[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Co dnia się spodziewano rozkazu ciągnienia, gdy od Szamotulskiego pismoprzyszło grozne, aby kasztelan natychmiast ludzi rozpuszczał i rękojmię dał, żeżadnego niepokoju w kraju nie wzbudzi i buntu podnosić nie myśli.Przypadło na mnie i czytać je i na nie odpisywać.Musiałem to, co mi kazano,odpowiedzieć.Domaborski rękojmi dać nie chciał, a i spokojnego zachowaniasię nie obiecywał, ogromne żądania do króla wystosowując, za które domagałsię sum tak znacznych, iż się śmiesznymi wydawały.Inaczej wprost się odgrażałna sąsiednie powiaty i zamki królewskie ciągnąć i sam sobie domierzaćsprawiedliwość.Zaledwie listy te odprawiono, gdy nagle ruszyło się co żyło, wyciągnął samkasztelan, zabrano ludzi, oprócz tych, którzy załogą na zamku pozostać musieli;zostaliśmy w opustoszałym grodzie, który zaparto, jakby oblężonym był, bo sięnajścia starosty Szamotulskiego obawiano.Szeliga mi wychodząc szepnął, że wprost idą na królewski Człuchów i dobywaćgo będą.Część sił oddzielić musiał Domaborski dla osadzenia Nakła, Węgrowcai Pakości, które trzymał, a z resztą wyruszył spiesznie, aby znienacka opanowaćnaprzód opatrzony Człuchów.Po wyjściu jego z zamku cisza głucha tu zapanowała, czekaliśmy niespokojniewiadomości; była to istna wojna przeciw królowi i to już po raz drugi podjęta.Upłynęło dni dziesiątek, nim naprzód pojedynczy ludzie ranni, potem stadabydła i łupież z Nakielskiego przyciągać zaczęła, a na ostatek dowiedziawszysię, że Domaborski od Człuchowa został odparty i do domu powracał, nic niedokazawszy, krom iż okolice Nakła i Człuchowa zniszczył i ograbił.Nadjechał i kasztelan sam, gniewny, zburzony, już wcale się nie tając z tym, żewojować będzie z Szamotulskim, z królem i nikomu się poddawać nie myśli.Czego się od króla domagał, trudno zrozumieć było - to tylko na jawwychodziło, że Szamotulskiego nad sobą cierpieć nie chciał.Ludzi znowu coraz więcej ściągać zaczęto i nowe oddziały z nich gromadzić,choć to raczej rabusie były niż żołnierze.Odgrażając się a miotając, bardzo czynnie kasztelan się gotował do nowejjakiejś wycieczki, gdy szwagier jego Ostroróg nadjechał.Właśnie mi naówczas pismo kazano do Szamotulskiego nowe z odpowiedziąukładać, które pod jego okiem pisałem, nieustannie mu je odczytując, gdy danoznać o Ostrorogu i ten zaraz wszedł do izby, tak że mnie tylko drzwi od nichprzedzielały.Wyjść mi precz nie było wolno.Podsłuchiwać pewnie anim myślał, ani mi sięśniło, ale mimo woli mej rozmowa podniesionymi głosy prowadzona dochodziłado mnie.Domaborski w początkach ją wesoło zagaił.Było to w jego obyczaju, że posobie troski nierad dawał poznać, ale wprędce się ton zmienił.Rozpoznałem głos Ostroroga. - Miły bracie - mówił surowo - dopóki czas, zlitujcie się sami nad sobą.Coczynicie? Wojnę przeciw królowi i królestwu rozpoczynacie? Gdzież rozum,gdzie siła? Szamotulski na was wyciągnie z całym rycerstwem.Zginiesz!Domaborski szydersko syczał:- Nie tak mnie on łatwo wezmie! Mam i ja ludzi! Czemu mi nie płacą? Nie makról pieniędzy, niech zastawem ziemie da, zamki puści.- Zapłacą ci - przerwał Ostroróg - jak innym się uiszczono, ależ nie kordem siętego od pana domagać.To bunt!- Szamotulskiemu to bunt, bo ten mnie nienawidzi! - krzyknął Domaborski.-Gdyby nie on, król by mnie zaspokoił.Nie przeciwko niemu, ale ze starostą, ztym wrogiem walczyć muszę.Gdybym ludzi rozpuścił, jutro bym był życianiepewnym.Mówił wybuchając, przerywając sobie, a gdy Ostroróg go hamować chciał, ustamu zamykał.- Ty jesteś klechą, jurystą, jam żołnierz - wołał.- Gdybym tobą był, inaczej bymsię ze starostą rozprawiał, a jako Domaborski mieczem muszę.Razem go wziął,nie porzucę, aż koniec uczynię.- Koniec? Jaki? - zapytał Ostroróg.- Król mi puści zamki i ziemie, żołd zapłaci i Szamotulskiego precz wyżenie!Ostroróg zakrzyknął: - Toś oszalał!Zmiał się kasztelan: - Zwij, jak chcesz; próżno wodę warzymy.Wtem szwagier mu począł wyrzucać napaście na dwory, na plebanie, nakościoły, na ostatek i tego nie taił, że go o bicie monety fałszywej obwiniają.- Ciury głodne, to darmo, musimy szukać chleba, gdzie napadniem - zawołałkasztelan - król za nas zapłaci.Moi ludzie muszą żyć.Fałszywe szelągi %7łydypuszczają, ja o nich nie wiem nic.Szamotulski wszystko wali na mnie, zbójcą ifałszerzem czyni, ale na jego skórze z nim obrachunek uczynię.Przerwał mu Ostroróg - zawrzało, zahuczało i ucichło.Ciszej potem naradzali się z sobą, tylko Domaborski wybuchał niekiedy,sprzeciwiając się, nie poddając, słuchać nie chcąc rad rozumnych.Nie wiem, na czym się skończyło, ale kłamstwo i zuchwalstwo kasztelana nieuległo.Ostroróg snadz zmiarkowawszy, iż tu słowo i rozum nic nie pomogą, umilkł.Powiedli się potem wieczerzać do komnat innych, a o mnie tak dobrzezapomniano, żem musiał, listy porzuciwszy, gdy ściemniało, do komory mojejpowrócić.Nazajutrz jeszcze przez dzień cały na zamku pozostał Ostroróg, zapewne abykasztelana z pomocą żony skłonić do porozumienia się z Szamotulskim.Wyszło to mnie, jeśli nie na korzyść, to na chwilowe próżności mojejpołechtanie.Wiedziano o tym, że Ostroróg wszelkich ksiąg i rzeczy pisanychbył ciekawy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl