[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Apolinary poczęstował Noela papierosem.Założył nogę na nogę. Palisz? zapytał Noel. Czasami Apolinary podał ogień. Cieszymy się, że masz na imię Aleksander.Posiadamyswoje dziwactwa i jednym z nich jest skłonność do osób o imionach zaczynających się na literę A.Słyszałem, że na Ziemi nie lubi się osób na literę K.A my nie lubimy wszystkich prócz tych na A. Jest dużo brzydkich imion na K Noel zamierzał kontynuować tę śmieszną rozmowę. Kolorowi, co? klepnął się po kolanie Apolinary.Wszyscy chłopcy palili.Kłęby dymu napełniły salę.Noel ziewnął. Kolorowi, kolorowi. Spać ci się chce? Apolinary uśmiechnął się. Na piętrze są wygodne łóżka.WezAgnieszkę, ma na ciebie ochotę.Nie patrz tak dziwnie.Jest wolna, nie ma męża.Teraz jesteśspokojny? Ile.ona ma lat? Jedenaście.Jest świetna.Agnieszka przeszła przez salę i rzuciła Noelowi jedno ładnespojrzenie.Chłopcy trącili się łokciami patrząc to na Agnieszkę, to na Noela. Zaraz, zaraz, koledzy Noel zerwał się z miejsca. Tak nie można! Siadaj, Aleksandrze.Głupie są twoje skrupuły. Zrób jej przyjemność jeśli jesteśmężczyzną. Kpisz ze mnie? Przecież to jeszcze dziecko? Mówiłem ci, że nie jesteśmy dziećmi rzekł z naciskiem Apolinary. Nie jestem dzieckiem Agnieszka wyszła z kuchni i zbliżyła się do Aleksandra. Jak chcesz skorzystać z gościny, bierz łóżko i ją.A jak nie, idz z Bogiem w swoją stronę.Noel wstał.W tym samym momencie drzwi od sali otworzyły się i jedna z dziewczątwprowadziła za rękę małą zapłakaną istotkę. Schowała się za domem. Co masz na swoje usprawiedliwienie, Joanno? zapytał Apolinary.Spojrzała, wstrzymała oddech, czerwoną od płaczu twarz ukryła za pobrudzonym fartuszkiem.W jednej chwili dziewczynki i chłopcy zrobili koło.Joanna stała w środku tego koła. Opuść fartuszek, Joanno rozkazał Apolinary.Wahała się. Opuść fartuszek.Spełniła rozkaz.Nie płakała już.Tarła oczy w pośpiechu. Rano Andrzejek zobaczył ciebie za domem.Bawiłaś się lalką. Egzamin krzyknęły dziewczynki. Egzamin krzyknęli chłopcy. Dobrze, egzamin Apolinary wstał i przechadzając się z założonymi w tył rękami od ścianydo okna, mówił: Joanno, masz brzydkie imię i tym bardziej powinnaś na siebie uważać.My nie ręczymy zasiebie.Wykazywaliśmy dużo dobrej woli w stosunku do twej osoby i nasza cierpliwość się kończy.Wiesz o tym dobrze, Joanno.Kiedyś zdarzy się tak, pamiętaj, że będziesz musiała zdać egzaminprzed innymi ludzmi ze swej dorosłości. Uwaga, zaczynam Joanno! Dzieci!Apolinary rzucił hasło.Joanna w okamgnieniu wyprostowała plecy, stanęła na baczność, wzrok utkwiła w oknie,recytowała. Plemniki komórka jajowa. Taksydernia? Sztuka wypychania zwierząt. Hormon wzrostowy? Somatotropina. Gdzie widnieją Bogowie olimpijscy? Fryz na Partenonie. Tu jestem i tu zostaję ? Słowa marszałka Mac-Mahona na wzgórzu pod Sewastopolem, tysiąc osiemset pięćdziesiątypiąty rok. Więc czemu Joanno jesteś niegrzeczna? Kazałem dawno wyrzucić klocki i lalki.Niezabraniamy ci jeść słodyczy, ale co za dużo Joanno to. Niezdrowo dokończyła Joanna. Właśnie.Czemu, Joanno, niepokoisz nas i smucisz? Odpowiedzialność za ciebie spływa nanas wszystkich.Gdzie znalazłaś lalkę? Znalazłam w kuchni, szmacianą. Szukaliśmy cię cały dzień.Spójrz na nas.Agnieszka, Anna i Alicja zaniepokoiły się nie nażarty.Albert, Andrzejek, August, Alfred i ja nie jedliśmy przez ciebie obiadu. Przepraszam powiedziała zakrywając twarz fartuszkiem. Opuść fartuszek ciągnął Apolinary. Odpowiedzią na twoje postępowanie może byćtylko bat.Ach, Joanno, czy musi tak być?Stała nieruchomo, czterech chłopców wzięło ją za ręce i nogi, i położyło na małej gimnastycznejskrzyni.Nastąpiła zmodyfikowana zabawa w marynarza.Joanna miała otrzymać trzystapięćdziesiąt batów. Nie wytrzyma tyle wołały dziewczynki. Trzysta!.Trzysta! Trzysta dziesięć! wołali chłopcy.Apolinary uciszył ich szybko.Guma była ciężka i długa.Dziewczynki przysunęły się bliżejskrzyni.Zaczęły częstować się cukierkami.Chłopcy stali pod ścianą pilnując Joanny.Zapachmalinowych landrynek przemieszał się z zapachem mokrej skóry, którą obita była gimnastycznaskrzynia. Będziesz płakała? zapytał Apolinary.Joanna objęła skrzynię rękami.Przytuliła do niej wargi. Nie będę. W takim razie otrzymasz trzysta sześćdziesiąt uderzeń gumą.Wytrzymasz? Wytrzymam i przepraszam.Po pierwszym, strasznym uderzeniu rozległ się płacz Joanny.Noel roztrącił dziewczynki, porwałze skrzyni Joannę i trzymając ją w ramionach wybiegł z domu. Nic się nie bój, nic ci nie będzie.Zabiorę cię ze sobą! Oni cię nie dosięgną!Leciał z nią nad chmurami.Joanna nie płakała, przyglądała się Noelowi z ciekawością. Po co mnie zabrałeś? spytała. Ach, Joanno, nie możesz tam przebywać. Nie musisz tak na mnie wołać. Jak? Joanno, Joanno.Mam na imię Aniela. Aniela? A dlaczego oni mówili o tobie Joanna? Bo dzisiaj ja jestem Joanną.Jutro przyjdzie kolej na Alicję.Jutro ona będzie miała na imięJoanna.I będziemy ją bić. Dlaczego tak się bawicie? Nie mogę pojąć co was do tego skłania? My się nie bawimy. Płaczesz, boli cię, a jednak się na to zgadzasz? Musimy się zgadzać. Dlaczego? Bo tak jest. Dlaczego? Nie wiem, dlaczego tak jest. Odpowiadaj, jak cię pytam rozgniewał się Aleksander. Robicie złe rzeczy, skończcie ztym. Czemu złe? Nikt tak nie robi.To nieludzkie. Nikt tak nie robi? Aniela wzruszyła ramionami. Dlaczego? Bić kogoś bez powodu?. Są powody.Lalki i klocki. Wyrzućcie je i skończy się cała komedia. Lalki i klocki? Nie możemy ich wyrzucić.Dorośli ciągle nam donoszą. Widujecie dorosłych? Przychodzą w czwartki, piątki i soboty, Odwiedzają. Mieszkają na Ziemi? Nie.Mieszkają z nami. Nie wiedziałem. Jak to? Nie widziałeś Alberta i Agnieszki i Anny.Jutro ja będę dorosła.Dziś jestemdzieckiem, małą Joanną.Bardzo lubię być dorosła. Dziwna z ciebie dziewczynka.Stanęli. Puść mnie. Wracasz? Jasne, że wracam.Czekają na mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]