[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby ktoś tak ciepło iserdecznie się śmiał, zupełnie jakbyś znała tajemnicę życia.Evie.muszę cię o coś zapytać.Czy chcesz być ze mną?Spojrzała na niego zalotnie.- Muszę dobrze przemyśleć wszystkie za i przeciw.- Znowu robisz sobie ze mnie żarty.- Może troszeczkę.- Pogłaskała go po policzku.- Znam dobrze świat biznesu, świetnie poruszam się w jegozawiłościach, ale miłość, kobiety to.Roześmiała się ciepło.116R S- Nie idzie ci aż tak zle.Oczywiście musisz nad tym sporopopracować.- przekornie spojrzała mu w oczy - ale mam nadzieję,że szybko się uczysz.Justin uniósł jej dłoń do ust.- Najważniejsze, że ze mną jesteś, Evie.Spotkali się na neutralnym gruncie, w restauracji.Primo Rinucciokazał się wysokim mężczyzną tuż po trzydziestce.Mówiłnienagannym angielskim.Evie była przygotowana na najgorsze, alegdy go tylko zobaczyła, wiedziała, że znalezli właściwego człowieka.Justin zachowywał się sztywno i niezgrabnie.Nachmurzony,spoglądał na przybysza spode łba.David po dokonaniu prezentacji taktownie zniknął.- Zadzwoń do mnie pózniej - szepnął na pożegnanie do Evie.- Justin, myślę, że najlepiej będzie, jak najpierw opowiem osobie - zaczął Primo.- Urodziłem się w Anglii i spędziłem tu pierwszelata życia.Mój ojciec był Anglikiem.Nazywał się Jack Cayman.Mojamatka była Włoszką.Jej panieńskie nazwisko brzmiało Rinucci.Umarła, kiedy byłem małym dzieckiem, a ojciec ożenił się powtórniez młodą Angielką, Hope Martin.To wyjątkowa kobieta i znalazłem wniej prawdziwą matkę.Niestety jednak to małżeństwo nie przetrwałozbyt długo, a wkrótce potem ojciec zmarł.Wyjechałem do Włoch dorodziców mojej matki i przyjąłem jej nazwisko, ale Hope wkrótcemnie odwiedziła.Moja włoska rodzina ciepło ją przyjęła, a mój wujToni zakochał się w niej.Byłem bardzo szczęśliwy, kiedy się pobrali,117R Srównież dlatego, że mogłem z nimi zamieszkać.Poczułem, żeodzyskałem matkę.Wiele lat pózniej, już jako dorosły człowiek,dowiedziałem się, że Hope urodziła dziecko, zanim jeszcze poznałamojego ojca.Miała wtedy zaledwie piętnaście lat i jej rodzicezażądali, by oddała dziecko do adopcji.Byli wściekli, gdy odmówiła,więc uknuli diabelski plan.Nigdy nie zobaczyła swego synka, bopowiedziano jej, że urodził się martwy.Dopiero po latach dowiedziałasię prawdy.Rodziła w domu, a poród odbierała jej ciotka, która pokryjomu wywiozła niemowlę do innego miasta.Hope nie miała o tympojęcia.Na twarzy Justina nie było żadnych uczuć, twardo wpatrywał sięw Prima.Za to w oczach Evie malowało się skrajne przerażenie.- Hope bardzo cierpiała - mówił dalej Primo - ale wciąż miaładziwne przeczucie, że jej syn żyje.Cały czas się zastanawiała, jakmogły potoczyć się jego losy i trudno jej było znieść myśl, że jestnieszczęśliwy i przekonany o tym, że go porzuciła.Po twarzy Justina przemknął grymas bólu.- Jak się dowiedziała, że jej syn żyje? - zapytała Evie.- Tuż przed śmiercią ciotka, która odbierała dziecko, wyznałaHope prawdę.Moja matka zrozumiała, że przeczucia jej nie myliły.Poznała datę urodzin i płeć dziecka.Lecz nic więcej.- Primo położyłna stole pożółkły skrawek papieru, na którym widniała data.Była odwa tygodnie wcześniejsza od jego oficjalnego aktu urodzenia.-Zdarzyło się to piętnaście lat temu i odtąd nie ustajemy wposzukiwaniach.Całe wieki zajęło mi wytropienie miejsca, gdzie118R Sciotka oddała syna Hope.W końcu trafiłem na ślad rodziny o na-zwisku Strassne.Justin zacisnął kurczowo palce na ręce Evie.- Okazało się, że przez kilka lat żył z nimi jako Peter Strassne -powiedział Primo - ale potem przyjął nową tożsamość i coraz trudniejbyło prześledzić jego losy.Podobno Peter Strassne stał się FrankiemDavisem, lecz tu trop się urwał, bo nikt nie słyszał o Franku Davisie.Nic dziwnego, pomyślała Evie, skoro tyle razy zmieniałnazwisko.- Po prostu rozpłynął się w powietrzu - zakończył Primo.- Mojąjedyną nadzieją było to, że może on także zacznie szukać matki inasze tropy się skrzyżują.Myślę, że już znam odpowiedz, jednak dlapewności spytam: czy kiedykolwiek nazywałeś się Peter Strassny?Justin powoli pokiwał głową, a potem podał mu teczkę zdokumentami.Primo przejrzał je i po chwili powiedział:- To mi całkowicie wystarczy.- I to już wszystko? Takie to było proste? Parę świstków isprawa załatwiona? - wycedził przez zęby Justin.- Znałem odpowiedz, gdy tylko cię zobaczyłem, bo po-dobieństwo do matki jest wprost uderzające.Są testy krwi, które mogąto ustalić, ale ja nie mam żadnej wątpliwości, że jesteś pierworodnymsynem Hope Rinucci.119R SROZDZIAA DZIEWITYSamolot z Londynu do Neapolu odlatywał bardzo wcześnie rano,przenocowali więc w hotelu przy lotnisku.- Toni wie, dlaczego poleciałem do Londynu - powiedział Primo,gdy siedzieli przy kolacji - ale mamie nic nie mówiłem.Dziśdzwoniłem do domu, Toni już przygotował ją na nasz przyjazd.Od latmarzyła o tej chwili, więc będzie to dla niej niezwykle silne przeżycie.- Czy czeka tam na nas cała wasza rodzina?- Na początek spotkacie się tylko z Hope, a dopiero potempoznacie innych.- Czy to prawda, że Hope ma pięciu synów?- Tak, ale nie wszyscy z nas są jej rodzonymi synami.Jeszczegdy była z moim ojcem, adoptowali Luka.Potem przyszedł na światFrancesco, bo zakochała się w jego ojcu Francu, który byłprawdziwym powodem rozwodu z moim ojcem.Carlo i Ruggiero sąsynami jej i Toniego.Tak więc - spojrzał przyjaznie na Justina - jakbyna to nie patrzeć, masz pięciu braci.Mama chciałaby też poznać swo-jego wnuka.Była rozczarowana, że go z sobą nie zabierasz, choć jauważam, że mądrze zrobiłeś.- Muszę najpierw sobie to wszystko poukładać - powiedziałJustin.- Signorina - Primo zwrócił się po włosku do Evie - jestemzachwycony, że mówi pani w moim języku.- Niestety nie znam dialektu neapolitańskiego.120R S- Będzie mi bardzo miło, jeśli będę mógł pani pomóc.Wybacz,Justin, tę moją być może natrętną gorliwość, ale i ty na tymskorzystasz, bo im lepiej panna Wharton będzie władać włoskim, tymlepiej dla ciebie.Ale cóż, miło się gada, ale jutro musimy wcześniewstać, więc pora do łóżek.Dobranoc.- Dobrze się czujesz? - spytała Evie, gdy byli już w pokoju.-Przez cały wieczór byłeś taki cichy.- Evie, zapomnijmy o tym wszystkim i wracajmy do domu.-Zaczął nerwowo krążyć po pokoju.- Justin nie możesz tego zrobić, przecież jesteś już tak bliskocelu.- Zwietnie, tylko co ja, po tylu latach, mam wspólnego z tąkobietą?- Justin, złamiesz jej serce.Powiedz, dlaczego nie chcesz tamjechać? Co cię dręczy?- Myślałem, że jestem silny, a ja tylko takiego grałem, bo inaczejby mnie zjedli.Tak naprawdę tchórz ze mnie.Teraz to widzę.- Boisz się, i ja to rozumiem.Każdy by się bał.Ale to wcale nieznaczy, że jesteś tchórzem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]