[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego biesiady, często niezbytprzystojne, a jeszcze mniej to, co po nich następowało, częstobyły wprost wyzywające i znać po nich było, że król ten uważasię wszędzie u siebie i robi zawsze to, na co ma ochotę, zupełnienie licząc się ze środkami, które musiały być dostosowane dojego zachcianki i wyrażonego życzenia.Chęć swobodnego oglą-dania wszystkiego, co chciał widzieć, oraz niechęć do robieniaz siebie widowiska, przyzwyczajenie do zachowania we wszyst-kim całkowitej swobody, wszystko to sprawiało, że często wolał 240najemne karety, a nawet dorożki czy pierwszą karetę, jaką zo-baczył, należącą do osób, które u niego gościły, a których nieznał.Wskakiwał do niej i kazał się obwozić po mieście czy teżwiezć na wieś.Przytrafiło się to pani de Matignon, która przy-jechała, by się na niego pogapić, i której karetą zabrał się doBoulogne, a także do innych wiejskich miejscowości, a ona samawielce była zdziwiona, gdy się okazało, że musi wracać piechotą.Wtedy to car uciekł w ten sposób od marszałka Tess i osób mutowarzyszących, którzy nieraz musieli gonić za nim, czasem niemogąc go nigdzie znalezć.Car był człowiekiem bardzo wysokiego wzrostu; doskonalezbudowany, dość szczupły, o twarzy dość okrągłej, nos miałraczej krótki, choć nie zadarty, gruby na końcu; wysokie czoło,piękne brwi, wargi dość grube, twarz smagłą i czerwoną; piękneczarne oczy, duże, przenikliwe, o ładnym wykroju; spojrzenie majestatyczne i urocze, gdy uważał na siebie, inaczej surowei dzikie, przy czym miał tik, który nieczęsto się powtarzał, leczszpecił mu wówczas oczy i całą twarz, czyniąc wrażenie prze-rażające.Trwało to tylko chwilę, a towarzyszyło temu spojrze-nie straszne i nieprzytomne, ale zaraz potem twarz przybierałaswój zwykły wyraz.Cały jego wygląd zdradzał rozum, rozwagę,wielkość i pewien wdzięk.Nosił tylko płócienny kołnierzyk,okrągłą brązową perukę, wyglądającą jakby nie była pudrowana,która nie sięgała mu ramion, ciemne obcisłe ubranie, jednolite,ze złotymi guzikami, kurtkę, spodnie, pończochy, ani rękawiczek,ani koronkowych mankietów, gwiazdę swego orderu na ubraniu,a wstęgę pod spodem; kurtka nieraz zupełnie porozpinana, ka-pelusz na stole, nigdy na głowie, nawet na dworze.Przy tejprostocie, choćby siedział w podłej karecie i w jak najpodlejszejasyście, nie można było wątpić, kto to jest, tak wiele majestatubyło w jego postawie.Zjadał i wypijał nieprawdopodobne ilości w czasie dwu regu-larnych posiłków dziennych, nie mówiąc już o niezliczonej ilościpiwa, lemoniady i innych napojów między posiłkami, a cała jegoświta piła jeszcze więcej.Jedną czy dwie flaszki piwa, tyleż lubwięcej wina; słodkie wina po jedzeniu, a na końcu wódkę zapra-wioną pijał szklanką, a czasem i kwartą.Zdarzało się to niemalprzy każdym posiłku.Zwita jego siedząca z nim przy stole po-chłaniała jeszcze więcej i jadano tyleż o jedenastej rano co 241o ósmej wieczorem.Jeżeli porcja nie była większa, nic nie możnabyło po nim poznać.Był z nim też kapelan, który jadał przy jegostole i już po wypiciu połowy normalnej porcji był bardziej pija-ny niż którykolwiek z biesiadników, czym car, który go lubił,bardzo się bawił.Książę Kurakin36 chodził codziennie do pałacuLesdiguires, lecz mieszkał u siebie.Car rozumiał dobrze po francusku i, wydaje mi się, mógłbymówić w tym języku, gdyby chciał, lecz uważał, że wielkość jegowymaga, by mieć tłumacza.Aacinę i wiele innych języków znałdoskonale.Miał u siebie oddział gwardii królewskiej, lecz niechciał, by mu towarzyszyła poza pałacem.Nie chciał wyjść z pa-łacu Lesdiguires, jakkolwiek miałby na to ochotę, ani dać żad-nego znaku życia, dopóki król go nie odwiedził.W sobotę rano, na drugi dzień po przyjezdzie cara, regentprzyszedł go odwiedzić.Monarcha wyszedł ze swego gabinetu,postąpił parę kroków na jego spotkanie, uściskał go z dumnąminą, pełną wyższości, wskazał mu drzwi swego gabinetu i, bezzachowania żadnych względów uprzejmości, obrócił się na pięciei sam wszedł do niego.Regent poszedł za nim, a książę Kurakinza nimi, by służyć za tłumacza.Były tam dwa fotele stojącenaprzeciw siebie; car usiadł na tym, który stał na wyższym miej-scu, regent na drugim.Rozmowa trwała blisko godzinę, przyczym nie poruszano żadnych spraw związanych z polityką; poczym car wyszedł z gabinetu, a regent za nim; pózniej po głębo-kim ukłonie regenta dość niedbale oddanym opuścił go w tymsamym miejscu, w którym go przyjął.W następny poniedziałek, 10 maja, król pojechał złożyć wizytęcarowi, który go przyjął przy drzwiczkach karety, towarzyszyłmu przy wysiadaniu i szedł z przodu po lewej stronie króla ażdo swego pokoju, gdzie stały dwa fotele równe.Król usiadł natym, który stał po prawej stronie, car po lewej, książę Kurakinsłużył za tłumacza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]