[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przesta³ p³akaæ.Porwa³a go natomiast potê¿na nienawiSæ.Ko³owa³y przed nim postacie, wiruj¹ce w mêtnym, szarym zmroku.Bóg, ojciec z orderem na piersi, wójt, rudy Sierio¿ka, wysoki komisarz policji Bogatow,doktór Titow, stara, pomarszczona znachorka, blady pop wiejski, którego goni³ opas³y ojciecMakary, pr꿹ce siê lubie¿ne nagie piersi dziewki bezmySlnej.Z pola sz³a do niego z³a, namiêtna skarga od p³ugów i soch: O o o o ej! O o o ej!35 ROZDZIA£ IV.Uljanow nigdy nie odznacza³ siê szczeroSci¹ i zbytni¹ weso³oSci¹, ale po powrocie ze wsinawet koledzy spostrzegli zmianê w jego twarzy, g³osie i postawie.Unika³ rówieSników i nigdy nie prowadzi³ z nimi rozmów.Tak, przynajmniej, im siê wy-dawa³o.W istocie by³o inaczej.Wo³odzia, wróciwszy z wakacyj, przygl¹da³ siê kolegom bacznie.Bada³ ich tak, jakgdybywidzia³ ch³opaków po raz pierwszy.Zrobi³ przegl¹d ca³ej gromadki kolegów i przelotnie zada³ im kilka niespodziewanych py-tañ.O, teraz pozna³ dobrze tych ch³opców!Ten  syn dowódcy pu³ku, mówi³ tylko o znaczeniu swego ojca, o jego karjerze, o orde-rach, surowoSci, z jak¹ pokara³ niesfornych ¿o³nierzy, oddaj¹c ich pod s¹d wojenny, na pewn¹Smieræ.Drugi  syn kupca, che³pi³ siê bogactwem rodziców; rozpowiada³ o zarobkach firmy pod-czas dorocznego jarmarku w Ni¿nim Nowogrodzie, o sprytnej aferze, dziêki której dostarcza-no do wojska partjê zgni³ego sukna na p³aszcze ¿o³nierskie.Inny  syn dyrektora wiêzienia, Smiej¹c siê brutalnie, rozwodzi³ siê szczegó³owo nad spo-sobami drêczenia aresztantów.Mówi³, jak ich karmi¹ czosnkiem i Sledziami, jak pozbawiaj¹ich wody, jak ci¹gle budz¹ po nocach i tak wymêczonych, cierpi¹cych ludzi znienacka pod-daj¹ badaniu sêdziów Sledczych; opisywa³ ponure sceny stracenia, które widzia³ z okna swe-go mieszkania.Ma³y, dobroduszny Rozanow chwali³ siê tem, ¿e jego ojciec, radca guberjalny, zewsz¹dotrzymuje piêkne i drogie upominki i, ¿e on sam nosi mundurek z prawdziwego angielskiegokortu, podarowanego mu w dzieñ imienin przez pewnego kupca, maj¹cego pilny interes do ojca.Gruby bezbarwny Kolka Szy³ow wySmiewa³ ojca swego, proboszcza katedralnego i pro-kuratora s¹du konsystorskiego, wspominaj¹c o tem, jak drogo p³ac¹ bogaci panowie, ¿¹daj¹-cy rozwodu, i jak powa¿ny, szanowany w mieScie i nosz¹cy z³ot¹ mitrê podczas nabo¿eñstwakap³an zamyka siê z klientami w swojej kancelarji; uk³ada z nimi plan sztucznych dowodówzdrady i cudzo³Ã³stwa, oraz innych  bezecnych Swiñstw , jak siê wyra¿a³ cyniczny synalek.Ka¿dego niemal namaca³, dotkn¹³, zbada³ ponury Wo³odzia i dopiero wtedy zacz¹³ opo-wiadaæ im o ¿yciu wieSniaków, strasznem, beznadziejnem i mrocznem.Wspomina³ o DarjiUgarowej, o z³owró¿bnej przepowiedni m³odego popa, o Smierci NaSæki, o ¿ebraku Kseno-foncie, o nêdznych, Smiesznych sochach ch³opskich, gdzie, zamiast ¿elaznego lemiesza, tkwi³wygiêty korzeñ dêbowy; opisywa³ rozpustê, panuj¹c¹ na wsi, praktyki znachorek, ciemnotêludu i jego niewyraxne, mgliste nadzieje.36  Straszne to ¿ycie!  szepta³ ch³opak. Tylko patrzeæ jak powstan¹ ch³opi, niech tylkoznajdzie siê jakiS nowy Pugaczew czy Razin.Pohulaj¹ oni wtedy! E e, nie taki straszny djabe³, jak go maluj¹!  machn¹wszy rêk¹, zawo³a³ syn pu³kowni-ka. Mój ojciec pchnie swoich ¿o³nierzy.Ci dadz¹ salwê, trrrach! i  po wszystkiem! Tymzwierzêtom tylko to siê nale¿y!Inni siê zaSmiali, podtrzymuj¹c kolegê.Od tego dnia Uljanow przesta³ rozmawiaæ z kolegami.Ca³y odda³ siê nauce i czytaniu.Robi³ jakieS wyci¹gi, zapisuj¹c je w grubym kajacie i do-daj¹c w³asne uwagi.Brat Aleksander przypadkiem przejrza³ kajet Wo³odzi.Nic o tem niepowiedzia³, lecz zacz¹³ mu dawaæ ksi¹¿ki do czytania.Wo³odzia uczy³ siê dobrze i wci¹¿ zaczytywa³ siê klasykami rzymskimi.W czwartej kla-sie ju¿ prawie nie pos³ugiwa³ siê s³ownikiem.Nauczycieli nie lubi³, bo i nie by³o zaco.Kapelan g³uchy i sepleni¹cy  wali³ z ksi¹¿ki, oczu od niej nie odrywaj¹c.¯¹da³, abyuczniowie umieli wszystko napamiêæ, s³owo w s³owo tak, jak sta³o w  pana profesora, dok-tora Swiêtej teologji, przewielebnego protojereja Soko³owa podrêczniku, przez Swiêtobliwysynod aprobowanym i polecanym.Na wszelkie, nieraz bardzo kazuistyczne pytania uczniów odpowiada³ stereotypowemis³owy: Co musicie wiedzieæ, tom powiedzia³ i to znajdziecie w doskona³ej ksi¹¿ce doktora Swiê-tej teologji, przewielebnego ojca Dymitra Soko³owa na stronicy 76-ej.Wo³odzia, który, po powiedzeniu brata o nieistnieniu Boga, obawia³ siê wszczynaæ z nimrozmowê na tematy religijne, mia³ du¿o w¹tpliwoSci.Chcia³ zapytaæ o nie kapelana, lecz, gdyten odes³a³ go do 101-ej stronnicy podrêcznika Soko³owa, machn¹³ rêk¹ i ju¿ siê do niego niezwraca³.Zapytany sypa³ od deski do deski najautentyczniejszemi s³owami  pana profesorai doktora Swiêtej teologii , dostawa³ pi¹tkê i siada³ ponury, zrozpaczony.Nauczyciel matematyki, Eugraf Ornamentow, olbrzymi kud³aty drab w ciemnych okularachna czerwonym nosie, zawsze pijany, w chwilach gniewu zapomina³ o miejscu, gdzie siê znaj-dowa³, i wypluwa³ ohydne, ludowe przekleñstwa.Gniewa³ siê czêsto, bo, mimo, ¿e ka¿degoroku odrabia³ jedne i te same zadania, uczniowie nic z matematyki nie umieli i stali przy ta-blicy, jak  ba³wany Króla Niebieskiego , pod³ug okreSlenia krewkiego Ornamentowa.Jedyn¹ jego ostoj¹ by³ ma³y Uljanow.Gdy przyje¿d¿a³y w³adze szkolne na wizytacjê gimnazjum, wylêk³y i zmieszany Ornamen-tow wo³a³ do tablicy W³odzimierza i ten rozwi¹zywa³ zawi³e zadanie, podyktowane przezprzyby³ego urzêdnika ministerjalnego.Profesorem ³aciny i greki by³ od dwóch lat wspania³y m¹¿, o g³osie basowym, z ³atwoSci¹przechodz¹cym w dxwiêczny tenor, o d³ugiej, kruczej brodzie, piêknej, bladej twarzy i nie-bieskich oczach, szyderczo Swiec¹cych siê za szk³ami z³otych binokli.Nazywa³ siê Arsen-jusz Kiri³owicz Iljin [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl