[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Valley Forge w Jamestown i odbudowane osiedle kolonistów w Williamsburgu znajdowały się bardzo wysoko na mojej liście.W marcu moja żona Nancy wspomniała, że ma kilka pomysłów na wakacje.Proponowała wycieczkę po zachodnich stanach i zwiedzenie wszystkich interesujących miejsc w Newadzie, Kalifornii, Nowym Meksyku i Arizonie.Od wielu lat chciała wybrać się na tę wycieczkę.Jednak oczywiście nie mogliśmy pojechać i tu, i tu.Nasza córka Annę właśnie skończyła kurs historii Stanów Zjednoczonych w szkole średniej, podczas którego bardzo zainteresowała się wydarzeniami, które wpłynęły na rozwój naszego kraju.Spytałem ją, czy w czasie wakacji chciałaby odwiedzić miejsca,o których uczyła się w szkole.Powiedziała, że z przyjemnością.Owa dni później usiedliśmy wszyscy do obiadu.Nancy powiedziała, że będzie wspaniale, jeśli wszyscy pojedziemy na wakacje na wschód — będzie to bardzo pouczające dla Annę i wielka przygoda dla nas wszystkich."Tę samą strategię zastosował producent aparatury rentgenowskiej, sprzedając swój sprzęt jednemu z największych szpitali w Brookłynie.Szpital ten był w rozbudowie i miał być powiększony o jeden z najnowocześniejszych oddziałów radiologicznych w Ameryce.Dr L., który kierował radiologią, nie mógł się opędzić od handlowców, z których każdy piał z zachwytu nad zaletami sprzętu własnej firmy.Jednak jeden producent okazał się sprytniejszy od innych.O sposobach zjednywania sobie ludzi wiedział bardzo wiele.Napisał list, który brzmiał mniej więcej tak:Nasza fabryka właśnie uruchomiła nową linię produkcyjną aparatów rentgenowskich.Pierwsza partia sprzętu już dotarła do naszego biura.Nie jest to sprzęt doskonały.Wiemy o tym i chcemy go ulepszyć.Bylibyśmy więc głęboko zobowiązani, gdyby znalazł Pan czas na obejrzenie aparatów i przekazał nam swoje uwagi dotyczące ich usprawnienia; tak aby były przy-datniejsze w pańskim zawodzie.Wiedząc jak bardzo jest Pan zajęty, z przyjemnością wyślę po Pana samochód o dowolnej wyznaczonej przez Pana porze.„List ten bardzo mnie zaskoczył — powiedział dr L.podczas jednego z kursów.— Było to jednak dla mnie tyleż zaskoczenie, co komplement.Nigdy wcześniejżaden producent nie prosił mnie o radę.Sprawiło to, że poczułem się ważny.Byłem wtedy bardzo zajęty, odwołałem jednak umówiony obiad, aby obejrzeć ten sprzęt.Im dłużej mu się przyglądałem, tym bardziej mi się podobał.Nikt nie próbował mi tego sprzedać.Czułem, że pomysł kupna tego właśnie sprzętu był mój.Sam wskazałem wszystkie jego zalety i poleciłem go kupić".Raiph Waldo Emerson w eseju Self-Reliance napisał: „W każdej genialnej pracy odkrywamy nasze własne zarzucone myśli; wracają do nas w pewnym odstręczającym dostojeństwie."Kiedy w Białym Domu urzędował Woodrow Wil-son, pułkownik Edward M.House zdobył sobie nieprawdopodobne wpływy zarówno w sprawach krajowych, jak i zagranicznych.Wilson polegał na radach i opiniach pułkownika House'a bardziej niż na zdaniu członków własnego gabinetu.W jaki sposób pułkownik House zyskał taki wpływ na prezydenta? Na szczęście znamy odpowiedź na to pytanie.Udzielił jej sam House w rozmowie z Arthu-rem D.Howdenem Smithem, który z kolei przytoczył ją w artykule opublikowanym w „The Saturday Eve-ningPost".„Kiedy poznałem prezydenta, zorientowałem się, że najlepszym sposobem przekonania go do jakiegoś pomysłu było rzucenie od niechcenia, tak aby się nim zainteresował — wtedy zaczynał myśleć o nim na własny rachunek.Po raz pierwszy wyszło mi to przypadkowo.Odwiedzałem go w Białym Domu i rozmawiałem z nim o polityce; nie wydawał się podzielać moich poglądów.A jednak w kilka dni później przy obiedzie ze zdziwieniem usłyszałem, jak prezentuje moje sugestie jako swoje własne zdanie."Czy House przerwał mu i powiedział: „To nie jest twój pomysł.Ja to wymyśliłem"? O nie, nie House.Byłna to zbyt sprytny.Nie dbał o uznanie.Chodziło mu o efekty.Tak więc pozwolił Wilsonowi sądzić, że był to jego pomysł.Zrobił nawet coś więcej.Publicznie wyraził Wilsonowi swoje uznanie.Pamiętajmy, że każdy, z kim się kontaktujemy, jest tak samo człowiekiem jak Woodrow Wilson.Stosujmy więc technikę pułkownika House'a.Pewien człowiek ze wspaniałej kanadyjskiej prowincji Nowy Brunszwik zastosował tę technikę wobec mnie — i udało mu się.Planowałem wtedy wybrać się do Nowego Brunszwiku na ryby i popływać kajakiem.Napisałem więc do biura podróży z prośbą o informacje.Najwyraźniej moje nazwisko i adres znalazły się na ich liście adresowej, bo zostałem zasypany dziesiątkami listów, broszur i wycinków prasowych od właścicieli kempingów i biur turystycznych.Byłem przerażony — nie wiedziałem, co wybrać.Wreszcie jeden z właścicieli kempingu zrobił bardzo sprytną rzecz.Przesłał mi nazwiska i telefony kilku ludzi z Nowego Jorku, którzy byli wcześniej u niego, i zachęcił mnie, abym do nich zadzwonił i wypytał, co ma do zaoferowania.Ku swojemu zaskoczeniu odkryłem, że znam jednego z ludzi na tej liśde.Zadzwoniłem do niego, spytałem o wrażenia i następnie telegraficznie powiadomiłem kemping o dacie swojego przyjazdu.Inni próbowali jedynie sprzedać mi swoje usługi;tylko ten jeden zadbał, abym wyrobił sobie własną opinię o jego ofercie.Dwadzieścia pięć wieków temu chiński mędrzec Lao-tse powiedział coś, z czego Czytelnik tej książki może skorzystać dzisiaj:„Przyczyną, dla której rzeki i morza otrzymują hołd tysięcy strumieni górskich, jest fakt, że trzymają się niżej od nich.I dzięki temu mogą rządzić wszystkimi górskimi strumieniami.Podobnie mędrzec, którychce być ponad ludźmi, ustawia się niżej od nich, a chcąc być przed nimi, ustawia się z tyłu.I tak oto, choć miejsce jego nad ludźmi, oni nie czują jego ciężaru, a choć miejsce jego przed nimi, nie odbierają tego jako rany"ZASADA SIÓDMA Daj rozmówcy myśleć, że twoja idea wyszła od niego.8MAGICZNA FORMUŁAPamiętaj, że nawet wtedy, gdy inni całkowicie mylą się, wcale o tym nie wiedzą.Nie potępiaj ich za to.Potępić potrafiłby każdy głupi.Spróbuj ich zrozumieć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]