[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie chcieli-byśmy, żeby Fayard wyszedł na kłamcę, prawda?Marek potrząsnął głową i z uprzejmości łyknął wina.Mimo ostentacyjnej pogardy dla videssa-ńskich zwyczajów, niektórzy Namdalajczycy z wielkim zapałem bawili się w dwuznaczności, którejto gry nauczyli się od Videssańczyków.Soteryk do nich nie należał.Jednym haustem wychylił swój kubek i zapytał otwarcie: I co sądzisz o dzisiejszej klęsce? To samo co myślałem wcześniej odparł trybun. Za takimi murami nawet garstkachromych starców zdołałaby powstrzymać armię, gdyby tylko pamiętali, że mają zrzucać wrogomkamienie na głowy. Ha! Dobrze powiedziane stwierdził Utprand, obnażając zęby w grymasie, który miał byćuśmiechem. Za tym pytaniem kryje się jednak coś więcej.Gavras wysłał nas na pewną śmierć.Wiedział, że tych umocnień nie da się zdobyć.Dlaczego mamy służyć takiemu człowiekowi? Myślicie o przejściu na stronę Sphrantzesów? zapytał Marek ostrożnie.Wiedział, że jeśli przytakną, będzie musiał posłużyć się całym sprytem, by opuścić obóz wy-spiarzy.Nie zamierzał dokonywać takiego wyboru.A jeśli spryt go zawiedzie.Zmienił pozycję,przesuwając miecz tak, żeby go było łatwiej wyjąć. Pierdzę Ortaiasowi w twarz wybuchnął Clozartz pogardą. Niech go pokręci dodał Soteryk. Gryzipiórek-laluś to jeszcze gorzej niż Gavras.On ite jego sztuki złota"! Więc jaka jest inna możliwość? spytał zaintrygowany Skaurus. Dom odparł Turgot natychmiast i w jego oczach pojawiła się tęsknota. Chłopcy jużdość się nawojowali i ja też.Niech przeklęci imperialni sami się między sobą tłuką.Oddajcie michłodny Sotevag i długie fale na nieskończonym szarym oceanie, to jeśli znowu trafią do mnie wer-bownicy z Imperium, poszczuję ich psami jak wasz vaspurakański przyjaciel videssańskiego kapła-na.Trybun nie czuł tęsknoty, tylko zazdrość, która już powoli wygasała.W tym świecie on i jegoludzie nie mieli domu i było mało prawdopodobne, by się to zmieniło. W twoich ustach wydaje się to takie proste stwierdził sucho. Proponujesz po-maszerować przez wschodnie ziemie Imperium do swojego kraju?Zamierzony sarkazm nie trafił w cel. Tak odparł Clozart. Tyle że drogą morską.Dlaczego nie? Jak nas powstrzymają impe-rialni? To powinno być łatwe zgodził się Utprand. Imperium zabrało żołnierzy ze wszystkichgarnizonów na wojnę z Yezda, a teraz na domową.Gdy tylko wydostaniemy się z Videssos, niktnam nie przeszkodzi.A Thorisin będzie nas musiał puścić.Jeśli spróbuje nas zatrzymać, zaatakujągo Sphrantzesowie.Wywód był przekonujący, podobnie jak sam Utprand.Jeśli zimny Namdalajczyk twierdził, żecoś jest do zrobienia, najprawdopodobniej miał rację.Markowi przyszło do głowy tylko jedno pyta-nie: Dlaczego mi o tym mówicie? Chcemy, żebyście poszli z nami; ty i twoi ludzie odpowiedział Soteryk.Trybun wytrzeszczył oczy, oniemiały z zaskoczenia. Książę Tomond, niech go Phos kocha, byłby dumny, mając takich wojowników.W Duchyjest dość miejsca i wolnej ziemi.Twoi ludzie dostaliby działki na własność.Zostaliby rolnikami, aty księciem.Jak ci się to podoba? Skaurus, Skaurus, wielki książę Skaurus!", gdybyś zdecydowałsię iść na wojnę.Próby Soteryka, by połechtać jego próżność, nie zrobiły na Marku wrażenia.Miał więcej wpły-wów jako generał w Imperium niż w Namdalen z wymyślnym tytułem szlacheckim.Lecz po razpierwszy, odkąd Rzymianie znalezli się w tym świecie, czuł pokusę, by porzucić służbę dla Vides-sos.Oferowano mu coś, co uważał za niemożliwe do zdobycia: dom miejsce, które mógłby na-zwać swoim.Sama obietnica otrzymania ziemi wydałaby się cudem jego żołnierzom.W Rzymie toczono woj-ny domowe, żeby wypełnić zobowiązania wobec weteranów. Dość wolnej ziemi.". Tak, cudzoziemcze, nasz kraj jest piękny powiedział Turgot, który wpadł w sentymentalnynastrój. Sotevag leży na wybrzeżu, między dębowymi lasami i polami uprawnymi.Spędzam tamdużo czasu.Mam również gospodarstwo na wzgórzach porośniętych wrzosami i janowcami.Pasąsię tam stada owiec.Niebo ma inny kolor niż tutaj; kolor głębokiego błękitu.Wydaje się, że możnaprzejrzeć je na wylot.Wiatr niesie muzykę, a nie smród końskiego łajna i kurzu.Rzymianin siedział w milczeniu, pochłonięty wspomnieniami utraconego na zawsze Mediolanu,pokrytych śniegiem Alp widocznych z bezpiecznego, ciepłego domu, cierpkiego, włoskiego wina.Chciał znowu mówić po łacinie, zamiast z trudem dobierać wyuczone słowa obcego języka.Czterej Namdalajczycy przyglądali mu się uważnie.Clozart zauważył jego walkę wewnętrzną,ale zle ją odczytał, gdyż nie ufał nikomu, kto nie pochodził z jego rodzinnejwyspy. Mówiłem wam, że nie powinniśmy tego robić powiedział do towarzyszy w ojczystymjęzyku, którego żołnierze Duchy używali między sobą. Spójrzcie na niego.Zastanawia się, czynas nie wydać.Nie przypuszczał, że Skaurus rozumie jego mowę.Niewielu Videssańczyków ją znało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]