[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sądziłem, że obowiązuje go tajemnica lekarska.RLT Zakryta okularami chuda twarz Fendtsteiga, wyłaniająca się znad wysokiegokołnierzyka munduru, wyraznie zdradzała brak przekonania.Morris uznał to zawysoce nierozsądne.W końcu jego opis wspinaczki przez cmentarny mur i zło-żonych w ossuarium trumien był naprawdę szczegółowy, a w dodatku możliwydo zweryfikowania.Niech sobie Fendtsteig myśli, co chce, ale on, Morris, z całąpewnością w którymś momencie swojego życia sforsował ogrodzenie cmentarza.A kiedy niby miał szlochać nad trumną zmarłej ukochanej, jak nie tamtej nocy,gdy po raz pierwszy i ostatni trumna ta była dla niego dostępna?Pochowanie Boba na cmentarzu okazało się asem w jego rękawie.- Jak panu wiadomo - podjął Fendtsteig z tą samą nieustępliwością, którą takpieczołowicie w sobie pielęgnował, a która na Morrisie robiła coraz mniejszewrażenie  krótko przed pańskim zwolnieniem polizia aresztowała dwóch extra-comunitari, oskarżyła ich, moim zdaniem - niesłusznie, o zamordowanie pań-skiego wspólnika i wniosła o proces per diretissima, nie dysponując wystarczają-cą liczbą dowodów.Naśladując oficjalny ton tamtego, Morris ripostował:- Aresztowała dwóch młodych mężczyzn, którym starałem się pomóc, jak tylkomogłem, i którzy za moje starania odpłacili się lubieżnym i perwersyjnym za-chowaniem w godzinach pracy.Mój wspólnik zwolnił ich za to, zupełnie zresztąsłusznie.Mieli powód, aby chcieć się go pozbyć.Przez chwilę nie potrafił sobie przypomnieć, czy tę właśnie linię obrał w czasieswojej poprzedniej rozmowy z Fendtsteigiem czy też może z Marangonim alboczy przesłuchiwany przez któregoś z nich nie twierdził przypadkiem czegoś zgo-ła przeciwnego.Popatrzył na Fendtsteiga z wyzwaniem, ale ten nadal pochłoniętybył obserwowaniem czubków swoich palców.- Biorąc pod uwagę ich zachowanie, nie zdziwiłbym się wcale, gdyby okazalisię sprawcami - zakończył Morris lek- ko nerwowo.Przedłużające się milczenie carabiniere było coraz bar- , dziej złowieszcze.Morris brnął dalej.RLT - To tego typu osobnicy, którzy na stazione di servizio sprzedają człowiekowikamerę wideo, a ta okazuje się cegłą albo drewnianym klockiem.Słyszał pan opodobnych praktykach, prawda? Potem w domu otwiera pan pudełko, a cegłaspada na podłogę, niszcząc kosztowną glazurę.Pan próbował pomóc im choćtrochę, tymczasem oni nadużywają pańskiego zaufania.Teraz wywołana niepokojem czerwień na jego twarzy, śmiało mogła uchodzićza rumieniec oburzenia.Przez mo ment Morris bawił się wyobrażeniem, że jestniczym kamele on, co chwila zmieniający kształt i wymykający się coraz słab-szym i bardziej zdezorientowanym dłoniom Fendtsteiga.- Gryząc rękę, która ich karmiła - zakończył z autentycznym poczuciem słusz-ności.Fendtsteig wreszcie podniósł na niego wzrok.Ostrożnie odmierzał słowa.- Signor Duckvorse, jeśli idzie o charakter zatrzymanych nieszczęśników, niemam zamiaru wdawać się w żadne spekulacje.Pańskie odczucia mogą być cał-kowicie słuszne.Nie to jest jednak najważniejsze.O wiele bardziej interesującyjest fakt, że dopiero po tym, jak nastąpiły opisane wydarzenia - aresztowanietamtej dwójki i wystosowanie aktu oskarżenia przeciwko nim - otrzymaliśmy,czy też raczej rodzina zaginionego otrzymała wysoce nieprzyjemny list, który po-kazała panu Signora Posenato, w stylu i treści niezwykle bliski temu, jaki przy-szedł do rodziny Trevisan dwa lata temu, kiedy ich córka została uprowadzona.Signor Duckvorse, jak pan to tłumaczy?Signor Duckvorse w żaden sposób nie potrafił tego wytłumaczyć, choć szcze-rze tego pragnął, uznał więc, że najroztropniej będzie poprzestać na patrzeniu.Dostrzegłszy przez szczelinę w parawanie niewysoką, brązową postać, po-pychającą wózek z lekarstwami, zawołał do niej:- Ciao, Dionisio, jak leci?- Ciao - zrewanżował się Dionisio - wszystko w porządku.RLT - To do zobaczenia pózniej - powiedział Morris, a po chwili, jakby tknięty na-głą myślą, dorzucił jeszcze: - Wiesz, przypomniałem sobie, że mój przyjacielprowadzi hotel w Shepherd's Bush.Może skontaktuję cię z nim?- Benissimo!Czyżby zęby pielęgniarza prezentowały się teraz odrobinę lepiej? UśmiechDionisia, kiedy chłopak na chwilę wetknął głowę za parawan, można było na-zwać wręcz promiennym.Natomiast carabiniere zmarszczył się srogo, a na jegoczole ukazał się mars jak u obrażonego dziecka.- Mi scusi, Colonnello, ale w szpitalu człowiek musi przy-milać się personelo-wi, jeśli chce mieć należytą opiekę.Fendtsteig jednak nie dal się wciągnąć w żadne rozmówki na uboczne tematy,tylko powiedział rzeczowym tonem:- Signor Duckvorse, byłbym naprawdę wdzięczny, gdyby wytłumaczył mi panokoliczności dotarcia listu zaledwie w trzy dni po tym, jak tamta dwójka zostałaoskarżona o morderstwo.Z doświadczenia wiem, że szybciej już nasza poczta niepotrafi pracować.Oczywiście list został wysłany jako espresso.Morris uznał, że w tym momencie najroztropniej będzie zademonstrować po-irytowanie.- Colonnello, jeśli pan nie potrafi wytłumaczyć tego faktu, doprawdy trudnooczekiwać, bym ja zdołał go wyjaśnić.Zwłaszcza jeśli zważyć, że od ponad ty-godnia przebywam w szpitalu.- Ależ ja potrafię wytłumaczyć ten fakt.- Fendtsteig już odzyskał poprzednieopanowanie.- Po prostu miałem nadzieję, że oszczędzi mi pan fatygi.- W takim razie przykro mi, że pana rozczarowałem -rzucił Morris, czując wsobie każdy nerw.Teraz naprawdę walczył o życie.Co Fendtsteig miał na myśli,mówiąc, że potrafi wytłumaczyć tamten list?RLT Fendtsteig odczekał jeszcze chwilę, po czym zaczął mówić.Jego głosowi to-warzyszył odległy szum pracującego gdzieś odkurzacza albo elektrycznej golar-ki.- Moje wytłumaczenie, Signor Duckvorse, wygląda następująco.Biorąc poduwagę charakter listu, możemy założyć, że porywacz Signoriny Trevisan i czło-wiek odpowiedzialny za zniknięcie Signora Posenato to jedna i ta sama osoba.Stało się! Morris gwałtownie wciągnął powietrze.Gra była skończona.Wresz-cie zobaczyli to, co od samego początku było oczywiste.W nozdrzach czuł jużmieszaninę zapachów taniego środka dezynfekującego, ludzkiego potu i uryny,jaka towarzyszyła mu w celi.Tak.Zaczął się zastanawiać, czy nie poprosić, abyposadzili go razem z jego dawnym towarzyszem, którego w pewnym sensie na-wet polubił.W końcu schizofreniczny morderca stanowił znacznie ciekawszyobiekt wnikliwych studiów psychologicznych niż pospolity malwersant czy za-bójca.- Wszelako widząc, że dwaj niewinni ludzie zostali oskarżeni o morderstwo -tu Fendtsteig zawahał się przez chwilę, marszcząc swoją tyrolską brew - tenzdumiewający szaleniec, co jak sądzę, wyraznie przebija z tonu jego listów, po-czuł coś w rodzaju wyrzutów sumienia i zdecydował się posłużyć znajomościąwysłanego w przeszłości listu z żądaniem okupu w celu przekonania policji, żepopełniła pomyłkę i że mamy tu do czynienia nie z morderstwem, tylko z porwa-niem.Tak więc oskarżenie wniesione przez policję wobec tamtej dwójki okazałosię szczęśliwym posunięciem, gdyż sprowokowało do odsłonięcia się prawdzi-wego sprawcę.Morris odetchnął głęboko.Chwała Najwyższemu, że ci ludzie nie okazali sięchoć odrobinę bardziej inteligentni.Teraz najważniejsze to udawać całkowitądezorientację [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl