[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy nie widziaÅ‚em twarzy tych ludzi, aleod ponad trzydziestu lat Å›niÄ… mi siÄ™ oni po nocach. W jaki sposób zdobyÅ‚ pan nowÄ… tożsamość? Jak udaÅ‚o siÄ™ panuprzeżyć tyle lat incognito? spytaÅ‚ Andrew. ChroniÄ…c ludzi, którzy w niej sÅ‚użyli, armia chroniÅ‚a siebie.Podkoniec tej brudnej wojny domowej Febres nam pomógÅ‚.Dano namnowe dokumenty, wymyÅ›lone życiorysy, trochÄ™ ziemi czy jakiÅ› interesdo prowadzenia, sÅ‚owem nowy start w życiu. Ziemie i przedsiÄ™biorstwa odebrane swoim ofiarom! krzyknęłaMarisa. JesteÅ› siostrzenicÄ… Alberta, prawda? spytaÅ‚ Ortiz. Może wróciÅ‚ pan do cywila, ale pana tajniacy nadal dla panawydajnie pracujÄ…. Oceniasz mnie zbyt pochopnie.Nie mam kontaktów z żadnymitajniakami.Jestem teraz drobnym handlowcem, wÅ‚aÅ›cicielem garbarni.DomyÅ›liÅ‚em siÄ™, kim jesteÅ›, jak tylko zobaczyÅ‚em ciÄ™ w Dumesnil.JesteÅ› do niego tak podobna& Nawet mówisz tak jak on.Od czasu,kiedy ten lis mnie tropi& Ale już siÄ™ zestarzaÅ‚, nie może sam wykonaćswojej roboty. Na razie wystarczy tego dobrego powiedziaÅ‚ Andrew,chowajÄ…c zeszyt. Idz po samochód, Mariso, wniesiemy go do Å›rodkai przyniesiemy tego drugiego, jeÅ›li jeszcze żyje.Pospiesz siÄ™, do cholery!Marisa wzruszyÅ‚a ramionami, schowaÅ‚a rewolwer i z rÄ™kami wkieszeniach poszÅ‚a do samochodu. To nie ja wysÅ‚aÅ‚em ludzi do paÅ„skiego hotelu powiedziaÅ‚ Ortiz,gdy znalazÅ‚ siÄ™ sam na sam z Andrew. To z pewnoÅ›ciÄ… Alberto.Jestsprytniejszym lisem, niż siÄ™ panu wydaje.Manipuluje panem od poczÄ…tku, jest pan tu zamiast niego.To onzorganizowaÅ‚ tÄ™ zasadzkÄ™, prawda? Jest pan tylko pionkiem, którym onrozgrywa swojÄ… partiÄ™. Niech pan przestanie, Ortiz, nie wie pan, o czym mówi.To nieAlberto Å›ciÄ…gnÄ…Å‚ mnie do Argentyny.Od tygodni jestem na pana tropie,odkÄ…d zlecono mi napisanie artykuÅ‚u na ten temat. Dlaczego akurat pisze pan o mnie, a nie o kimÅ› innym? Przypadek, pana nazwisko byÅ‚o w dokumentach, które przysÅ‚anodo redakcji. A kto wam przysÅ‚aÅ‚ te dokumenty, panie Stilman? MamsiedemdziesiÄ…t siedem lat, jestem schorowany& Nie mam nicprzeciwko temu, żeby zakoÅ„czyć życie w wiÄ™zieniu, przyjÄ…Å‚bym to zulgÄ….Ale, panie Stilman, mam dwie córki, one sÄ… niewinne, a mÅ‚odszaw ogóle nie zna mojej przeszÅ‚oÅ›ci.JeÅ›li zdradzi pan moje prawdziwenazwisko, nie ukarze pan mnie, lecz jÄ….ProszÄ™ sobie opisać tÄ™nieszczÄ™snÄ… historiÄ™ kapitana Ortiza, ale bÅ‚agam, niech pan mnie niecytuje.JeÅ›li pan szuka zemsty, pozwólcie mi tu zdechnąć.To bÄ™dziedla mnie wybawienie.Nie wie pan, jaka jest cena za uczestnictwo wmordzie niewinnych, dla pana jeszcze nie jest za pózno.Andrew wziÄ…Å‚ z powrotem notatnik, przekartkowaÅ‚ go i wyjÄ…Å‚spomiÄ™dzy stron fotografiÄ™, którÄ… pokazaÅ‚ Ortizowi. Czy poznaje pan tÄ™ dziewczynkÄ™?Ortiz popatrzyÅ‚ na twarz dwuletniego dziecka, widniejÄ…cÄ… nazdjÄ™ciu, i oczy wypeÅ‚niÅ‚y mu siÄ™ Å‚zami. WychowaÅ‚em jÄ….* * *Samochód jechaÅ‚ dość szybko drogÄ… numer siedem.Ortiz straciÅ‚przytomność, gdy tylko Andrew z MarisÄ… poÅ‚ożyli go na tylnymsiedzeniu.Jego ochroniarz byÅ‚ w nie lepszym stanie. Jak daleko jest najbliższy szpital? spytaÅ‚ Andrew, rzucajÄ…czaniepokojone spojrzenie na obydwu rannych. CzterdzieÅ›ci kilometrów stÄ…d, w San Andrés de Giles.BÄ™dziemytam za pół godziny. Przyspiesz, jeÅ›li chcesz dowiezć ich żywych.Marisa dodaÅ‚a gazu. Ale lepiej, żeby nam siÄ™ nic nie staÅ‚o! rzuciÅ‚ Andrew,chwytajÄ…c siÄ™ za krawÄ™dz fotela. Nie martw siÄ™.Teraz, kiedy siÄ™ przyznaÅ‚, wcale nie pragnÄ™ jegoÅ›mierci.Stanie przed sÄ…dem i zapÅ‚aci za swoje zbrodnie. Nie wydaje mi siÄ™. A to czemu? A co chcesz zeznać? %7Å‚e wyspowiadaÅ‚ siÄ™, gdy mu przyÅ‚ożyÅ‚aÅ›lufÄ™ do skroni?A zamierzasz to powiedzieć przed czy po wyjawieniu, żeÅ›wiadomie sprowokowaliÅ›my wypadek, który doprowadziÅ‚ do Å›mierciczÅ‚owieka? JeÅ›li sÄ™dzia bÄ™dzie dla nas Å‚agodny, może wsadzi nas do tejsamej celi co jego, a wtedy bÄ™dziemy mogli dalej z nim sobierozmawiać& Co ty pleciesz?! MówiÄ™, że przez wasze ciÄ…gÅ‚e machinacje zapomnieliÅ›cie zwujem, że poza Å›cianami waszego podrzÄ™dnego baru istnieje Å›wiat, wktórym obowiÄ…zuje prawo.JesteÅ›my wspólnikami morderstwa, możedwóch, jeÅ›li nie dojedziemy do szpitala na czas.Nie wiem nawet, czymój artykuÅ‚ pójdzie do druku! Przecież to byÅ‚ wypadek, z którym nie mamy nic wspólnego!PrzejeżdżaliÅ›my tÄ™dy i pomogliÅ›my dwóm mężczyznom, oto jedynawersja, którÄ… możesz przedstawić. W ostatecznoÅ›ci podamy jÄ… na izbie przyjęć w szpitalu.Chybaże Ortiz odzyska przytomność i nas oskarży, zanim zdążymy dać nogÄ™. Zostawisz nas? Jak ty to sobie wyobrażasz? Co powiem? %7Å‚e jak niby zdobyÅ‚emte informacje? Mam stwierdzić w redakcji, że wziÄ…Å‚em udziaÅ‚ wmorderstwie z premedytacjÄ…? Na pewno siÄ™ to wszystkim spodoba,doskonaÅ‚a reklama dla gazety! Ty i twój wuj skompromitowaliÅ›ciemnie i zniszczyliÅ›cie tygodnie mojej pracy.Marisa wcisnęła hamulec, opony zapiszczaÅ‚y i samochód stanÄ…Å‚ naÅ›rodku drogi. Nie możesz siÄ™ wycofać. A co mam zrobić?! SpÄ™dzić dziesięć lat w argentyÅ„skiej ciupie,żeby sprawiedliwoÅ›ci, uwaga, caÅ‚ej sprawiedliwoÅ›ci, staÅ‚o siÄ™ zadość?!Ruszaj albo wreszcie naprawdÄ™ stracÄ™ cierpliwość i zostawiÄ™ ciÄ™ tutajsamÄ…!Marisa wrzuciÅ‚a bieg i samochód ruszyÅ‚.Z tyÅ‚u dobiegÅ‚o ichjÄ™czenie Ortiza. Jeszcze tego brakowaÅ‚o& westchnÄ…Å‚ Andrew. Gdzie jestrewolwer? Dobijesz go? Nie, ale pomogÅ‚oby mi, gdybyÅ› przestaÅ‚a wreszcie gadaćgÅ‚upstwa. W schowku na rÄ™kawiczki.Andrew wyjÄ…Å‚ broÅ„ i odwróciÅ‚ siÄ™ do Ortiza, zdecydowanyogÅ‚uszyć go kolbÄ….Jego ramiÄ™ opadÅ‚o powoli. Nie mogÄ™ tego zrobić. RÄ…bnij go, do cholery, jeÅ›li nas sypnie, jesteÅ›my zaÅ‚atwieni! Trzeba byÅ‚o wczeÅ›niej o tym pomyÅ›leć.Tak czy inaczej, wydanas, gdy tylko odzyska przytomność. Przynajmniej bÄ™dziesz miaÅ‚ czas wyjechać z kraju, możeszwsiąść do pierwszego samolotu do Nowego Jorku. A ty? Przecież on ciÄ™ rozpoznaÅ‚. Ja dam sobie radÄ™. Nie, nie ma mowy, we dwójkÄ™ w to wdepnÄ™liÅ›my, we dwójkÄ™ ztego wyjdziemy! oÅ›wiadczyÅ‚ Andrew, odkÅ‚adajÄ…c rewolwer namiejsce. Zaczekaj, może mam pomysÅ‚! Jedz szybciej i nic nie mów,muszÄ™ siÄ™ zastanowić.* * *Kiedy samochód wjechaÅ‚ w bramÄ™ przed szpitalem, Ortiz znówzemdlaÅ‚.Marisa nacisnęła kilkakrotnie klakson i zawoÅ‚aÅ‚a jakichÅ›dwóch pielÄ™gniarzy, którzy wyszli na zewnÄ…trz po drugie nosze.WyjaÅ›niÅ‚a dyżurnemu lekarzowi, że przejeżdżali przez miejscewypadku na wysokoÅ›ci Gahan.Obydwoje z przyjacielem dali radÄ™wyciÄ…gnąć z przewróconego samochodu dwóch mężczyzn, alekierowca zginÄ…Å‚ w pÅ‚omieniach.Lekarz poprosiÅ‚ pielÄ™gniarkÄ™, żebyzawiadomiÅ‚a policjÄ™, i nadzorujÄ…c transport rannych na salÄ™operacyjnÄ…, kazaÅ‚ Marisie zaczekać, aż wróci.Marisa odpowiedziaÅ‚a, że idzie tylko zaparkować samochód izaraz wraca.* * * Jaki masz plan? spytaÅ‚a, kiedy z powrotem wyjechali na drogÄ™. Czekać. Wspaniale! Nie chcemy, żeby on opowiedziaÅ‚ naszÄ… historiÄ™, a on nie chce,żebyÅ›my opowiedzieli jego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]