[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- KtoÅ› mi mówiÅ‚, że aresztant zÅ‚amaÅ‚mu krÄ™gosÅ‚up.To prawda?- Nie do koÅ„ca - odparÅ‚a Carolyn, patrzÄ…c, jak urzÄ™dniczka znów zapeÅ‚­nia przegródkÄ™ z przesyÅ‚kami.Szybko przeliczyÅ‚a teczki.WÅ‚aÅ›nie dostaÅ‚asiedemnaÅ›cie nowych spraw do rozdzielenia.- Zawsze tyle przychodzi? -zapytaÅ‚a.- E tam - odparÅ‚a ruda.- To jeszcze nic.Zrednio przynoszÄ™ dwadzieÅ›cia.A czasami trafia siÄ™ i trzydzieÅ›ci.Carolyn otworzyÅ‚a usta ze zdziwienia.Codziennie?- No pewnie - odparÅ‚a kobieta.- DziÅ› jest lżej, pewnie z powodu Å›wiÄ…t.Carolyn objęła gÅ‚owÄ™ rÄ™koma.Powinna sprawdzić, w co siÄ™ pakuje, za­nim zgodziÅ‚a siÄ™ zastÄ…pić Brada.A jeÅ›li Wilson siÄ™ myli i Brad nie wróci dopracy w ciÄ…gu szeÅ›ciu tygodni? BÄ™dzie musiaÅ‚a analizować możliwoÅ›ci i zdol­noÅ›ci każdego kuratora.Co wiÄ™cej, czytać każdy raport i wysÅ‚uchiwać reko­mendacji kuratorów jeszcze przed zÅ‚ożeniem raportów.Brad podejmowaÅ‚decyzje w uÅ‚amku sekundy.Ona byÅ‚a bardziej dokÅ‚adna.Majstrowanie przyludzkim życiu to poważna sprawa.Odwiedziny u Brada nie sÄ… aż tak istotne, pomyÅ›laÅ‚a Carolyn.CzuÅ‚a siÄ™przytÅ‚oczona.On miaÅ‚ swoje samochody wyÅ›cigowe i dziewczyny.To Wigi­lia.Carolyn zdecydowaÅ‚a poÅ›wiÄ™cić caÅ‚y wolny czas Paulowi i dzieciom.Kiedy indziej wpadnie do Brada.Może w czasie rekonwalescencji zdoÅ‚azająć siÄ™ częściÄ… pracy.ChciaÅ‚a siÄ™ dobrze spisać.JeÅ›li teraz coÅ› zawali,pogrzebie swoje szanse na awans.Carolyn zadzwoniÅ‚a do kancelarii Vincenta Berniniego i porozmawiaÅ‚az jego sekretarkÄ….Kobieta poinformowaÅ‚a, że odpowiedzi można siÄ™ spo­dziewać dopiero po Å›wiÄ™tach.Carolyn wepchnęła do aktówki ile siÄ™ daÅ‚oteczek i postanowiÅ‚a pójść do domu, by spróbować uratować Boże Naro­dzenie.Tego wieczoru kilka minut po ósmej Carolyn, John, Rebecca i trzynasto­letnia córka Paula Lucy zebrali siÄ™ przy choince.Po porannej konfrontacjiz Melody i mediami Neil wyjechaÅ‚ do matki do Camarillo.Policja zajęłaferrari, a Neil nie mógÅ‚ wejść na teren wÅ‚asnego domu, by wziąć furgonetkÄ™.Paul pożyczyÅ‚ mu wiÄ™c swój drugi wóz, starsze niebieskie bmw.Dzieci nie chciaÅ‚y czekać z otwieraniem prezentów.Po podÅ‚odze walaÅ‚ysiÄ™ wiÄ™c kawaÅ‚ki ozdobnego papieru i różnej wielkoÅ›ci pudeÅ‚ka.105 Rebecca podniosÅ‚a czerwony sweter ozdobiony sztucznym futerkiem.- Cudowny, mamo.- PrzyÅ‚ożyÅ‚a go do siebie.- WiÄ™kszość rzeczy, któremi kupujesz, jest ohydna.- W pudeÅ‚ku Rebecca znalazÅ‚a jeszcze dobranepod kolor czerwone botki.Carolyn podarowaÅ‚a Johnowi używanego laptopa.- NaprawdÄ™ byÅ‚ mi już potrzebny.- PodszedÅ‚, by pocaÅ‚ować matkÄ™ w po­liczek.- ZaÅ‚ożymy sobie teraz Å‚Ä…cze DSL?- Nie - odparÅ‚a, opadajÄ…c na sofÄ™.Niezależnie jak dużo dawaÅ‚aby dzie­ciom, zawsze chciaÅ‚y wiÄ™cej.Lucy nigdy o nic nie prosiÅ‚a.Kiedy CarolynwspomniaÅ‚a o tym Rebecce, córka prychnęła jak kot na widok psa. Bo niemusi", powiedziaÅ‚a.Ma już wszystko.Nawet wÅ‚asnÄ… kartÄ™ kredytowÄ… Ame­rican Express.Carolyn wróciÅ‚a myÅ›lami do syna.- Dobrze, że znalazÅ‚amkomputer, na który mnie byÅ‚o stać.AÄ…cze DSL kosztowaÅ‚oby pięćset dola­rów rocznie.Nie mamy tyle w naszym budżecie.Może kiedy zaczniesz pra­cować.Kolacja byÅ‚a cudowna.Isobel, gosposia mieszkajÄ…ca u Paula, upiekÅ‚a fa­szerowanego indyka oraz dwa domowe ciasta - jedno z czekoladÄ…, drugiez orzeszkami.OkoÅ‚o dziewiÄ…tej Lucy zapytaÅ‚a, czy Rebecca może spÄ™dziću niej noc.John wczeÅ›niej zaplanowaÅ‚, że pojedzie do kumpla, Turnera Hi-ghlanda.Kiedy dziewczynki leżaÅ‚y już w łóżku, a Å›miecie powÄ™drowaÅ‚y do kosza,Paul objÄ…Å‚ Carolyn.- Może pójdziemy do ciebie? - zaproponowaÅ‚, odsuwajÄ…c jej z czoÅ‚a ko­smyk wÅ‚osów.- Mamy caÅ‚y dom dla siebie.Carolyn zmarszczyÅ‚a brwi.- Wiesz, co o tym myÅ›lÄ™, Paul.John albo Rebecca mogÄ… wpaść znienackai nas nakryć.Musimy być ostrożni.- W porzÄ…dku - powiedziaÅ‚.- Pojedziemy wiÄ™c do mojego domu w Pasa­denie.JeÅ›li zaraz wyjedziemy, bÄ™dziemy tam w godzinÄ™.Wrócimy rano.Carolyn byÅ‚a zdecydowanie gotowa na wieczór peÅ‚en przyjemnoÅ›ci.Na­wet nie zauważyÅ‚a, kiedy nieÅ›wiadomie zaczęła kciukiem wodzić pod biu­stem.Minęło już za dużo czasu.- Co powiemy Isobel?- Daj spokój, kochanie.- Paul rzuciÅ‚ jej niedwuznaczne spojrzenie.-Zachowujesz siÄ™, jakbyÅ›my byli nastolatkami.- WziÄ…Å‚ jÄ… za rÄ™kÄ™ i zaprowa­dziÅ‚ do kuchni.- Isobel, jedziemy na przejażdżkÄ™.Jakby coÅ›, dzwoÅ„ na mojÄ…komórkÄ™.106 - A po co? - spytaÅ‚a gosposia, podpierajÄ…c siÄ™ rÄ™koma pod wydatne biodra.- Przecież niedawno kazaÅ‚am znów podÅ‚Ä…czyć telefon w domu w Pasadenie.Carolyn oblaÅ‚a siÄ™ rumieÅ„cem.ZanurkowaÅ‚a za plecy Paula.Isobel miesz­kaÅ‚a u profesora od dziewiÄ™tnastu lat.KierowaÅ‚a caÅ‚ym domem i gÅ‚oÅ›nowyrażaÅ‚a wÅ‚asne zdanie.Niedawno skoÅ„czyÅ‚a sześćdziesiÄ…tkÄ™.ByÅ‚a wyso­kÄ…, silnÄ… MurzynkÄ… o umyÅ›le niemal równie przenikliwym, jak jej praco­dawca.Tak jak Paul i jego córka, Carolyn zaczęła traktować Isobel jak dru­gÄ… matkÄ™.SkÄ…d wiedziaÅ‚a, że jadÄ… do Pasadeny?- Czemu siÄ™ chowasz, dziewczyno? - zapytaÅ‚a Isobel.- SÄ…dziÅ‚aÅ›, że niewiem, co knujecie? %7Å‚aÅ‚ujÄ™, że to już nie te lata, bo sama bym sobie kogoÅ›przygruchaÅ‚a.A teraz zmiatajcie mi stÄ…d, muszÄ™ pozmywać.Melody chodziÅ‚a w staniku i majtkach, oddychajÄ…c pÅ‚ytko.PrzechyliÅ‚abutelkÄ™ szkockiej - byÅ‚a pusta, wiÄ™c Melody upuÅ›ciÅ‚a jÄ… na podÅ‚ogÄ™.%7Å‚yciewymykaÅ‚o jej siÄ™ spod kontroli i nie miaÅ‚a nikogo, kto mógÅ‚by pomóc.Ktoby jÄ… objÄ…Å‚ i ukoiÅ‚ ból.WeszÅ‚a na najwyższe piÄ™tro, do pomieszczenia, które nazywaÅ‚a pokojemz widokiem.Wyjęła duże pudÅ‚o.W Å›rodku znajdowaÅ‚y siÄ™ dwa mniejszepudeÅ‚ka.Jedno z klockami lego, drugie ze srebrnÄ… bransoletkÄ… z talizma­nem.Na srebrnej pÅ‚ytce w ksztaÅ‚cie serca widniaÅ‚o wygrawerowane jej praw­dziwe imiÄ™ i nazwisko - Jessica Graham.Jeremy nie żyÅ‚.Bransoletka z talizmanem byÅ‚a ostatnim prezentem od Jeremy'ego tegokoszmarnego wieczoru przed Bożym Narodzeniem.UwielbiaÅ‚a brata.Tylkoon naprawdÄ™ jÄ… kochaÅ‚.Melody i Jeremy byli nie tylko rodzeÅ„stwem, ale teżnajlepszymi przyjaciółmi.DawaÅ‚ jej poczucie bezpieczeÅ„stwa w niespokoj­nym i pozbawionym uczuć dzieciÅ„stwie.Od jego Å›mierci minęło już osiem­naÅ›cie dÅ‚ugich lat.Oczy wypeÅ‚niÅ‚y jej siÄ™ Å‚zami.Jestem sama, pomyÅ›laÅ‚a.Znów sama w WigiliÄ™.Co roku wyciÄ…gaÅ‚a bransoletkÄ™ i trzymaÅ‚a jÄ… w dÅ‚oniach.Kiedy pocieraÅ‚apalcami bÅ‚yszczÄ…ce serduszko, czuÅ‚a siÄ™, jakby Jeremy wciąż żyÅ‚.ObiecaÅ‚,że kupi jej wiÄ™cej talizmanów.Ale ilekroć patrzyÅ‚a na serduszko, przypomi­naÅ‚a sobie, że niczego już od brata nie dostanie.OdebraÅ‚ go jej ojciec, któryw Å›lepej furii strzeliÅ‚ do żony, a Jeremy znalazÅ‚ siÄ™ na linii strzaÅ‚u.Brat zmarÅ‚,próbujÄ…c ochronić matkÄ™.WyrzuciÅ‚a na podÅ‚ogÄ™ klocki lego i szlochajÄ…c, zaczęła budować zamek.Tamtej nocy brakowaÅ‚o im klocków, teraz miaÅ‚a komplet.Kiedy tylko skoÅ„czyÅ‚a107 budowanie, wstaÅ‚a i kopnęła konstrukcjÄ™, rozrzucajÄ…c klocki po caÅ‚ym po­koju.Jej życie byÅ‚o do niczego [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl