[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet zabrana martwemu drowowi koszula ani najlepszy mithril z kopalniBruenoranie ochroniłby go przed rozpłataniem na dwoje.Po prostu Obould odgadł dobrze.Drizzt zrozumiał, że przegrał.Oba sejmitary uderzyły w miecz, Lodowa Zmierć po raz kolejny zgasiła płomienie.Wstrząssprawił, że ramię drowa zdrętwiało, gdyż nawet przy blokowaniu obiema rękami nie mógłw pełni zatrzymać ciosu.Upadł, aby nie zostać przeciętym i zrobił przewrót do przodu.Nie mógłjednak minąć Oboulda, nie otrzymując jakiegoś ciosu, w najlepszym przypadku kopniaka.Przygotował się na uderzenie.które jednak nie spadło.Podniósłszy się na nogi, Drizzt rozejrzał się wokoło i zobaczył, że Obould kuli się na ziemi,wstrząsany gwałtownymi drgawkami. Co?!  zaryczał król orków, po czym przetoczył się to w lewo, to w prawo.Minęło kilka sekund, nim Drizzt dostrzegł, że zapinki-pająki poruszają się.Ośmionogi łaziłypo Obouldzie, a sądząc po jego krzykach i podskokach wydawało się, że go gryzą.Miotający się ork zaczął zrywać fragmenty swojej zbroi.Jedno zarękawie poleciało na skały,ork machał nogami, próbując uwolnić się od nagolenników.Spadł wielki napierśnik, a takżenaramiennik i naplecznik.Drugi naramiennik odchylił się, trzymany na miejscu tylko przez wbitymiecz, a Obould wył za każdym razem, kiedy paskudny oręż się poruszał.Drizzt skoczył ku niemu, by zadać ostateczny cios, nie rozumiejąc tego wszystkiego i nieprzejmując się tym zbytnio.Szybko cofnął się, gdy Obould oprzytomniał i odpowiedział nagłym, dobrze wymierzonympchnięciem.Drow skrzywił się, na boku jego zaczarowanej koszuli pojawiła się krew.Cały czasnie spuszczał z oka swego przeciwnika, zaskoczony, że ork miał jeszcze dość świadomości, bygo zaatakować.Obould wyprostował się, korzystając z chwili odpoczynku.Jego twarz wykrzywiła sięw grymasie, kiedy pacnął dłonią, by rozpłaszczyć pająka, który znalazł słabe miejsce na jegogrubej, orczej skórze.Cisnął truchło na ziemię, po czym z rykiem bólu wyciągnął z ranyKhazid heę, a wraz z nią i naramiennik.Użyj mnie jako swojego miecza!  krzyknęła do niego Przecinaczka. Z groznym rykiem Obould cisnął denerwującą broń poza klif. Znów zdrada!  zaryczał ku Drizztowi. Potwierdzasz waszą złą sławę, drowie! To nie moje dzieło!  odkrzyknął mroczny elf. Nie mów mi o zdradzie, Obouldzie, skoroubierasz się w zbroję, której nie mogę przebić!Ta odpowiedz zdawała się uspokoić orka, który wyprostował się i zadumał.Pokiwał nawetgłową, potwierdzając słowa Drizzta.Wreszcie uśmiechnął się i powiedział: Teraz już jej nie noszę.Rozłożył szeroko ręce i rozpalił swój miecz, zapraszając drowa do dalszej walki.Drizzt wyprostował się mimo bólu w boku, również kiwnął głową i skoczył.Przez kilka chwil wszyscy oglądający tę walkę  tak drowy jak i orki  nie krzyczeli ani niejęczeli.Wszyscy stali jak wryci, zaskoczeni nagłą furią starcia, szczękiem broni i unikamiwalczących.Dzwięk zderzających się kling zlewał się w jeden odgłos.Każdy z nich mijałdrugiego tak blisko, że widzowie tylko wzdychali co jakiś czas.Zaskoczenie walką stanowiło dla Drizzta nie lada wyzwanie.Ruchy Oboulda były takpłynne, szybkie i sprytne, że poczuł się, jakby walczył z Artemisern Entreri.W następnej chwilidostał bolesną nauczkę  jego ramię zadrżało od ciosu, który mógłby powalić nawet mocarnegogiganta.Wyzbył się wszystkich myśli i zmienił się w Aowcę, pozwalając, by narastał w nim gniew,pozwalając na idealne skupienie.Wiedział, że istota, z którą walczy, była równie skupiona.* * *Kaer lic wiedziała, że czas działania jej uroku dobiegł końca.Tsinka odkryła, że dar dlaOboulda to oszustwo, przypadła więc do Kaer lic i zaczęła na nią krzyczeć: Nie możesz go pokonać! Nawet twoja zdrada blednie wobec mocy Oboulda! Chciałaśzdradzić boga  poznaj teraz, jak głupio postąpiłaś!Dla Tsinki naprawdę wydawało się to chwilą absolutnej radości, a na to Kaer lic nie mogłapozwolić.Wypowiadając ostatnie słowa zaklęcia, drowka wyrzuciła rękę do przodu, tworzącnagłe zawirowanie powietrza i trzaskające energią wyładowanie.Tsinka zakreśliła łukw powietrzu i wylądowała na ziemi. Zabij ją poleciła Tos unowi, który natychmiast ruszył wypełnić polecenie. Zaczekaj  powstrzymała go. Niech pożyje jeszcze chwilę.Niech zobaczy, jak jej bógumiera. Powinniśmy stąd iść  powiedział Tos un, najwyrazniej wystraszony pokazem Oboulda,stale dotrzymującemu pola drowowi. Kaer lic posłała mu ostrzegawcze spojrzenie, po czym dalej obserwowała zmagania na skale.W jej oczach błysnęła wściekłość.Zaczęła śpiewać pieśń do Pani Lolth, sięgając po wszelkierezerwy magicznej mocy, które mogła przywołać dla rzucenia potężnego czaru.Powietrzezdawało się gromadzić wokół niej, włosy uniosły się w podmuchu wiatru, którego nie było [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl