[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tim - w drzwiach pojawiła się głowa Javiera ktoś do ciebie.Jakiśpan Monte Fillmore? Powiedział, że będziesz wiedział, o co chodzi.- Jest tutaj? Poproś go.Tim przemierzył pokój i przywitał Montego mocnym uściskiem dłoni.- Proszę usiąść - powiedział, wskazując jedno z krzeseł wokół małegostołu konferencyjnego.- Napije się pan kawy? Wody?- Dziękuję.Myślę, że nie spodziewał się pan mojej wizyty.- Montestanął przy oknie z pudełkiem po butach pod pachą i patrzył na miasto zpiątego piętra.- Niezle się pan tu urządził.Aadny widok.- Jegostanowczy ton przypominał Timowi głosy przywódców i mentorów,których spotkał na swojej drodze.- Kiedyś sam miałem biuro naDwudziestej Drugiej Północnej.Przez czterdzieści lat prowadziłemagencję ubezpieczeniową.- Pamiętam państwa dżingiel radiowy.Melodyjka wpadała w ucho.Mężczyzna roześmiał się, w jego pomarszczonych oczach rozbłysłaiskra.- No cóż, to był pomysł mojego cichego wspólnika.- Cichego wspólnika? Usiadł naburmuszony.- Mojej żony.To ona napisała rymowankę, którą pan słyszał.Ale dorzeczy.Po naszej rozmowie o czymś sobie przypomniałem.- Przesunąłpudełko w kierunku Tima.- Kiedy rozdzielaliśmy rzeczy po mamie, nadnie szafy w sypialni znalezliśmy to pudełko.To nic wielkiego, jakieśpapiery z biura Phoebe Malone.Przypuszczam, że mama zachowała jedla Charlotte.I nawet chciałem jej to zanieść, ale w tym całymzamieszaniu związanym z pogrzebem, z testamentem, zwłaszcza żemiałem na głowie jeszcze firmę i własną rodzinę, nigdy się za to niezabrałem.Zawartość nie wydawała się specjalnie ważna.W większości sąto jakieś wycinki z gazet i kilka zdjęć.Postawiłem pudełko na widoku, nablacie w kuchni.Stało tam miesiącami, aż któregoś dnia moja żonachciała upiec ciasteczka na Boże Narodzenie i przesunęła je.I tak ciągleje przesuwaliśmy i przesuwali, aż w końcu zniknęło nam z oczu.Myślałem, że może pewnego dnia wpadnę na Charlotte i przypomnęsobie o nim, ale nigdy się to nie stało.Aż tu nagle pan zadzwonił.Tim podniósł wieczko.%7łółte, szeleszczące wycinki z gazet uniosły sięnieco.Zaczął wyjmować jeden po drugim, pobieżnie czytając nagłówki.Fundacja Ludlow wręcza pierwsze Stypendium dla PrzedsiębiorcówEmily Ludlow świętuje dziewięćdziesiąte urodziny Profesor ColbyLudlow uhonorowany na uniwersyteckim bankiecie Emily Ludlow zmarław wieku dziewięćdziesięciu jeden lat Powstaje Fundacja Ludlowów narzecz Biznesu i Edukacji- Interesująca mieszanka.Ciekawe, dlaczego Phoebe zbierała artykułyo Ludlowach.Była z nimi spokrewniona?- Pewności nie mam.Ale rodzina mojej żony pochodzi z liniiCantonów, z której wywodziła się Emily Ludlow.%7łona nie zna nikogo onazwisku Malone.Mało zatem prawdopodobne, by Phoebe i Charlottebyły spokrewnione z Ludlowami albo Cantonami.Tim odłożył plik wycinków.Wyjął z pudełka jakieś ołówki i dłu-gopisy i trafił na zdjęcie Phoebe i Charlotte.Po jego ciele przebiegłdreszcz.Piękna Phoebe o długich, gęstych, puszystych włosach.PięknaCharlotte ze szczerbatym uśmiechem, oczyma pełnymi wyrazu i ustami wkształcie serca.Spojrzał przed siebie.Dreszcze, które poczuł przed chwilą, zastąpiłafala ciepła.Rozlewała się po całym ciele.Tim odwrócił fotografię.Naszpierwszy dzień w Birmingham.- Phoebe była raczej eklektyczna.Artystka.Inżynier.Piekielniebystra.Od czasu do czasu dyskutowaliśmy o polityce, ale mojej mamiezawsze wtedy skakało ciśnienie, więc przestaliśmy.Ale to była bystrakobieta.- Tak samo jak jej córka.- Przepraszam, ale nic więcej panu nie powiem.Nie znam żadnychnazwisk, faktów.Mama kiedyś mi powiedziała, że ojciec Charlotte byłnicponiem.- Aatwo się mówi, jeśli nie jest się Charlotte.- Tim studiował zdjęcie.Te twarze kryły tysiące rozmów, które chciałby usłyszeć.Na dnie pudełka było jeszcze jedno zdjęcie.Zdjęcie Phoebe z czasówstudenckich z grupą.przyjaciół? Innych studentów?Tim przeczytał na odwrocie: Projekt Siher Lake '81.Geniusze Pro-fesora Ludlowa.- Ludlowa? Czy widział pan to zdjęcie?Tim przyglądał się zdjęciu wspólnie z Montem, który patrzył muprzez ramię.W centrum grupy stał przystojny, pewny siebie mężczyzna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]