[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.jak na pierwszy raz zrobiłem niezłewrażenie: byłem opanowany, klarowny, uparty, czułem tylko leciutkie łomotanie serca, a miałemwszystkiego dwadzieścia sześć lat.O, tak, kiedy trzymam w ręku wszelkie etyczne atuty, miejciesię na baczności, łapserdaki!Kiedy wiem, że mam czterysta procent racji, nie będę się z wami opierniczał.Dlaczego nie ożeniłem się z tą dziewczyną? No cóż, po pierwsze przeszkadzał mi jejciapuśmapuś sztubacki żargon.Nie znosiłem go."Pawiować" na wymiotować, "wnerwióny" nawściekły, "zgrywa" na żart, "świśnięty" na zwariowany, "zdziebko" na mało.Ach, no i "boski".(Tosamo co "gites" w ustach Mary Jane Reed  wiecznie uczę te dziewczyny, jak mają poprawniemówić, ja ze swoim słownictwem z New Jersey obejmującym pięćset słów).No i oczywiścieprzezwiska jej koleżanek i kolegów, nie mówiąc o nich samych! Pusia, Pip, Kamuszek, Krewetka,Brutal, Kołowrotek, Skrzek, Bumpo, Baba  zupełnie jak gdyby uczęszczała do Vassar zsiostrzeńcami kaczora Donalda.Ale mój żargon też ją co nieco denerwował.Kiedy po razpierwszy powiedziałem przy niej "pierdolić" (i przy jej koleżance, Kamuszku, w kołnierzykuPiotrusia Pana i w swetrze w warkocze, opalonej na Indiankę od ciągłej gry w tenisa w klubieChevy Chase), Pielgrzymka zrobiła tak zbolałą minę, jak gdybym wypalił jej to brzydkie słowo naciele.Dlaczego, dopytywała się płaczliwie, kiedy zostaliśmy sami, dlaczego muszę być taki"odpychający"? Jaką przyjemność sprawia mi ten "brak manier"?Co ja tym, do licha, "udowodniłem"? Philip Roth * Kompleks Portnoya Po coś tak szpanował? To było całkiem nie na miejscu."Szpanować" znaczy w ich języku popisywać się.A w łóżku? Nic nadzwyczajnego,żadnych akrobacji ani fajerwerków śmiałości czy techniki; kochaliśmy się zawsze tak samo jak zapierwszym razem  ja szturmowałem, ona ulegała, i nawet spora namiętność rozpalała się na jejmahoniowym łożu z czterema kolumnami (spadku po rodzinie Maulsby).Jedyną uboczną atrakcjęstanowiło olbrzymie lustro na drzwiach łazienki.Tam, przyciskając uda do jej ud, szeptałem: Patrz, Saro, patrz. Z początku była nieśmiała, zostawiała patrzenie mnie, z początku byłaskromna i godziła się tylko dlatego, że tego od niej oczekiwałem, ale z czasem rozbudziła w sobiejakąś namiętność do tego lustra i śledziła wzrokiem odbicie naszej kopulacji z pewnymzdziwieniem i intensywnością.Czy widziała to samo co ja? Czarne włosy łonowe, panie i panowie,siedemdziesiąt siedem kilo żywej wagi, z czego przynajmniej polowa to nie strawiona jeszczechałwa i ostre pastrami, urodzony w Newark, stan New Jersey, występuje Sznos, AleksanderPortnoy! A oto jego partnerka, jasne kędziorki, eleganckie, lakierowane paznokcie i subtelna,dziewicza twarz z płócien Botticellego, słynąca z publicznego szafowania wdziękami tu u nas, wNew Jersey, pięćdziesiąt dwa kilogramy republikańskiego poloru, najbardziej wyzywająca parasutek w całej Nowej Anglii, z miasta New Canaan w Connecticut, niejaka Sara Abbott Maulsby!Chcę przez to powiedzieć, panie doktorze, że najwyrazniej dobieram się nie tyle do tychdziewczyn, ile do ich pochodzenia, zupełnie jakbym poprzez pierdolenie miał odkryć Amerykę.Może nawet podbić Amerykę.Krzysztof Kolumb, kapitan Smith, gubernator Winthrop, generałWaszyngton.a teraz Portnoy.Jak gdyby los chciał, żebym uwiódł po jednej dziewczynie zkażdego z czterdziestu ośmiu stanów.Jeśli chodzi o kobiety z Alaski i Hawajów, nic do nich nieczuję, nie mam z nimi żadnych porachunków, żadnych czeków do zrealizowania, żadnych marzeńdo spełnienia.Kim one dla mnie są? Bandą Eskimosek i Egzotycznych Dziewcząt.Nie, jestemdzieckiem lat czterdziestych, radia i drugiej wojny światowej, ośmiu drużyn w lidze krajowej iczterdziestu ośmiu stanów Ameryki.Znam na pamięć słowa Hymnu piechoty morskiej.Nadciągająjaszcze i Pieśni sił powietrznych.Znam hymn marynarki powietrznej: "W górę podnieście kotwice/powietrze to nasze morze,/ żeglujmy zatem w przestworze." Mogę panu nawet zaśpiewać hymnbatalionu Seabee.Doktorze Spielvogel, proszę tylko wymienić nazwę sił zbrojnych, w jakich pansłużył, a odśpiewam panu ich hymn.Pamiętam, jak siadywaliśmy na płaszczach na cementowejpodłodze, oparci plecami o mocne ściany korytarzy w szatni powszechniaka, i śpiewaliśmy chóremJohnny Zero, żeby podnieść swoje morale, dopóki nie rozległ się znany sygnał odwołania alarmu."Chwal Boga i podaj amunicję" [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl