatrzymana podczas burzliwych wydarzeń jakiś czastemu. Uśmiechnęła się ze zrozumieniem, jakby podobne pomyłki byłyczymś nieuniknionym, gdy dzieje się coś tak ważnego jak rewolucja. Rozumiem  przytaknął jej z poważną miną. Szkoda, że dochodziniekiedy do podobnych incydentów.Kilka takich przypadków zwróciłomoją uwagę.Przypuszczam, że zna pani jej więzienny numer? 1568.Foret zapisał go starannie na karcie pergaminu, a potem spytał,składając ręce w geście podobnym do modlitwy: Przypuszczam, milady, że mówimy o arystokratce? Czyni to całąsprawę trudniejszą. Ale nie przerasta ona pańskich możliwości; maitre Foret  odparła,uśmiechając się powtórnie.Nachyliła się i położyła dłoń na jego ręce.401RS Błagam, niech pan zrobi, co tylko może, by naprawić ten błąd.Mojaprzyjaciółka, oficjalnie wicehrabina de Samur, nie jest Francuzką zurodzenia, jak już wyjaśniłam.Mąż jej, wicehrabia, został, rzecz jasna,stracony. Arabella usiłowała wywołać wrażenie, że była to egzekucjasłuszna i właściwa. Ale jego żona.wdowa.niczemu nie jest winna.Usiadła znów prosto, z oczami utkwionymi błagalnie w jego twarzy.Maitre Foret przeciągnął dłonią po gładkim podbródku, a małe oczkaniemalże skryły się wśród fałd pulchnej twarzy. Oczywiście, fatalnie się składa, gdy niewinny cudzoziemiec cierpi,zatrzymany podczas wydarzeń, które go nie dotyczą.Trudno jednak, miladyDunston, uzyskać zwolnienie takiego arystokraty. Trudno, ale nie jest to, jak sądzę, niemożliwe. Arabella uniosłamieszek z podołka.Brzęk monet rozległ się w pełnym ciszy pokoju z siłąkościelnego dzwonu. Rozumiem, że pociągnie to za sobą pewne koszty ciągnęła, patrząc na niego ze szczerym uśmiechem. Bardzo duże koszty, milady. Foret znów przesunął dłonią popodbródku. Mam dobrego przyjaciela w prefekturze, którego może dałobysię przekonać, by podpisał nakaz uwolnienia więzniarki numer 1568 z LeChatelet. Byłabym panu dozgonnie wdzięczna, monsieur. Arabella uniosłanieco mieszek i pozwoliła mu z powrotem opaść na podołek.Prawnik niespuszczał z niego oczu.Bez słów wyciągnął rękę, ujął woreczek i zważył gow dłoni.Było oczywiste, że liczy, ile też pieniędzy mógł zawierać.Potemwstał i mrucząc przeprosiny, wyszedł z pokoju, zabierając mieszek z sobą.Arabella nie ruszyła się z miejsca, choć serce waliło jej jak szalone.Prawnik mógł przecież przywłaszczyć sobie pieniądze i odmówić jejprośbie.Nic by mu w tym nie przeszkodziło.Gdyby jednak wieść o takim402RS zdarzeniu rozeszła się dokoła, straciłby możliwość dokonywania podobnychinteresów w przyszłości, a jego reputacja jako pośrednika z pewnością byłakluczowym zródłem bogactwa i awansu społecznego.Nie osiągnął przecieżswej pozycji dzięki kradzieży i oszustwom, lecz wyłącznie za sprawąkorupcji.Jeśli istniała tu, oczywiście, jakaś różnica.Dotknęła w zamyśleniukolczyków, oczekując na jego powrót.Wrócił po dziesięciu minutach, ale już bez woreczka.W ręku trzymałpergamin i uśmiechał się od ucha do ucha. Przyszła pani do właściwego człowieka, milady  oświadczył. Aoto nakaz natychmiastowego zwolnienia więzniarki numer 1568 z LeChatelet.Arabella wstała. Nie mogę wprost wyrazić mojej wdzięczności.cała rodzina tejcitoyenne również będzie niezmiernie panu wdzięczna.Słowa nie wyrażąnaszych uczuć.Oczy prawnika zatrzymały się na kolczykach.Położył pergamin nabiurku i przytrzymał go dłonią. Słowa nie są tu potrzebne, milady.Zrozumiała go bez trudu. Chyba potrafię wyrazić moją wdzięczność w bardziej bezpośrednisposób  powiedziała, dotykając kolczyków tak, by się zakołysały i błysnęłybłękitnym blaskiem.Prawnik nie mógł oderwać od nich oczu. Lecz czymogłabym spojrzeć na ten nakaz, maitre Foret?  spytała z uśmiechem,wyciągając rękę.Nie było już między nimi żadnego udawania, że chodzi ocoś innego niż o łapówkę.403RS  Ależ oczywiście, milady. Zdjął rękę z pergaminu, a ona wzięła goz biurka i rozłożyła.Wyglądał na autentyczny, a na dole widniała pieczęćbiura securite.Podpis był nieczytelny, lecz chodziło wyłącznie o pieczęć. Dziękuję  powiedziała, składając ponownie pergamin i wsuwającgo za gors, a potem odpięła kolczyki i podała je Foretowi. Oto moje osobiste podziękowanie, maitre Foret.Natychmiast zamknął je w dłoni, jakby mogły mu z niej uciec. %7łyczę panu miłego dnia, monsieur. Arabella podeszła do drzwi.Prawnik zerwał się, by je przed nią otworzyć. Jakże miło się z panią załatwia interesy, milady. Istotnie. Skłoniła lekko głowę i ponownie przebyła imponująceschody, a potem po błyszczącej marmurowej posadzce przeszła do drzwi,które lokaj przed nią otworzył.Przecięła dziedziniec i wydało się jej, że miledzielą ją od otwartej bramy Wszystko poszło gładko.A może za gładko?Nasłuchiwała odgłosów pogoni, lecz nie było żadnych, i tylko pieswygrzewał się na słońcu w kącie dziedzińca.Odzwierny ledwo na niąspojrzał, gdy wychodziła na ulicę.Jack czekał na nią.Zobaczył, że wraca bez kolczyków, i powoliodetchnął.Zeskoczył z kozła i pomógł się jej na nim usadowić. Masz nakaz? Tak. Wyciągnęła pergamin zza gorsu. Co za wstrętna kreatura.Wziął kolczyki. Spodziewałem się tego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl