[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oda zrobiła kolację, składającą się z szarej mazi z niedogotowanym makaronem.Fanatyczne psychopatyczne suki najwyrazniej miały inne priorytety niż reszta ludzi.I tak tozjedliśmy, starając się nie okazywać wdzięczności, jaką czuliśmy.Zmusiliśmy Rajców doczekania.Mogliśmy zrobić przynajmniej tyle.* * *O szóstej Oda wpuściła ich do środka.Siedziałem na sofie, a oni ustawili się wszeregu przede mną.Earle'a wśród nich nie było.Zastanawiałem się, jak głosował w sprawiezastrzelenia mnie.Zadawałem sobie pytanie, kto był za tym, by mnie oszczędzić.Niestety, jego nieobecność nie w pełni była błogosławieństwem.Z grupki wystąpiłKemsley.- Panie Swift - zaczął, przemawiając kącikiem wąskich ust.- Panie Kemsley - odparłem.- Jestem tu jako przedstawiciel Rajców.- Domyśliłem się tego.- Są pewne sprawy, które musimy omówić.Czy mogę na początek oznajmić, że wimieniu Rajców ofiaruję bezwarunkowe przeprosiny za wszystko, co wycierpiał pan znaszych rąk? Działaliśmy na podstawie najlepszych posiadanych informacji i jestem pewien,że z czasem zrozumie pan nasze motywy.- To nie są bezwarunkowe przeprosiny, ale na razie to zostawmy.Poruszył nerwowo palcami, ale zdołał zachować obojętny wyraz twarzy.- Postanowiliśmy zaakceptować nominowanie pana na Nocnego Burmistrza.- Jestem zachwycony.- To niekonwencjonalne.To słowo wydostało się z jego ust jak wąska strużka żółci cieknąca, gdy już nie maczym wymiotować.Skrzyżowałem ręce i czekałem cierpliwie.- Panie Swift, z pewnością rozumie pan, że sytuacja jest skomplikowana.- Mnie wydaje się bardzo prosta.Ktoś próbuje zniszczyć magiczne osłony miasta, awy boicie się spróbować powstrzymać go samodzielnie.Chcecie, żebyśmy walczyli wwaszym imieniu, dowiedzieli się, dlaczego Nair interesował się moimi butami i co to znaczy oddajcie mi mój kapelusz.Krótko mówiąc, chcecie, żebym to ja odnalazł faceta, którypotrafi obdzierać ludzi żywcem ze skóry, nie dotykając ich ani jednym palcem, a potem uporał się z tym problemem.Czy o czymś zapomniałem?Kemsley zawahał się, wciągając wargi.Potem się uśmiechnął.- Nie - przyznał.- Mam wrażenie, że świetnie pan rozumie sytuację.Ma pan jakieśwątpliwości?- Kilka.- Musi się pan nauczyć z nimi żyć.- Nici ze szczerych przeprosin.- Wie pan, jaka jest stawka.- Zabiliście moją przyjaciółkę.Zciągnął brwi.- Czy.aha.chodzi o Białą.Verę, jak się tam zwała.Mógłbym zwrócić pańskąuwagę na fakt, że zamieniła się w plamę farby, nie w zwyczajnego trupa.- Zauważyłem.To ciekawe, nieprawdaż?- Była Białą.Oni oczekują od życia czegoś innego niż my.- Skoro jestem Nocnym Burmistrzem, to czy mogę pana wywalić?- A jak pan sądzi?- Kemsley - oznajmiliśmy ze spokojem - jeśli choć jeden twój oddech nam się niespodoba, zabijemy cię równie łatwo, jak wy zabiliście Verę.- Nie wątpię w to.Ze swojej strony mogę dodać, że myśl, że został pan NocnymBurmistrzem, wydaje mi się wstrętna i chora.To degradacja urzędu, wiążących się z nimobowiązków, jego wielowiekowej tradycji i wszystkiego, co się z tym wiąże.To jednak niezmienia faktu, że jeśli ów urząd przypadł panu, Nair musiał tego pragnąć.Z pewnościąwiedział, co się stanie, kiedy skorzystał z telefonu, zdawał sobie sprawę, że niebieskieelektryczne anioły czekają.W imię pamięci o nim uszanuję wybór, którego dokonał, wnadziei że nie przywiedzie nas on do zguby.W owej chwili niemalże przypominał człowieka.Takiego, który w dzieciństwiewyrywał skrzydełka muchom, ale zawsze człowieka.- Fajnie, że to sobie wyjaśniliśmy - stwierdziłem z uśmiechem.- Mogę zrobić dla wascoś jeszcze, panowie?- Ma pan odznakę.Krzyż w krzyżu.To własność mojego kolegi, pana Earle'a.Chciałby ją odzyskać.- Jest w mojej torbie.Czy ma jakieś znaczenie?- Czysto sentymentalne.To było kłamstwo.Wiedział, że ja o tym wiem, ale wpatrywał się we mnie bezczelnie, a jego spojrzenie mówiło:  Tak, skłamałem, i nie, nie powiem nic więcej.Zaczekałem, aż przyniosą torbę.Przypomniałem sobie, jak wyglądała twarz Earle'a wmieszkaniu w Bayswater, pokryta metalem, a także szok, który przeżył, kiedy zerwałem muodznakę.- Musimy przedyskutować strategię - oznajmił Kemsley.Wzruszyłem ramionami.- Jasne.A co tam.- Trzeba ustalić, kto zabił Naira.Wydaje się logiczne, że ten ktoś, czy to coś, mazwiązek z innymi atakami na miasto.Mamy kontakty, które mogą się okazać użyteczne.Zapisy z kamer ulicznych, akta policyjne, bazy danych, eksperci medycyny sądowej.- I co macie nadzieję osiągnąć dzięki temu wszystkiemu?- Może uda się nam prześledzić ruchy zabójcy.- Za pomocą kamer? %7łyczę powodzenia.- Nie wierzy pan, że to możliwe?- To miasto ma dziewięć milionów mieszkańców.Zapewne ze dwa miliony z nichnoszą kiepskie garnitury i zaczesują włosy do tyłu.I mówimy tylko o ludziach.- Istnieją też metody śledzenia innych.stworzeń.- A co zamierzacie zrobić z tym stworzeniem, gdy już je odnajdziecie?- Zabić je.- Macie pojęcie, jak to zrobić?Kemsley znowu się uśmiechnął.Czuliśmy się, jakby wbijał nam palce w głąb oczu.- Pomyśleliśmy sobie, że tę kwestię zostawimy panu, czarnoksiężniku.PanieBurmistrzu.Tymczasem załatwiliśmy, by do Tower przewieziono dziewięć nowych kruków.- I uważacie, że to rozwiąże problem?- Nie, ale może pomóc w ustaleniu, na czym on polega.A nawet jeśli nie pomoże,lepsze to niż siedzieć bezczynnie i demonstrować negatywne podejście.- Czy powiedział pan  negatywne podejście ? - zapytaliśmy z niedowierzaniem.- Podejrzewam, że nie potrafi pan pracować w grupie - stwierdził, szczerząc zęby wociekającym słodyczą uśmiechu.- A co pan proponuje zrobić? - zapytał po chwili.Rozejrzałem się po pokoju.- Gdzie są moje buty?- Jeśli ma pan na myśli buty tego chłopaka, Mo, są w laboratorium razem zewszystkimi butami, które znalezliśmy w jego sypialni.A także wszystkimi, które mógł pankiedykolwiek nosić. - To chyba przesadna reakcja.- Nair uważał, że te buty są ważne.Nie powiedział, dlaczego.Pańska wędrówkamogła niczemu nie służyć.- Macie laboratorium?- Rozważamy wszystkie możliwości.- Chcę dostać te buty z powrotem.- Naprawdę sądzi pan, że.- Chcemy je dostać z powrotem - powtórzyliśmy z naciskiem.Przygryzł wargę.- Dostarczymy je za godzinę.- Dziękuję.- Nagle nasunęła się nam pewna myśl, przebijająca się powoli przezpanujący w naszej głowie zamęt.- Jak to  wszystkie buty, które znalezliście w jego sypialni ?- zapytałem.- Zabraliśmy je.- Z mieszkania Loren?- Tak.- Rozmawialiście z nią?- Tak.- I co jej powiedzieliście?- Niewiele.Lepiej, żeby cywile nic nie wiedzieli.- Cywile? Gdzie ona jest?- W bezpiecznym miejscu.Wstaliśmy powoli.W naszej ręce zatańczył ból.- Zamknęliście ją?- Dla jej bezpieczeństwa i po to, by dowiedzieć się więcej.- Zamknęliście ją i nie powiedzieliście, dlaczego?- Dla wspólnego dobra.- Jeśli jeszcze raz usłyszymy te słowa, podpalimy niebo - warknęliśmy.Kemsley miał niemal zadowoloną minę.- Naprawdę to pana obchodzi? - zapytał.- Jest naszą.obiecaliśmy jej pomóc.Jest samotna, boi się.Jesteśmy.chcemy jąochronić.Jeśli choć jeden włos z jej głowy spłynie ze zlewu, rozerwiemy was na strzępy.Uśmiechnął się.Stał i gapił się na nas z uśmiechem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl