[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Arktyczne rośliny bardzo bujnie porastały niższe partiezboczy, szczególnie upodobały sobie pokryte szlamem koryto.Kilkoro uczniów zwróciło na to uwagę, biegnąc z autobusu do ciepłego wnętrzazakładu.Lawrence wciąż szukał swojej chmury, która już jakiś czas temu zniknęła zahoryzontem na północy.Zewnętrzne drzwi zamknęły się za wycieczką, a wtedy owionął ichpowiew ciepłego powietrza.Wszyscy się tego spodziewali.Termalny przedsionek byłstandardowym wyposażeniem budynków na Amethi - była to wielka, nieszczelna śluza zrecyklerami termalnymi zamiast pomp próżniowych, które miały za zadanie zapobiecobniżeniu temperatury wewnątrz kopuł.Tutaj nie miało to wiele sensu.Zakład nie był ani wpołowie tak ciepły jak kopuły miejskie - zaledwie parę stopni powyżej zera.Nikt nie rozpiąłkurtki.Pani Segan, kierowniczka produkcji, wyszła im na spotkanie ubrana w ocieplanypurpurowy kombinezon.Próbowała ukryć irytację na widok kolejnej bandy dzieciakówłażących po zakładzie i burzących jej harmonogram.- To, co tu zobaczycie, nie ma żadnego odpowiednika w naturze - powiedziała,prowadząc wycieczkę w głąb budynku.Pierwsza część przypominała raczej fabrykę niż farmę- ciemne metalowe korytarze były po bokach obrzeżone oszklonymi oknami, przez któremożna było zajrzeć do jakichś kadzi.- Produkujemy tu tłustoglisty.Chciałoby się powiedzieć hodujemy", ale prawda wygląda tak, że każde z tych stworzeń przychodzi na świat w wynikuklonowania.Zatrzymała się przy oknie.Widoczne za nim pomieszczenie pełne było stojaków ztacami, na których ułożono lepką galaretkę przypominającą żabi skrzek.- Wszystkie formy wolnożycia są całkowicie sztuczne - ich DNA zostałozaprojektowane przez Fell Institute w Oksfordzie, na Ziemi.Jak zapewne wiecie, im bardziejskomplikowany jest organizm, tym bardziej staje się podatny na choroby i innego rodzajuproblemy.Tłustoglisty są zatem bardzo prostymi organizmami.Podstawę optymalizacjibiologicznej stanowi całkowity brak zdolności reprodukcyjnych.To dla nas bardzo użyteczne,ponieważ te organizmy są niezbędne jedynie w tym konkretnym stadium terraformowania.Ich okres życia wynosi około dziesięciu lat, a zatem gdy tylko przestaniemy je produkować, stopniowo wymrą same.- Uniosła słój pełen galaretowatej substancji i podała ją najbliżejstojącemu chłopcu.- Podaj to kolegom, i proszę, postarajcie się nie chuchać na te stworzenia.Wszystkie organizmy wolnożyjące przystosowane są do życia w temperaturach ujemnych.Wasz oddech jest dla nich jak ogień.Lawrence zobaczył w słoju tylko masę przezroczystych jajeczek, z których każdeosłaniało ciemny punkcik, maleńki jak główka od szpilki.Nie trzęsły się i nie drżały, jakby zachwilę coś miało się z nich wykluć.To przynajmniej byłoby ciekawe.Co za nudy.Pani Segan przeprowadziła ich przez główną halę hodowlaną.Był to długi korytarzzastawiony rzędami białych plastikowych pojemników oddzielonych od siebie pomostami zestalowych kratownic.Przewody ciągnące się w górze opryskiwały otwarte pojemnikiglutowatą cieczą w regularnych odstępach.Powietrze pachniało cukrem i zmiażdżoną trawą.- Każda z tłustoglist jest właściwie miniaturowym reaktorem bakteryjnym - oznajmiłapani Segan, prowadząc ich wzdłuż pomostu.- Umieszczamy je w nowych sekcjach tundry, aone ryją w ziemi, żując martwą tkankę roślinną.Przetrawiona gleba pełna jest bakteriiżyjących w ich wnętrznościach.To pozwala przygotować ją na zasadzenie ziemskich roślin,które potrzebują gleby nasyconej bakteriami do prawidłowego rozwoju.Dzieci pochyliły się na pojemnikiem, zainteresowane stworzeniami, które potrafiłyjeść ziemię i wydalać grzyby.Dno pojemnika pokrywała lśniąca masa szarawych, wijącychsię powoli tłustoglist.Miały mniej więcej piętnaście centymetrów długości i kilka szerokości.Uczestnicy wycieczki wydali z siebie okrzyki typu:  ooo!" i  fuuuj!", wpatrując się w śliskieminipotwory.- Czy to dlatego nazywają się  wolnożyjące"? - spytał ktoś.- Bo tak wolno sięruszają?- Częściowo, tak - przyznała pani Segan.- Ze względu na temperatury, w jakich żyją,nie mają zbyt szybkiego metabolizmu, co sprawia, że ich fizyczne ruchy są równie powolne.Ich krew jest syntetyzowana na bazie glicerolu, dzięki czemu mogą żyć nawet wnajzimniejszej glebie, nie zamarzając przy tym na kość.Lawrence westchnął niecierpliwie, gdy przewodniczka cytowała statystyki, a potemzaczęła opowiadać o innych formach wolnożycia.Niektóre z nich, przypominające ryby,pływały w strumieniach, którymi topniejący śnieg spływał z lodowca Barclaya; inne byłyodlegle spokrewnione z gąsienicami - ich zadaniem było przeżuwanie wielkich diunzłożonych z granulek węgla pozostałych po lasach Amethi.Znów spojrzał na wielkipojemnik.W środku leniwie wiło się stado glist.I co z tego? Kogo, na Los, obchodziło, jakiestworzenia żarły glebę? Dlaczego nie zrobili chociaż ptaków albo czegoś ciekawego? Na przykład dinozaurów?Pani Segan podążyła naprzód, prowadząc za sobą grupę.Lawrence został z tyłu.Wyciągnął szyję, odchylił się do tyłu i spojrzał poprzez brudny szklany sufit, by sprawdzić,czy chmura już wróciła.Chwilę pózniej potknął się o jakieś wzniesienie na kratownicy i,machając rękami, upadł na plecy.Próbując znalezć oparcie, wywrócił płytkie plastikowewiaderko, z którego wypadła cała masa dorosłych tłustoglist.Odtoczył się od nich szybko - obrzydzenie wzięło górę nad bólem stłuczonegokręgosłupa.Dorosłe osobniki miały około czterdziestu centymetrów długości i siedem-osiemcentymetrów średnicy.Na oślep machały w powietrzu  główkami".Lawrence zerwał się na nogi, odruchowo sprawdzając, gdzie są nauczyciele.Nikt niewidział jego upadku.Spojrzał na tłustoglisty - jedyny dowód jego niezręczności.Schylił się iostrożnie, powtarzając sobie w duchu, że wcale nie są grozne, spróbował podnieść jedną zpodłogi.Była obrzydliwie zimna i śliska, przypominała w dotyku mokry dywan.Gdy jąpodniósł, powolne falujące ruchy gwałtownie przyspieszyły.Zamiast wrzucić ją dopojemnika, Lawrence patrzył zafascynowany.Po chwili tłustoglista praktycznie miotała musię w ręce.Upuścił ją na podłogę, a wtedy popełzła wzdłuż pomostu.W połowie ciała widaćbyło purpurową obręcz w miejscu, gdzie wcześniej znajdowały się jego palce.- Aha - mruknął.- Wcale nie jesteście takie powolne.Było to zresztą logiczne.Skoro w chłodzie poruszały się wolno, to w cieple mogłyprzyspieszać.Pobiegł za resztą wycieczki.- Alan! - syknął.- Hej, Alan.Popatrz na to.Alan Cramley przerwał pogryzanie batonika Toby, zaciekawiony konspiracyjnymtonem kolegi.- Co?Lawrence zabrał go z powrotem do miejsca, gdzie rozsypał dorosłe glisty.Eksperymenty szybko przeszły w zawody.Unosili tłustoglisty jednocześnie, potem upuszczali je na pomost i patrzyli, którapierwsza dopełznie do końca kratownicy.Pod koniec puszczali po dwie każdy.Był toprawdziwy wyścig.- Co tu się dzieje? - spytał nagle pan Kaufman.Alan i Lawrence nie zauważyli, kiedy wyszedł z bocznego pomostu.Patrzył na czterytłustoglisty pełznące po metalu.Za jego plecami stało kilkoro innych uczniów.Pani Seganodłączyła się od grupy i już biegła w ich stronę, aby zobaczyć, co się dzieje. - Przewróciłem wiadro, proszę pana.Próbowaliśmy je pozbierać.- Lawrence wystawiłprzed siebie zmarznięte dłonie.Z jego białych, pomarszczonych palców kapał śluz.-Przepraszam.Pan Kaufman marszczył brwi, jakby nie do końca przekonany.- Nie dotykajcie ich! - zawołała gorączkowo pani Segan.Prześlizgnęła się obok panaKaufmana, wkładając grube rękawice [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl