[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jejubranie śmierdziało dymem i dziwnym jedzeniem.Odetchnęła zulgą, wiedząc, że jest już bezpieczna, ale rodzice wciąż byliwściekli.Jak śmiała pójść nocą do lasu? Zwłaszcza do  tychCyganów"! Ale pomyślała sobie, że wcale nie chodziło im oCyganów.Istniały jednak pewne granice i właśnie jeprzekroczyła.Mogło się jej coś stać, mogła zginąć.Przestraszyłasię wystrzału z broni palnej? Niech to będzie nauczką.Kazano jej, zapłakanej, iść natychmiast do łóżka.Gdy leżała, nie mogąc zasnąć, nasłuchując, jak lisica wyje zżalu za swym młodym, i rozmyślając wciąż na nowo owydarzeniach tego wieczora, przypomniała sobie, skąd znatamten śmiech.- To był Dicky - powiedziała teraz do Jude.- Musiał widzieć,jak szłyśmy razem na wzgórze.Wziął strzelbę swojego ojca.- Co się z nim stało, babciu? - spytała Jude, poruszonadramatyczną opowieścią.- Został ukarany?- Nie, wtedy nie.Wówczas nic nikomu nie powiedziałam -odezwała się babcia po chwili milczenia.- Wiedziałam, że to byłDicky, a Dicky wiedział, że ja wiem. Zobaczyłam to w jego oczach następnego dnia w szkole.Wyzywające spojrzenie, które zdawało się mówić:  I co mizrobisz?" Bałam się go.Miał swoją bandę.Oni mogli skłamać, żeDicky był z którymś z nich tamtego wieczora, a ja nie byłam wstanie niczego udowodnić, nikt go przecież tak naprawdę niewidział wtedy w lesie, jaki więc był sens o tym mówić? Pózniejżałowałam swojego milczenia, ale zbyt łatwo się zapomina, jakczęsto dziecko czuje się słabe i głupie.Sprawy, które dorosłymwydają się racjonalne i łatwe, wcale takie nie są dla dzieci.- A czy Tamsin nie mogła pomóc.?- Tamsin nie pojawiła się w szkole następnego dnia.Ani nigdywięcej.Posłałam brata na Drogę Lisiej Nory, by jej poszukał.Wrócił i powiedział, że Cyganie odjechali.- Wtedy widziałaś ją po raz ostatni?- O nie, Cyganie nadal przyjeżdżali na wzgórze, ale minęłotrochę czasu od tamtego zdarzenia, nim znów się zjawili i Tamsinpowiedziała mi, że już nie będzie chodzić do szkoły.- Kiedy zatem odjechała na dobre, zostawiając ci naszyjnik?Rysy twarzy babci wyostrzyły się nagle i Jude pożałowałaswojego pytania.- Dojdę do tego w swoim czasie.- Babcia wykonała gestzniecierpliwienia i to był definitywny koniec rozmowy.Jude wróciła do Starbrough Hall z nagryzmolonymi nakawałku papieru słowami:  Dicky, prawdopodobnie Richard,Edwards", ale pamiętała, że według jej babci to nazwisko raczejsię nie przyda.Prawdę mówiąc, tak samo uważała Jude.JeśliDicky żył, było mało prawdopodobne, by zechciał pomóc.Jude wciąż miała tyle pytań do babci.Naprzykład: kiedy Tamsin ostatecznie ukryła naszyjnik- najprawdopodobniej w folly - i dlaczego? Jude umówiła się zbabcią na poniedziałek po południu.Po kolacji w Starbrough Hall zadzwoniła do Claire, wciążmając mieszane uczucia po ich kłótni.-Przepraszam za wczorajszy wieczór - zaczęła.- Dzwonię, by spytać, jak poszło u lekarza.- Ja też przepraszam - odrzekła Claire.- Wystraszyłaś mnie, towszystko.Lekarz twierdzi, że Summer nic nie jest, więc spróbujęmu zaufać.- W takim razie cieszę się, że to słyszę - powiedziała Jude, leczwątpliwości nadal wisiały gdzieś w eterze pomiędzy nimi.Wcalenie uważała, że wszystko jest w porządku, i nie wierzyła, byClaire była o tym do końca przekonana, ale nie chciała burzyćwątłej równowagi psychicznej swojej siostry i nie powiedziałaani słowa.- Aha, ten wykres astrologiczny dałam Lindzie, by rzuciła naniego okiem, gdy znajdzie wolną chwilę - przypomniała sobieClaire.- Ona też uważa, że jest bardzo stary.Zajrzała do jednej zksiążek, którymi handlujemy, i wszystko sprawdziła.To nie jestpomyślna przepowiednia, Jude.Jest w niej dużo o stracie, otragedii i o sile potrzebnej, by pokonać przeciwności losu.Martwiłabym się, gdyby mojemu dziecku postawiono takihoroskop.Pokażę ci szczegóły, gdy przyjdziesz następnymrazem.- Dzięki.Chociaż nie wiem, w jaki sposób może się toprzydać.Nie wiemy przecież, dla kogo został opracowany.- Dla twojej Esther, nie pomyślałaś o tym?-To całkiem możliwe.Skoro wiemy, że pochodzi z latsześćdziesiątych osiemnastego wieku.To, co odczytałyście, nie wróży szczęśliwego zakończenia tejhistorii.- Raczej nie.- Posłuchaj, jutro niedziela.Mogłabym przyjechać po wasobie i zabrać was gdzieś na lunch, co ty na to?- Niestety, jutro jesteśmy zajęte.Przychodzą goście.- O, to miłe.Czy ktoś, kogo znam?- Mhm.Darcey z rodzicami.Och, i zaprosiłam też Euana.- O! - Jude ciekawa była, czy siostra ją też zaprosi, ale niezaprosiła i znowu pomiędzy nimi zapadło milczenie.Poczuła, żesię rumieni; zdawała sobie sprawę z niezręczności sytuacji.Wkońcu zdołała z siebie wydusić: - W takim razie kiedy indziej.- Może wieczorem? - zaproponowała pośpiesznie Claire.-Przyjdz, odbierzesz wykres i pokażę ci, co napisała Linda.- Dobrze - powiedziała chłodno Jude.Głupio wyszło z tym lunchem.Była wściekła na siostrę, alerównocześnie wiedziała, że nie ma prawa tak się czuć.Wyglądałoto tak, jakby obie prowadziły wojnę podjazdową, w której żadnastrona nie potrafi jasno sprecyzować swoich oczekiwać. Rozdział 23Stukanie deszczu o szybę obudziło Jude w niedzielę rano,doświadczyła głębokiego poczucia osamotnienia.Przez chwilępróbowała czytać w łóżku jakiś kryminał, potem ubrała się izeszła na dół, gdzie szybko się zorientowała, że jeśli nie liczyćpsów, jest sama w domu, gdyż cała rodzina pojechała dokościoła.Na stole śniadaniowym leżała karteczka od Chantal,zapisana jej ładnym charakterem pisma, z wyjaśnieniem, żezjedzą lunch tylko we dwie, ponieważ bliznięta zostały gdzieśzaproszone z rodzicami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl