[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W nocy wyglądała jak ciemna gar-dziel.Za oknem działo się coś niepokojącego, jakby ktoś rzucałw szybę kamykami.Znowu się położył, bolała go głowa, to była kara za popeł-nione wczoraj dwa grzechy: za wcześnie i za dużo alkoholuoraz papierosy.Nie mógł zrozumieć, dlaczego zapalił, to byłoniewybaczalne potknięcie.Ponownie usłyszał szmer za oknem,dzwięczące puknięcia wydawane przez ostre niewielkie przed-mioty.Wstał, odsunął zasłony, za szybą zobaczył cień.Zaczy-nało świtać, księżyc robił się coraz bledszy.- Kto tam? Kto tam jest?Cień zniknął, za chwilę Jensen usłyszał ciche pukanie.Otworzył, ktoś wepchnął go do pokoju.- Niech pan zamknie drzwi - powiedziała stłumionym gło-sem O'Hara.- %7ładnego światła!- Jest środek nocy - zaprotestował Jensen.- Jest czwarta rano.Za godzinę będzie widno.Wyjeżdżamyza trzydzieści minut.Niech pan o nic nie pyta.Wyjaśnię panuwszystko, jak będziemy w drodze.- Dlaczego pani szepcze?- Niech pan się zbiera.No dobrze, to jest prośba.Poczekamtutaj.Pózniej pójdziemy do mojego pokoju.Niestety będę po-trzebowała pańskiej pomocy przy pakowaniu, mam bałagan.- Bałagan? Nie rozumiem - powiedział Jensen.152Czuł się zmęczony, bolała go głowa i dopiero teraz spo-strzegł, że spał nago.W nocy było gorąco, położył się więcbez ubrania.Wiedział, że O'Hara jest niewidoma, a jednak po chwili zakrył członek dłonią i zaczął się ubierać, odwróconydo niej plecami.- Czy ten pośpiech ma coś wspólnego z Dunbarem?- %7ładnych pytań! - syknęła.- %7ładnych pytań, przecież mó-wiłam!Stała w ciemnym kącie przy drzwiach, obok niej rozciągałasię smuga bladego, sennego światła, które wpadło do pokojuprzez okno.- Jak mam się pakować, nic nie widzę - powiedział Jen-sen.- Włączę światło.- Nie! Nie zrobi pan tego.Niech pan zamknie oczy na dzie-sięć sekund.Potem będzie pan lepiej widział.A teraz niech pansię wreszcie pospieszy, przeklęta cholera!Musiało chodzić o coś poważnego, O'Hara zaczęła przekli-nać, a pewnie nigdy dotąd tego nie robiła: przeklęta cholera,tak klną tylko początkujący.- No dobrze - powiedział.- Już się pakuję.W łazience napił się wody, była jeszcze cieplejsza niż w dzień.Na półce pod lustrem leżało pół paczki papierosów, Jensen nieprzypominał sobie, żeby je tutaj kładł.Zgniótł je, wrzucił dosedesu i spuścił wodę.Czuł potrzebę symbolicznego rozstaniasię ze złem, najchętniej spaliłby tę paczkę, ale nie było na toczasu.O'Hara ponaglała go szeptem.- Zmierdzi papierosami - powiedziała cicho, kiedy wróciłdo pokoju.- Myślałam, że pan nie pali.W każdym razie niebędzie pan palił w samochodzie, nie zgadzam się.- To był tylko incydent - usprawiedliwił się Jensen.Gdzieś blisko zaszczekał pies, pies Dunbara.- Skończył pan wreszcie?- Jeszcze chwilę. 153Oczy Jensena przyzwyczaiły się już do półmroku, poza tymnie miał wielu rzeczy do spakowania.Walizka, koszula jeszczewilgotna od potu, to wszystko.Zamknął neseser i oznajmił:- Jestem gotowy.- Chodzmy teraz do mnie.O'Hara otworzyła drzwi i wyszła na werandę.Idąc, trzyma-ła się blisko ściany, popchnęła uchylone drzwi swojego pokoju.Jensen szedł za nią.- Niech pan wejdzie - powiedziała.Zamknęła drzwi.Nawet w półmroku Jensen dostrzegłnieporządek, rozgrzebane łóżko, walające się wszędzie buty,otwartą szafę.Pod stołem leżała niebieska spódniczka.- Niech pan wrzuci do walizki wszystko, co pan zobaczy.Niech pan nie składa ubrań, tylko po prostu je wrzuci.- Tak - powiedział Jensen i zaczął pakowanie.Na stolikuleżało coś, co tłumaczyło wszystko: zwinięta, zakrwawionaskarpeta, którą Dunbar przykleił sobie wczoraj na czoło.Ta-śma jeszcze wisiała.- To też? - zapytał Jensen i podał jej skarpetkę.- Mam tospakować? Myślę, że należy do Jacka Dunbara.Najwyrazniejzapomniał jej zabrać.Po tym, jak cię pieprzył, dodał w myślach.Ten odrażającyakt nie był chyba zbyt namiętny, z pewnością usłyszałby przezwywietrznik charakterystyczne odgłosy, tak jak wyraznie sły-szał, kiedy O'Hara wymiotowała.- Cokolwiek to jest - odpowiedziała spokojnie - nie jestczęścią mojego bagażu.- To jest opatrunek.Stara skarpetka.Dunbar przykleił jąsobie wczoraj na ranę.Co mam z nią zrobić? Może chce pani, żebym mu ją oddał? Kto wie, może niedługo znowu zostaniepobity, będzie mógł jej użyć jeszcze raz.Skarpeta opatrunkowa.Jensen się roześmiał.Podobało musię to określenie.Czy ona w ogóle ma pojęcie, z kim się prze-154spała? W tym pokoju jeszcze było czuć Dunbara, jego gryzącynozdrza zapach.Był to zapach mężczyzny, który przestał czućwłasny smród, bo nie ma nikogo, kto zwróciłby mu uwagę, żeod miesiąca nie zmienił koszuli.Jak ona to wytrzymała? Siłaoddziaływania grawitacyjnego między dwoma ciałami jest od-wrotnie proporcjonalna do kwadratu odległości między nimi.Smród obowiązuje to samo równanie, tylko odwrócone, po-myślał Jensen.- Co mam zrobić z tą skarpetą? - zapytał.- Niech pan ją sobie wsadzi w usta.Tak będzie najlepiej.Niech pan ją sobie wepchnie głęboko w gardło, żebym nie sły-szała pańskiego sarkazmu.Tylko proszę pamiętać, że musi panoddychać.Martwy mi się pan nie przyda.- Dobrze - powiedział Jensen.- Wie pani co? Niech siępani sama pakuje.Pójdę do siebie i położę się spać.Racja,nie obchodzą mnie pani stosunki z Dunbarem.Nie obchodzimnie to i dlatego nie widzę powodu, żebyśmy uciekali stąd bla-dym świtem.Bo uciekamy, prawda? Chce pani zniknąć, zanimDunbar się zorientuje, i wydaje mi się, że wiem dlaczego.Na-robiła pani nadziei temu biednemu człowiekowi, kalece, któryprawdopodobnie nigdy w życiu nie spał.- Jensen omal niepowiedział  z tak piękną kobietą" - z kobietą, której nie musiałza to zapłacić.I wie pani doskonale, że Dunbar tak łatwo paninie wypuści.Nic lepszego dotąd mu się nie przydarzyło.O'Hara podeszła do Jensena, wyszła z ciemności w światło, zza okna wyłaniał się nowy dzień w mocnym czerwonawymkolorze.Jensen dokładnie widział szczupłą, drobną twarz.Usta ściągnęły się w wąską kreskę, po policzkach płynęły dwiestrużki.Miały niebieski kolor i gęstą konsystencję podobną doroztopionego wosku, to nie mogły być łzy.Ręka O'Hary dotknęła ramienia Jensena, palce powędrowa-ły aż do jego szyi i nagle zacisnęły się na niej, w niezbyt moc-nym uścisku.155- Niech pan się przymknie.Niech pan się przymknie - wy-cedziła cicho.Jensen nie mógł uwolnić się z uścisku, najmniejszy ruch po-wodował dotkliwy ból.Najwyrazniej O'Hara wiedziała, gdziesą rozmieszczone newralgiczne punkty.Jensen poddał się temuchwytowi, bo i tak nie pozostało mu nic innego, poza tym wy-straszył go wyraz jej twarzy.Nie myślał o obronie.O'Hara cier-piała, była chora, świadczył o tym nawet jej zapach.Perfumypachnące pomarańczami i glicynią, których stale używała, niebyły w stanie całkowicie ukryć kwaśnego zapachu jej skóry [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl