[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Alaric mógłby równie dobrze mówić do wiatru, próbując słowamipowstrzymać jego niszczycielską moc.Damon był już w oknie, a wnastępnej chwili Elena wyskoczyła za nim i wylądowała zwinnie naśniegu.Głos Saltzmana dobiegł ich z góry.98RS - My też idziemy.Czekajcie tam na nas.Pozwólcie mi najpierw znimi porozmawiać.Zajmę się tym.Elena ledwo go słyszała.Jej umysł płonął jedną myślą.Zranićludzi, którzy chcą zranić Stefano.To zaszło za daleko, tak, pomyślała.A teraz ja mam zamiar posunąć się tak daleko, jak będzie trzeba.Jeżeliośmielą się go tknąć.Obrazy tego, co z nimi zrobi, przebiegały przezjej myśl zbyt szybko, żeby je zliczyć.W innej sytuacji mógłby jąpowalić ten przypływ adrenaliny i podniecenia. Słyszała myśli Damona, gdy biegli przez śnieg.Czuła atak furii.Pasował do jej wściekłości.Uświadomiła sobie jednak coś innego.- Spowalniam cię - powiedziała.Nie traciła sił, biegnąc przeznieubity śnieg, mimo nadzwyczajnego tempa.Ale dwie ani nawetcztery nogi nie mogły się równać z ptasimi skrzydłami.- Leć, dotrzyjtam najszybciej jak się da, a ja dobiegnę.Poczuła, że powietrze drży i usłyszała trzepot skrzydeł.Spojrzaław górę i zobaczyła odlatującego kruka.Dobrego polowania,  usłyszała w głowie myśl Damona.Dobrego polowania, pomyślała.Przyspieszyła.Koncentrowała sięna śladzie Stefano.Stefano leżał w śniegu.Z kilkucentymetrowej rany na jego głowieciekła krew.Był tak pochłonięty własnymi myślami, że nie zauważyłsamochodów zaparkowanych po drugiej stronie ulicy.To, że zgodziłsię spotkać z Caroline, było głupie.Teraz miał za swoją głupotęzapłacić.Gdyby tylko mógł zebrać myśli na tyle, żeby wezwać pomoc.Ale prawie nie dysponował mocą.Dlatego tak łatwo go pokonali, idlatego nie mógł wysłać myśli do Eleny.Od tamtej nocy, kiedyzaatakował Tylera, prawic w ogóle się nie żywił.Co za ironia.Samwpakował się w kłopoty.Nie trzeba było próbować walczyć ze swoją naturą, myślał.Damon miał jednak rację.Wszyscy są tacy sami - Alaric, Caroline,99RS wszyscy.Każdy cię zdradzi.Trzeba było na nich polować bezskrupułów.Miał nadzieję, że Damon zaopiekuje się Eleną.Będzie z nimbezpieczna; jest silny i bezlitosny.Nauczy ją przetrwać.Stefanocieszył się z tego.Ale serce mu pękało.Bystry wzrok kruka dostrzegł krzyżujące się snopy światła.Damon nie potrzebował widzieć świateł, drogę wskazywała mugasnąca iskierka życia Stefano.Gasnąca, bo Stefano był słaby i już siępoddał.Nigdy się nie nauczysz, co, bracie? - wysłał do niego myśl.Powinienem cię tam po prostu zostawić.Ale kiedy wylądował,zmienił postać.Czarny wilk wpadł w grupę ludzi stojących wokół Stefano iskoczył na tego, który trzymał nad jego piersią zaostrzony drewnianykołek.Uderzenie zwaliło mężczyznę z nóg, a kołek poleciał w śnieg.Damon powstrzymał chęć - tym silniejszą, że był teraz w ciele wilka -by zatopić zęby w szyi człowieka.Odwrócił się i znów ruszył na ludzi.Rozbiegli się, ale jeden mężczyzna zatrzymał się, odwrócił iuniósł coś do ramienia.Strzelba, pomyślał Damon.Pewniezaładowana jakimiś specjalnymi nabojami jak pistolet Alarica.Niemiał szans dopaść człowieka, zanim wystrzeli.Ale warknął i skoczył.Twarz mężczyzny rozjaśnił uśmiech.Biała dłoń wyrwała mężczyznie strzelbę i odrzuciła ją.Człowiekrozglądał się wokół siebie gorączkowo, a wilk szczerzył kły.PrzybyłaElena.100RS Rozdział 11lena patrzyła, jak strzelba pana Smallwooda wpada w śnieg.EUbawił ją wyraz jego twarzy, gdy rozglądał się niespokojniedookoła, próbując zrozumieć, co się stało.Czuła też dumę Damona,przypominającą dumę wilczycy obserwującej pierwsze udanepolowanie jej szczenięcia.Ale kiedy dostrzegła Stefano leżącego naziemi, zapomniała o wszystkim innym.Wściekłość odebrała jejoddech.Ruszyła w jego stronę.- Wszyscy stać! Stójcie! Tam, gdzie jesteście.Na jej krzyk nałożył się pisk opon.Saltzman hamowałgwałtownie.Alaric wyskoczył z samochodu niemal jeszcze w biegu.- Co tu się dzieje? - zapytał, podchodząc do grupy mężczyzn.Elena wycofała się w mrok [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl