[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ze poniewaz Wielki Troll nie zyje i armia Trolli zostala zmuszona do ucieczki.Urwal.Wszystkie Elfy czekaly w milczeniu.- Pomyslalem, ze moze.to jest, moze nie jestem juz wam potrzebny.Elfy sluchaly go z szacunkiem.- Co takiego, potezny Królu? Mów dalej.- Pomyslalem, ze moze móglbym teraz wrócic do mojej stacji benzynowej i przestac byc Królem.- Shadrach rozejrzal sie dookola z nadzieja.- Czy tak nie uwazacie? Wojna skonczyla sie.On nie zyje.Co na to powiecie? Elfy milczaly jakis czas.Patrzyly smutnie w ziemie.Zaden nic nie powiedzial.Wreszcie poczely odchodzic, gromadzac sie wokól choragwi i proporców.- Tak, mozesz wrócic - odezwal sie spokojnie jakis Elf.Wojna jest skonczona.Trolle zostaly pokonane.Mozesz wrócic do swojej stacji benzynowej - jezeli tego rzeczywiscie pragniesz.Shadrach odetchnal z ulga.Wyprostowal sie, usmiechniety od ucha do ucha.- Dziekuje! To wspaniale! To naprawde wspaniale! To najlepsza nowina, jaka uslyszalem w zyciu.Oddalil sie od Elfów, zacierajac rece i chuchajac w nie.- Cholernie dziekuje! - usmiechnal sie szeroko do milczacej gromady.- No cóz, pójde sobie juz.Jest pózno.Pózno i zimno.To byla ciezka noc.Zo.baczymy sie potem.Elfy w milczeniu skinely glowami.- Swietnie.Zatem, dobrej nocy.- Shadrach odwrócil sie i poczal isc sciezka.Zatrzymal sie na chwile, pomachal Elfom.- To dopiero byla bitwa, co? Naprawde sprawilismy im porzadne lanie.- Przyspieszyl kroku.Jeszcze raz przystanal, odwrócil sie i pomachal.- Pewnie, ze sie ciesze, iz moglem wam pomóc.A wiec, dobrej nocy! Jeden lub dwa Elfy pomachaly w odpowiedzi, lecz zaden z nich nic nie powiedzial.Z góry widzial wyraznie rzadko uczeszczana autostrade, rozpadajaca sie stacje benzynowa, dom, który moze nie przetrwac równie dlugo jak on sam, i pomyslal, ze nie ma dosc pieniedzy na remont lub kupno lepszej koncesji.Zawrócil.Elfy nadal staly tam w milczeniu.Nie odeszly.- Mialem nadzieje, ze jeszcze was tu zastane - powiedzial z ulga Shadrach.- A my mielismy nadzieje, ze nas nie opuscisz - odparl jeden z zolnierzy.Shadrach kopnal jakis kamyk.W pelnej napiecia ciszy kamyk podskoczyl do góry i spadl na ziemie.Elfy nadal obserwowaly uwaznie czlowieka.- Opuscic was? - zapytal Shadrach.- Przeciez jestem Królem Elfów! - Wiec pozostaniesz naszym Królem? - zawolal jakis Elf.- Czlowiekowi w moim wieku trudno jest zmienic tryb zycia, przestac sprzedawac benzyne i nagle zostac królem.To przez jakis czas budzilo we mnie lek.Lecz teraz juz sie nie boje.- Zostaniesz? Zostaniesz? - Oczywiscie - odpowiedzial Shadrach Jones.Maly krag pochodni zamknal sie radosnie.W ich swietle Shadrach zobaczyl platforme podobna do tej, na której niesiono starego Króla Elfów.Ale ta byla znacznie szersza, na tyle duza, by utrzymac czlowieka, i wiele tuzinów zolnierzy z duma trzymalo ja na ramionach.Jakis zolnierz uklonil sie i powiedzial uszczesliwiony: - To dla ciebie, Wasza Królewska Mosc.Shadrach wspial sie na platforme.Bylo to mniej wygodne niz podróz piechota, lecz zrozumial, ze w ten sposób jego poddani chcieli zabrac go do Królestwa Elfów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]