[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Najmilsza, ty jesteÅ› i pozostaniesz ladacznicÄ…!  Laurencja objęła czule wychowankÄ™ izaczęły siÄ™ caÅ‚ować jak szalone.Z rosnÄ…cym pożądaniem bÅ‚Ä…dziÅ‚y rÄ™koma po swych ciaÅ‚ach,aż osunęły siÄ™ jeszcze raz na Å‚oże.Wtedy jednak Klarion wyrwaÅ‚a siÄ™. CzekajÄ… na mnie!Hrabina zadzwoniÅ‚a po tragarzy, one zaÅ› udaÅ‚y siÄ™ do głównej bramy, gdzie zastaÅ‚yEliasza udzielajÄ…cego Hamonowi ostatnich wskazówek co do podróży.Laurencja pożegnaÅ‚a Klarion przed opuszczanÄ… kratÄ….Z synem żegnać siÄ™ nie zamierzaÅ‚a.W ciemnej komnacie Williama skrzypnÄ…Å‚ cicho otwór w podÅ‚odze pod pustym łóżkiem. Williamie!  szepnÄ…Å‚ gÅ‚osik Jezy. Williamie!Nie usÅ‚yszaÅ‚a odpowiedzi.A wokół panowaÅ‚a ciemność.Tylko Å›wiatÅ‚o księżyca wpadaÅ‚oprzez zakratowane okno.Dziewczynka popchnęła klapÄ™ jak mogÅ‚a najmocniej i zajrzaÅ‚a doÅ›rodka z rosnÄ…cym niepokojem, który przemieniÅ‚ siÄ™ w strach. Nie ma go  powiedziaÅ‚a ze smutkiem do przytrzymujÄ…cego jÄ… Rosza. Na pewno? Jak Å›pi, to chrapie  odparÅ‚a cicho. Zabrali go stÄ…d! Na statek!  rzuciÅ‚ Rosz i pociÄ…gnÄ…Å‚ dziewczynkÄ™ za nogi.Klapa strzeliÅ‚a nad ichgÅ‚owami. Na statek!  parsknÄ…Å‚ z wÅ›ciekÅ‚oÅ›ciÄ…. A nie mówiÅ‚em?PopeÅ‚zli korytarzem z powrotem, aż dotarli do otworu w murze, skÄ…d mogli dostrzectowarowy żaglowiec przy nabrzeżu.Jeszcze nie odpÅ‚ynÄ…Å‚! Chodz!  powiedziaÅ‚ Rosz energicznie. Nie oszukajÄ… nas! Zeszli na dół ukrytymi w murze krÄ™tymi schodami, macajÄ…c przed sobÄ… w caÅ‚kowitejciemnoÅ›ci. PójdÄ™ spakować nasze rzeczy  oznajmiÅ‚a Jeza szeptem.Gdy szÅ‚o o decydujÄ…ce zdanieco do włóczÄ™gi i przygód, zawsze byÅ‚a pierwsza; przygotowanie i przeprowadzeniewszystkiego należaÅ‚o do Rosza.Teraz znów komenderowaÅ‚a:  A ty zakradnij siÄ™ do kuchnipo szynkÄ™ i jabÅ‚ka.Potrzebny nam prowiant!Taki podziaÅ‚ pracy chÅ‚opiec uznaÅ‚ za sprawiedliwy i tylko aby wykazać siÄ™ fachowÄ…wiedzÄ…, napomniaÅ‚ JezÄ™: Zabierz weÅ‚niane ubrania i ciepÅ‚e derki.Na morzu nocami jest bardzo zimno! Spotkamy siÄ™ przy pochylni, koÅ‚o pomieszczeÅ„ na paszÄ™, za stajniami  szepnęła Jeza.Na schodach mógÅ‚by nas ktoÅ› spotkać. A potem zjedziemy tym ukrytym spustem i wylÄ…dujemy dokÅ‚adnie przy statku..albo w wodzie!  dokoÅ„czyÅ‚a dziewczynka.Podczas gdy Jeza, mimo fantazji i nieustannej gotowoÅ›ci do wymyÅ›lania wciąż czegoÅ›nowego, zawsze zachowywaÅ‚a niejakÄ… ostrożność, Rosz przeciwnie, w miarÄ™ jak corazbardziej wciÄ…gaÅ‚a go przygoda, przemieniaÅ‚ siÄ™ z uważnego, wytrwaÅ‚ego badacza w szaleÅ„czoodważnego wykonawcÄ™.Strachu oczywiÅ›cie nie znali oboje. Nie pleć gÅ‚upstw!  oburzyÅ‚ siÄ™ Rosz. Przecież nigdy nie byliÅ›my na dole  obstawaÅ‚a przy swoim Jeza. Ale ja to wiem!  upieraÅ‚ siÄ™ chÅ‚opiec. A ja wiem, że to niebezpieczne, tak jak utoniÄ™cie.I dlatego jest takie piÄ™kne! rozeÅ›miaÅ‚a siÄ™ w ciemnoÅ›ci dzwiÄ™cznym jak srebro Å›miechem elfa. ZwÅ‚aszcza jeÅ›li o tymnikt nie wie.Teraz Rosza naszÅ‚y wÄ…tpliwoÅ›ci. Ale trzeba powiadomić Williama! Przecież musi nas jakoÅ› ukryć! Eee, tam!.Ukryjemy siÄ™ na statku sami, a jak bÄ™dziemy na morzu, zrobimyWilliamowi niespodziankÄ™.Rosz wiedziaÅ‚, że dalszy sprzeciw nie ma sensu. Musimy siÄ™ pospieszyć, bo odpÅ‚ynÄ… bez nas!W ten sposób miaÅ‚ przynajmniej ostatnie sÅ‚owo.Teraz każde z dzieci udaÅ‚o siÄ™ w swojÄ…stronÄ™. LEKTYKAOtranto, jesieÅ„ 1245Z Kroniki Williama z RoebrukuByÅ‚o już dobrze po północy, kiedy nasz orszak wreszcie wyruszyÅ‚.ObudziÅ‚em siÄ™ nakrótko, gdy lektyka zaczęła siÄ™ koÅ‚ysać.ZobaczyÅ‚em jeszcze, że do drugiej wsiada mÅ‚odapanna.To byÅ‚a pewnie ta piÄ™kna Klarion, przyrodnia siostra Hamona czy też wychowankahrabiny.WrÄ™czono jej dwa toboÅ‚ki, takie same jak wówczas, gdy JezÄ™ i Rosza zabierano z chatyLoby.Wyobrażam sobie, jak stanowczo te prawdziwe dzieci  przecież już je trochÄ™poznaÅ‚em  zaprotestowaÅ‚yby dziÅ› przeciw takiemu opatuleniu!Ciekawe, kiedy te szkraby znów zobaczÄ™? %7Å‚e nie po raz ostatni skrzyżowaÅ‚y siÄ™ naszedrogi, byÅ‚em już wtedy absolutnie pewny.Jakże odlegÅ‚Ä… przeszÅ‚oÅ›ciÄ… wydawaÅ‚a siÄ™ terazFrancja i jej pobożny król, a nawet Montségur! Gdyby nie dzieci, które wciąż wspominaÅ‚yutraconÄ… tam matkÄ™, zapomniaÅ‚bym dawno i o tej twierdzy.ZanurzyÅ‚em siÄ™ w nowe życie,byÅ‚em innym czÅ‚owiekiem, przypadkowo noszÄ…cym nadal to samo imiÄ™.Nie pojmowaÅ‚em,dlaczego Bóg roztacza nade mnÄ… pieczÄ™, chociaż sÅ‚użyÅ‚em Mu mniej niż kiedykolwiekprzedtem; ledwie siÄ™ jeszcze trochÄ™ modliÅ‚em, zdajÄ…c siÄ™ z caÅ‚kowitÄ… beztroskÄ… na Å‚askÄ™OpatrznoÅ›ci, a jednak, mimo braku skruchy z mej strony, Pan ofiarowywaÅ‚ mi rozkosz, nadewszystko zaÅ› pewność siebie.Tymczasem, rozpatrzywszy rzecz dokÅ‚adnie, istniaÅ‚o niewiele powodów, żeby być w takufnym nastroju.MiaÅ‚em przed sobÄ… niechybnie uciążliwÄ… podróż, w której nie wiadomo, conas czekaÅ‚o.Naszym najbliższym celem byÅ‚a Lucera.Tam żoÅ‚nierzy hrabiny miaÅ‚a zastÄ…pićzaÅ‚oga saraceÅ„skiego garnizonu.Otranto nie mogÅ‚o przecież pozostać bez ochrony.Saracenimieli nam towarzyszyć do Cortony, gdzie Eliasz wyznaczyÅ‚ pierwszy dÅ‚uższy popas.Tegowszystkiego dowiedziaÅ‚em siÄ™ od Hamona, który ledwieÅ›my opuÅ›cili Otranto, skierowaÅ‚konia ku mojej lektyce. A najgorszy odcinek  ciÄ…gnÄ…Å‚ mÅ‚odzieniec  to przebycie Abruzzów, gdzie nikt nie jestbezpieczny, bo zarówno papiescy, jak i cesarscy dowódcy wysyÅ‚ajÄ… tam podjazdy.DalejbÄ™dzie Å‚atwiej, bo przejÅ›cia przez Apeniny i Alpy trzyma mocno w rÄ™ku Hohenstauf.MiaÅ‚em wrażenie, że Hamo jest niezmiernie zadowolony, iż znalazÅ‚ we mniedoÅ›wiadczonego w podróżowaniu i rozumnego partnera do rozmowy, przy którym nie musiaÅ‚, jak wobec podlegÅ‚ych mu teraz wiarusów, odgrywać mÄ…drego, wszechwiedzÄ…cego wodza.PolegaÅ‚ głównie na prostym sierżancie, starym piracie o paÅ‚Ä…kowatych nogach.Guiscard zAmalfi, o normaÅ„skim rodowodzie, sÅ‚użyÅ‚ niegdyÅ› jako bosman u nieżyjÄ…cego już admiraÅ‚a iprzeżeglowaÅ‚ wszystkie zakÄ…tki Morza Zródziemnego, nim jako hrabiowski zbrojmistrz staÅ‚siÄ™ szczurem lÄ…dowym w kasztelu Otranto [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl