[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za- trzymali się w hotelu Waldorf Astoria, robili zakupy u Harry'ego Winstona.Mercedez anirazu nie pozwoliła mu się dotknąć.Zmęczony podróżą, nękany codziennymi telefonami syna, który ostrzegał, żerodzinnej firmie lada dzień grozi bankructwo, Amin czuł, że narastająca panika odbiera muzdolność jasnego osądu, lecz nie potrafił jej zwalczyć.W Europie, którą odwiedzał co roku odtrzydziestu lat, był koneserem, światowcem, wspierały go wspomnienia zawartych tutransakcji i zdobytych kobiet.Siadywał w paryskim Ritzu i opowiadał Mercedez o znanychmu słynnych biznesmenach i politykach.Słuchała, mierząc go drwiącym spojrzeniem, i każdąopowieść kwitowała dwuznacznym toastem.Oboje wiedzieli, że Amin najlepsze lata ma jużza sobą i nigdy nie wzniesie się do dawnej świetności.W N owym Jorku Amin był nikim - zwykłym starcem, żałosnym ze swąwyrafinowaną francuszczyzną i poprawną niemczyzną, bezradnym, kiedy ludzie zwracali siędo niego w dialekcie amerykańskim.Jego maniery trąciły myszką, jego etykieta była śmiechuwarta.Oznajmiła mu, że chce jechać do Hollywood.Planowała to od samego początku.Jeszcze jako młoda dziewczyna w domuAleksandry Kocicy pasjami oglądała zdjęcia gwiazd filmowych w ilustrowanychmagazynach, które kupowała u Niebieskookiego Loftiego.Mercedez zawsze wiedziała, żekiedyś trafi do Hollywood.Przybyli tam na wiosnę i wynajęli apartament w hotelu Ambasador.Mercedez kupiłasobie biały kostium kąpielowy, ciemne okulary i długą cygarniczkę.Całymi dniamiwylegiwała się przy basenie sącząc martini, jedząc łyżkami kawior i nie zwracając uwagi naAmina, który tkwił obok niej w beżowym lnianym ubraniu, białych butach i wielkichokularach słonecznych, połyskując złotymi spinkami u mankietów.Wyglądał jak obalonydyktator, który wraz z armią utracił męskość.%7łłopał wodę sodową i czytał gazety od deski dodeski czując, jak skóra mu się starzeje w słońcu, a stopy puchną od nadmiaru soli mineralnychw napojach.Potem był jakiś agent, lunch przy basenie, pózna kolacja, na która Amin nie zostałzaproszony.Agent umówił ją na inne spotkania, zdjęcia próbne, randkę z facetem z filmu.Mercedez dostała dwuminutową rolę z nieznanym aktorem w kiepskim filmie.Wróciła dohotelu i kazała Aminowi się wynosić.Przyjął to z rezygnacją starego sługi, który od dawna przeczuwał, że zostaniewyrzucony na bruk.Spakował walizki, opłacił apartament Mercedez na pół roku z góry.Dałjej pieniądze na kupno domu przy Bulwarze Zachodzącego Słońca i otworzył konto w banku, na które co miesiąc wpłacał duże sumy.To wszystko należy do niej, powiedział.Prosi tylko,żeby się z nim nie rozwiodła.Na ekranie Mercedez wyglądała jak zła czarownica - zupełnie niepodobna dozmysłowej kobiety, którą grała w życiu.Reżyser szukał całkiem innej twarzy.Starała się onowe role, szła do łóżka z kolejnymi agentami i producentami.Na próżno.Drzwi, któreotworzyła tak łatwo, niemal natychmiast zatrzasnęły jej się przed nosem.Po raz pierwszy wżyciu Mercedez poniosła klęskę.Wściekła, postanowiła, że jeszcze im wszystkim pokaże.- Pieprzyć film - stwierdziła.Ostatecznie udało jej się wyjechać z Iranu i zmienić całeswoje życie.Skoro nie mogła podbić Hollywood urodą, zawsze mogła nabyć na własnośćdostatecznie dużą jego część, by się z nią liczono.Za pieniądze Amina kupiła spory odcinek Bulwaru oraz znaczne połacie Beverly Hills- całe kwartały sklepów i czynszowych kamienic w Wilshire, zdewastowane domy i wypalonekina na East Side.Wynajmowała je każdemu, kto zechciał.Liczne rodziny nielegalnychimigrantów bez szemrania godziły się na szczury, robactwo i łamanie podstawowychwymogów bezpieczeństwa.Rok po roku Mercedez inwestowała w restauracje, których kliencitruli się salmonellą, i pokoje, w których prostytutki robiły numerki za pięć dolców.Nielitowała się nad dziećmi chorymi z wilgoci i przeciągów, bez wahania wysyłałaadministratora z nakazem eksmisji do rodzin, które spózniały się z zapłatą czynszu.Przez całeżycie napędzał ją gniew.Wyładowywała go na słabych i bezbronnych.Kiedy Amin zmarł, a należący doń majątek podzielono między jego dzieci, Mercedezpewnie stała już na własnych nogach i nie potrzebowała filmu, aby zrobił z niej gwiazdę.*Począwszy od chwili, kiedy do niej napisałam - nim jeszcze zaniosłam list siostrzeAnie Rose z prośbą, by go wysłała, nim zabrał go listonosz i uniósł w siną dal - uparcieczekałam na telefon od Mercedez.Nigdy jej nie widziałam i nie miałam pojęcia, jak wygląda.Nawet mi nie zaświtało, że może zmieniła miejsce zamieszkania, może nie zrozumiałamojego listu lub po prostu nie chciała mi odpowiedzieć.Nie wpadło mi też do głowy, bypodać jej numer telefonu szkoły.Czekałam w Dniu Dziękczynienia i po nim, czekałam całeBoże Narodzenie, siedząc w szkole sama z siostrą Aną i matką przełożoną.Czekałam przezpierwszy tydzień ferii.Wtedy po mnie przyjechała.We wtorek rano posłyszałam, że przed szkołę zajeżdża samochód i jakaś kobieta rozmawia z siostrą Aną Rose.Siedziałam w pokoju zarysowując dłoń czerwonym długo-pisem.Siostra Ana Rose zawsze mnie za to karciła; nie dostawałam kolacji i nie wolno mibyło oglądać telewizji.Pomimo to ciągle rysowałam na własnym ciele, wbijałam długopiscoraz głębiej w skórę, starając się stworzyć jakiś kształt, który uczyni mnie rzeczywistą,widzialną dla dziewcząt w klasie i nauczycielek, dla mojego ojca w dalekim Iranie i dlaRoksany.- Pierwsze słyszę o regulaminie odwiedzin.Kobieta w holu głośno stukała obcasami i najwyrazniej starała się przekrzyczećzakonnicę.Włożyłam długopis do kieszeni mundurka i podeszłam do drzwi.- Musi pani wpierw uzyskać zgodę jej ojca - powiedziała nieco ciszej siostra Ana.- Niepotrzebna mi niczyja zgoda.Ogarnięta nagłą paniką, zawróciłam, podbiegłam do łóżka i usiadłam na nimkrzyżując nogi i ściskając ręce na brzuchu.Kobieta szła korytarzem, dzgając obcasami podłogę i po kolei otwierając drzwi.Krokisię zbliżały.- To jakiś pieprzony loch! - sarknęła głośno.Ledwie za nią nadążająca siostra Anajęknęła ze zgrozy.Kobieta otworzyła drzwi do mojego pokoju, zajrzała do środka i już miała sięodwrócić, gdy dostrzegła mnie w półmroku.- A, tu jesteś! - zawołała i weszła do środka.Była wysoka, szczupła i piękna - nigdy nie widziałam kogoś równie pięknego.Miałana sobie czarny kapelusz, obcisłą czarną sukienkę, która otulała jej ciało odsłaniając tylkoidealnie zgrabne nogi, do tego czerwoną kaszmirową pelerynkę, czółenka z wężowej skóry nawysokich obcasach i perfumy, które z dala zapowiadały jej przybycie.Jej skóra byłabrzoskwiniowa, wargi czerwone, oczy zielone i świetliste.Kiedy mówiła, słowa toczyły się zjej ust i podskakiwały w powietrzu jak kolorowe landrynki.- Nie może pani tu wchodzić.- Siostra Ana Rose zdyszana wpadła do pokoju.Niesięgała Mercedez nawet do ramienia.- Mamy tu przepisy.- Ugięła się pod gniewnymzielonym spojrzeniem, przestąpiła z nogi na nogę i zatarła spocone ręce.Mercedez nie pofatygowała się, by odpowiedzieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl