[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ziewnąłem raz i drugi; coraz cię\sze powiekizaczęły opadać.Kilka razy podnosiłem je z wysiłkiem, ale w końcunie miałem ju\ ani siły, ani chęci.Piętnaście sekund pózniej obudziło mnie wierzgnięcie Chance'a;długa noga wyciągnięta przez przejście, filcowy but dzgający mnie włydkę. Wez tę nogę  powiedziałem. Pacjent się zbudził, panie doktorze  oczami wskazał podłogękabiny, chcąc sobie oszczędzić ruchu głowy.Spojrzałem w dół.Ko-marow poruszył rękami i nogami, odchrząkiwał. Dzięki za wiadomość. Podnosząc się zerknąłem w kierunkuChance'a, ale ten znowu zasnął.Klęknąłem koło noszy Komarowa,patrząc, jak jego powieki drgnęły, uniosły się na chwilę i znowu za-mknęły.Po sekundzie znowu się otworzyły i tak ju\ pozostały.Oczybyły pełne zdumienia. Jest pan w drodze do Ameryki, panie profesorze  odezwałemsię.222  Ameryki?  uniósł głowę i rozejrzał się po ciasnym wnętrzukabiny, po zmordowanych i poranionych ludziach. Ale jak.? Pańska wiadomość dla profesora Warda.Przylecieliśmy panazabrać. Będzie jeszcze czas powiedzieć mu o Wardzie. Przylecieliście? Na Nową Ziemię?  Oczy szare, nieustępli-we, teraz zadziwione. Uznaliśmy, \e to bardzo wa\ne.Przytaknął. Tak, to bardzo wa\ne.O wielu rzeczach muszę opowiedzieć. W Waszyngtonie wysłuchają pana z wielką ochotą.Spoglądał na mnie, mrugając oczyma.Wzmianka o Waszyngtoniewstrząsnęła nim; słowa i cała ta sytuacja zaczynały do niego powolidocierać.Trzeba powiedzieć, \e jak na człowieka, który zasypiał podstra\ą w jednym kraju, a budził się na podłodze niewielkiego samolo-tu, znajdującego się Bóg wie gdzie, profesor przystosowywał się bar-dzo szybko.Po krótkiej chwili ze skóry na czole powoli zaczęły ustę-pować zmarszczki niepokoju; wygładziła się i pojaśniała.Leciutko sięuśmiechnął. To mo\e być bardzo interesujące  powiedział. Dziękuję.Có\ było jeszcze dodać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl