[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W jutrzejszym numerze podamy fotograficzną odbitkę tego listu.Ma ją namnadesłać Mr S.S., nasz korespondent z Hilo.Jak widać z zacytowanego powyżej tekstu, wilgoć zniszczyła całkowicie początek listu.Jest to niepowetowana szkoda, gdyż w nagłówku musiały być wymienione imiona adresatów,więc niewiernej żony i kochanka, oraz mściwego małżonka, a nadto musiała się tamznajdować data listu.Te szczegóły bardzo by ułatwiły śledztwo.Uszkodzone są również ostatnie linijki pisma.Co do litery, prawdopodobnie pierwszejlitery imienia nadawcy, to jak nasz korespondent telefonicznie doniósł, nie ustalono, czy jestto duże  K czy  B , czy wreszcie  R.Ostatnie słowo wypadło bardzo, bardzo cicho.Miss Lucy nie omieszkała zaakcentować, że treść sensacyjnej notatki znała jużprzedtem i że umie ją prawie na pamięć.- Czy wreszcie  R - rzekła dobitnie.Potem zaszczebiotała swobodnie: - Tam już nicwięcej ciekawego nie ma, Mr Dragon.Redakcja brukowych - podkreśliła to słowo - MorningNews przychyla się ostatecznie do zdania, że nie ma się tu do czynienia z głupim żartem, leczz istotną tragedią jakiegoś małżeńskiego trójkąta.Kończy artykuł apelem do miejscowejpolicji, by mając ten wątek sprawy w rękach, dołożyła wszelkich starań do wyświetleniazagadki i zdemaskowania.winnego.Mr Dragon uczuł zimne kropelki potu na czole, skroniach, nawet na karku, ale byłzbyt obezwładniony, by sięgnąć po chusteczkę do kieszeni.Jego przerażone oczy oderwałysię ostatnim wysiłkiem woli od zadrukowanej szpalty papieru, podniosły się w górę i spotkaływyzywający wzrok Lucy.Dziewczyna przeszywała go na wylot grotami swych przenikliwychspojrzeń, widziała jego zmieszanie, lecz nie poprzestała na dotychczasowym tryumfie.- Bardzo pan przybladł, Mr Dragon - rzekła z obłudnym współczuciem.- Ma panzupełną rację.Nie powinno się w ogóle czytywać takich piśmideł brukowych, jak je pan nazwał.To denerwuje.zwłaszcza.- Co, zwłaszcza? - zacharczał.Złe błyski zamigotały w jego oczach.- Zwłaszcza.jeśli się jest pod wrażeniem własnego nieszczęścia, jak pan na przykład.Wyczuł doskonale, że całkiem inne słowa zawisły na jej wargach, choć nie spłynęły.nie mogły spłynąć, u licha!! Zaryzykował.Postawił wszystko na jedną kartę.- Pani chciała powiedzieć zupełnie co innego! - rzekł sucho.- Co innego? Nie rozumiem pana.Cóżby?- Miss Lucy, ja lubię otwartą grę.Niech pani śmiało wypowie to, co pani myśli.- No, wie pan?! Pierwszy raz zdarza mi się coś podobnego!- Poniechajmy tych komedii! Pani dzisiejsze dzienniki i tę szmatę - tu wstrząsnął zpasją wielkimi płachtami Morning News - czytała już przedtem, zanim do mnie przyszła.- Owszem - potwierdziła spokojnie.- Pani ma tupet, bo nie wiem jak to nazwać doprawdy; wówczas, kiedy inni okazująmi współczucie z powodu strasznego nieszczęścia, jakie na mnie spadło.pani jedna zasypujemnie dziwnymi pytaniami, rzuca jakieś półsłówka, niedomówienia, słowem.- Słowem.- podchwyciła, kiedy się zaciął i urwał w pół zdania.- Słowem, zachowanie się pani jest co najmniej dziwne i jestem zmuszony panioświadczyć, że sobie je na przyszłość najkategoryczniej wypraszam lub wyciągnęodpowiednie konsekwencje.Lucy poczerwieniała jak piwonia.Z trudem zapanowała nad swym niewieścimjęzykiem.Zagryzła wargi mocno, by nie wybuchnąć i nie powiedzieć słów, jakie jej sięprzemocą na usta cisnęły, a które mogły nieobliczalne następstwa wywołać.Lecz opanowałasię w końcu.Wstała, odsunęła swój fotel trzcinowy i cedząc słowo po słowie powiedziałaspokojnie:- Oświadczam panu, że czytałam ranne dzienniki zanim tu przyszłam.Nie byłabympana z pewnością fatygowała, lecz skłoniła mnie jedna okoliczność.W liście znalezionymprzez owego rybaka jest mowa o jakiejś Violet [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl